Ratujemy 30 kotów z interwencji!

W jednym z mieszkań na warszawskim Mokotowie od kilkunastu lat trwał cichy dramat zwierząt. Zaczęło się zwyczajnie - od dwóch kotów. Mijały lata, przez które właścicielki kotów mnożyły zwierzęta między sobą. Panie się starzały a kotów było coraz więcej...

Zapach kotów zaczął przeszkadzać sąsiadom - tym sposobem dowiedzieliśmy się o sprawie. Kontakt z opiekunkami kotów był jednak mocno ograniczony - panie nie wpuszczały nikogo do mieszkania. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki dramat dzieje się w tym mieszkaniu. 

W międzyczasie jedna z opiekunek zmarła a w wyniku postępowania administracyjnego udało się przeprowadzić oględziny kotów przez powiatowego lekarza weterynarii. Na ich podstawie Urząd dzielnicy wydał decyzję o odebraniu zwierząt, od której właścicielka się nie odwołała.

W dniu odebrania w mieszkaniu znajdowało się ponad 30 kotów. Pewnie byłoby ich więcej, gdyby nie toczące je choroby. Wielu kotom na pewno nie udało się przeżyć. Opiekunka przyznała, że koty umierają i wtedy wyrzuca je do śmietnika. Przyznała również, że rozmnaża koty - w dniu interwencji w łazience znaleźliśmy 4 kociaki.

Kociakami opiekowała się niewidząca kotka - dziś wiemy już, że stan jej oczu to wynik powikłań po kocim katarze. Nie wiadomo, czy oczy całej piątki uda się jeszcze uratować...

Wszystkie odebrane koty są w bardzo złym stanie - przede wszystkim mają znaczną niedowagę, opiekunka nie posiadała odpowiedniej ilości karmy dla tylu zwierząt, więc podczas jedzenia wygrywał silniejszy.

Większość kotów ma chore oczy - te najbardziej chore trafiły od razu do klinik w Warszawie. Niektóre wymagają leczenia operacyjnego. Obecnie w szpitalach przebywa aż 17 kotów!

O życie kilku z nich walczą lekarze. Trzem kotom trzeba usunąć gałki oczne lub zaszyć oczodoły. Niektóre nie będą nigdy widziały. Jeden kot musi mieć poskładaną szczękę. 

Wszystkie koty mają problem z zębami - części kotów wypadły zęby, resztę czekają poważne zabiegi stomatologiczne. 

Część kotów ma niewydolność nerek, poważną leukocytozę. Wszystkie dostają antybiotyki, leki przeciwzapalne, są kroplówkowane. Większości trzeba wykonać badania USG. Wszystkie muszą jeść dobrej jakości karmę. Miną tygodnie, zanim koty jako-tako dojdą do siebie, o ile w ogóle uda się wszystkie uratować.

Koty dodatkowo wymagają socjalizacji. Ich stan psychiczny wynika głownie ze stanu fizycznego: bólu i dyskomfortu jaki odczuwają - niektóre od zawsze...

Leczenie kotów będzie bardzo kosztowne. Przyjęcie pod opiekę tylu tak mocno chorych kotów to poważne obciążenie finansowe. Jednak nie mieliśmy wyboru.

Do Schroniska w Korabiewicach trafiło natomiast 15 kotów (10 kocurów i 5 kotek). Są to koty w "lepszym stanie" (niewymagające leczenia szpitalnego) - są bardzo wychudzone, kilka z nich można objąć w pasie jedną dłonią. W wyniku niedożywienia i chorób są malutkie i drobne, część choć dorosła wygląda jak podrostki - wszystkie koty wymagają opieki weterynaryjnej i konsultacji u specjalistów a także kastracji.

Niestety u jednej z kotek test Felv wyszedł dodatni a u jednego kocurka dodatni wyszedł test Fiv. Koty są wystraszone, wymagają socjalizacji. Koty potrzebują karmy specjalistycznej. Zbieramy również na leczenie kotów, które cały cza trwa!

Ogromnie prosimy Was o pomoc w walce o życie tych kotów!

Leczenie kotów będzie bardzo kosztowne. Ale będziemy walczyć o każdego z nich, bo w końcu dostały szansę, której nie można zmarnować! 

Będziemy walczyć o każdego z nich, bo w końcu dostały szansę, której nie można zmarnować!