Ile nieszczęścia może spotkać taką małą bidę, jej życie ratuję już kolejny raz. Najpierw znaleziona jako kociak z okropnym kocim katarem, jednego oczka nie udało się uratować, na drugim została spora blizna. Kilka tygodni po operacji pojawiły się powikłania, niestety wdał się stan zapalny, z zaszytego oczka ściągaliśmy ropę antybiotyki, wyszliśmy na prostą. Niestety nie na długo ponieważ obciążony lekami organizm kilka miesięcy później zareagował zapalaniem trzustki, kroplówki , antybiotyki, po codziennych kroplówkach u weta po tygodniu można było znowu odetchnąć. Później przyplątała się nam jeszcze padaczka, której przyczyny nie udało się zdiagnozować, ale udało się ustabilizować lekami.
W międzyczasie jeszcze "tylko" zapalenie pęcherza, struwity i zasikany przez kilka tygodni dom, kiedy ten waleczny maluch został znowu wyprowadzony na prostą, nadeszła chyba najgorsza batalia do stoczenia, anemia i objawy neurologiczne, podejrzenie zapalenie otrzewnej i śmiertelny koci wirus, z którym można walczyć ale będzie to bardzo kosztowne. Wydałyśmy na leczenie już z pewnością kilkanaście tysięcy, dotychczas nie prosiłam o pomoc. Ale boję się że tej walki możemy same nie wygrać, a bardzo chciałabym móc ją podjąć, chociaż najbardziej zaczyna brakować mi już do niej siły. Diagnoza wciąż nie jest potwierdzona, przed nami kolejny dzień badań, a tylko wczoraj i dziś na diagnostyka , leki i kroplówki kosztowały 900zł. Musimy znaleźć przyczynę i podjąć leczenie. Ona jest taka dzielna, nie chcę zabierać jej szansy. Proszę chociaż o jakieś dobre słowo, że to co robię ma sens. Adoptując tego malucha nie miałam pojęcia na co się piszę, ale chcę ponieść za to odpowiedzialność i uratować jej kocie życie kolejny raz.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!