Cześć. Za kilka miesięcy kończę 37 lat. Odkąd pamiętam borykam się z akceptacją siebie. Rówieśnicy w czasach gimnazjum, liceum, studiach mieli także w tym udział. Zawsze zbyt duża, zawsze za mało wystarczająca. Zawsze zbyt brzydka by wzbudzić zainteresowanie ale zawsze łatwy kąsek do seksualizacji mnie. "Zezol", "kłak"(wada zgryzu ówczas), "gruba", "na co Ci taka gruba", "lubię szczupłe", etc. Od nadawagii po anoreksję. I tak ponad 30 lat. Wynikiem tego jest tragiczny stan moich piersi. Jestem dość ubitą kobietką ważącą 80 kg ale piersi mam po pępęk. Wieczne tycie i chudnięcie w poszukiwaniu siebie. W spełnieniu oczekiwań cholera wie kogo a w tym swoich.
W tamtym roku doszedl Chad... rak taty, demencja babci, stres w pracy...Walczę o siebie dzień po dniu.
Kremy to ściema, masaże to ściema. Gdy całe życie tyjesz i chudniesz biust nie ma prawa być jędrny gdy nosisz stanik D/E. Rozmiar nie ma znaczenia gdy nie ma jakości.
Akceptuje swoją lipodemie na udach, z trądzikiem dalej walczę, swoje nieidalne zęby i siwiejące włosy.
Nieakceptuję tych piersi. Są mi obce, płaczę gdy muszę na nie patrzeć, gdy muszę się rozebrać czy umyć. Nienawidzę ich.
Jeżeli może ktoś dołożyć cegiełkę i wspomóc będę szczęśliwa. Będę miała nadzieję że warto odkładać z pensji i otrzymać wsparcie Wasze tutaj, a dzień kiedy zrobię zabieg nastanie szybciej niż mogłoby mi się wydawać.
Wierzę że szczerość i otwartość popłaca.
Dziękuję za kązdy datek. Datkiem tym sprawicie że przyodzieje swoją nową skórę, którą różne przeciwności w życiu mnie pozbawiły.
Kinga.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!