Mam na imię Dorota i mam 35 lat i piszę błagając o pomoc.
Nie mam pojęcia czy przeczyta ktoś tę wiadomość, mam nadzieję, że tak.
Nie wiem jak nawet zacząć, ponieważ sądziłam, że nigdy nie będę musiała uciekać się do takich środków. Ale już w tym momencie nie mam wyjścia i szukam ostatniej deski ratunku.
Tonę w długach, w tym momencie ponad 500tyś zł wliczając w to bankowe kredyty i zobowiązania poza bankowe. Nie mam już w tym momencie wyjścia, bo żadnej pomocy nikt mi nie udzieli, nawet moja rodzina, która już raz mi przyszła z pomocą.
Jestem bezsilna…nie wiem co robić, nakazy sądowe do zapłaty, w tym również zpewnością w bardzo niedługim czasie pojawi się komornik…
Jest mi wstyd...to wszystko zaczęło się kilka lat temu w trakcie, kiedy moje małżeństwo przechodziło kryzys. Wydawałam więcej niż powinnam, moja pierwsza praca... Zadłużałam się coraz więcej i więcej, pożyczając, aby móc spłacićotwarte już zobowiązania. Potem przyszedł rozwód, śmierć przyjaciela. Nigdy nie byłam nauczona panowania nad finansami, w domu się przelewało a ojca zabrakło,aby mógł mi pokazać jak to powinno wyglądać..zginął jak miałam 7 lat. A mama...była w depresji próbując wychować pięcioro dzieci po stracie męża. Nigdy nienauczono mnie szczerości i otwartości, uczę się tego. Dlatego też pewnie jestem teraz gdzie jestem.
Teraz mam 35 lat, dobrą pracę, nawet bardzo dobrą ale już w tym momencie wcałości przeznaczaną na spłatę kredytów.
W kwietniu 2018 byłam już w takim stanie, że nie potrafiłam ukryć prawdy przedswoim partnerem, coś we mnie pękło i powiedziałam,że jest źle. Wtedy z pomocą przyszła siostra, która wraz z mężem wzięli kredyt, aby móc spłacić za mnie zobowiązania pozabankowe. Teraz spłacam im co miesięcznie 1016 zł i tak przez kolejne 8 lat.
I sytuacja przez chwilę była stabilna, ale prawda jest taka, że w tym czasie kiedy odważyłam się powiedzieć prawdę, tej 100% prawdy nie powiedziałam ile tego zobowiązania tak naprawdę było.
Mój partner nie zostawił mnie, ale kilkukrotnie miał taką myśl. Nie mam dzieci na utrzymaniu, własnego mieszkania czy samochodu, nie mam nic i teraz jestem w podobnej sytuacji a może i gorszej, jeśli patrzeć z perspektywy kwot do spłat.
Chciałabym w końcu pomyśleć o przyszłości i założeniu rodziny, ale jak to mogęzrobić w tym momencie? Żyję w strachu, stresie, myśląc o najgorszym.
Nie wiem co mam zrobić, nikt nie chce już mi pożyczyć ani złotówki. Nie mogę się przyznać przed rodziną, bo ta się ode mnie odwróci a partner zostawi za to,że po raz kolejny nadużyłam jego zaufania.
Wszystkie zobowiązania mam udokumentowane, świeży raport z BIK, nie próbuję nikogo naciągnąć. Potrzebuję pomocy.
Nie wiem czy ktoś jest w stanie mi pomóc? Wierzę w dobrych ludzi. Pewnie domyślają się państwo w jakim stanie mogę być w tym momencie, skoro odważyłam się napisać. Jesteście ostatnią deską ratunku w tym momencie. Błagam o pomoc i zrozumienie.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!