
Hej, jestem Szymek.
Końcem września dostałem drugą szansę od życia, a dokładniej - nowe serce. Tak, przeszedłem operację przeszczepu serca i póki co można powiedzieć, że wszystko się udało. Jednak jeszcze wiele przede mną. Ale zacznijmy od początku.
2023 rok był dla mnie bardzo ciężkim rokiem. Wiele się wydarzyło, jednak najgorsza była utrata jednej z najbliższych mi osób - mojego taty. Mniej więcej pół roku później, kiedy wyjechałem za granicę do pracy, aby odbić się finansowo, zacząłem odczuwać coraz większe dolegliwości. Wyjście po schodach zaczęło mi sprawiać problemy. Udało się umówić wizytę u kardiologa i okazało się, że mam poważnie chore serce. Musiałem więc wziąć przymusowe wolne i zostałem z niczym.
Tak zaczęła się diagnoza - dostałem informację, że prawdopodobnie będę wymagał przeszczepu, ale na spokojnie - miałem na swoim sercu przeżyć jeszcze 10–15 lat. Dwa lata później jestem już po przeszczepie.
Przyczyną tego wszystkiego było ARVD - arytmogenna kardiomiopatia prawej komory. To średnio sympatyczna choroba. W każdej chwili moje serce mogła zaatakować tzw. „burza prądów”. Gdyby do tego doszło, mogłaby to być pierwsza i zarazem ostatnia taka sytuacja w moim życiu. Początkowo mój stan się poprawiał - dzięki lekom serce coraz lepiej pompowało krew, dlatego trafiłem na planową listę do przeszczepu, aby spokojnie czekać na nowy organ. Jednak z czasem nawet leki przestały pomagać i serducho coraz gorzej sobie radziło. W końcu trafiłem do szpitala, a lekarze podjęli decyzję o przeniesieniu mnie na pilną kolejkę.

Wesele mojej siostry spędziłem w szpitalu, jednak wydarzył się cud. Dzień po weselu, w trakcie poprawin, dostałem informację, że znalazło się serce dla mnie, a operację zaplanowano na godzinę 11:00 następnego dnia. Kiedy poinformowałem rodzinę, wszyscy byli w szoku! (Oczywiście powiedziałem im dopiero rano, żeby nie psuć im poprawin :D).
Po operacji obudziłem się chyba na drugi dzień - ciężko powiedzieć, bo przez ilość leków mało pamiętam, co się wtedy działo. Ilość kabelków i rurek wystających ze mnie przerażała, ale i tak najgorsze były halucynacje i rozdwojenie jaźni, które nie pozwalały mi spać w nocy. Na szczęście dzięki pomocy psychiatry udaje mi się teraz przesypiać noce. Wciąż jednak biorę leki, które mi to umożliwiają.
Muszę przyznać, że początki były ciężkie. Nieprzespane noce, totalny brak sił, wszystko smakowało jak karton, więc trudno było cokolwiek zjeść. Ciężko było się poruszyć, żeby nie zahaczyć o kabelki albo dreny wystające z brzucha. Pamiętam pewien poranek, kiedy naprawdę nie chciałem wstawać. Tego dnia pokiwałem jedynie głową doktorowi i zrezygnowany powiedziałem, że nie mam już siły, że ja już nie chcę. Odpowiedział mi tylko, że nie mogę się poddawać i muszę walczyć - miał rację.

To był zarazem najgorszy i najlepszy dzień po przeszczepie. Czułem się naprawdę wykończony i miałem wrażenie, że już nigdy nie wyjdę ze szpitala. Jednak dzięki wsparciu, jakie otrzymywałem od rodziny, pielęgniarek, salowych, opiekunów, rehabilitantów i lekarzy mogę dziś powiedzieć, że jestem w miejscu, w którym jestem. Ilość ciepła i wsparcia, jaką dostałem tamtego dnia (i do końca pobytu), pomogła mi odbić się od dna. Od tamtej pory czułem, że będzie już tylko lepiej!
Zacząłem nabierać sił, jedzenie powoli zaczynało mieć smak, a ja chciałem się ruszać. Cały czas miałem wiele obaw, ale wiedziałem, że muszę ćwiczyć, muszę jeść i przede wszystkim - muszę chcieć wyzdrowieć. Pierwsza biopsja wykazała mocny odrzut przeszczepionego organu, jednak udało nam się to opanować i każda kolejna była już tylko lepsza :)
Po miesiącu wróciłem do domu. Pierwsza wizyta w aptece mnie przeraziła - myślałem przed przeszczepem, że biorę dużo leków, ale teraz mam ich dwa razy więcej. Oczywiście wszystko kosztuje. Tak samo jak dojazdy do Zabrza - to tam miałem przeszczep i to tam teraz jeżdżę na kontrolne, cykliczne badania oraz konsultacje z lekarzami. Jest to jednak ponad 200 km stąd (pochodzę z Nowego Sącza), a ze względu na mój stan nie jestem jeszcze w stanie podróżować pociągiem ani sam prowadzić samochodu, co wiąże się z koniecznością każdorazowego szukania kierowcy i kosztownym transportem.
Do tego dochodzi rehabilitacja - zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Do psychologa chodzę już od jakiegoś czasu - wcześniej, między innymi po to, by przygotować się do przeszczepu, a teraz, żeby wrócić do zdrowia. Przy okazji dowiaduję się o sobie wielu rzeczy. To prawda, że wiele naszych dzisiejszych zachowań ma swoje źródło w przeszłości, a dokładniej - w dzieciństwie.
Aktualnie jestem bez pracy. Kiedy skończył mi się okres L4, dostałem wypowiedzenie. Udało mi się uzyskać zasiłek rehabilitacyjny, jednak to nie wystarcza, by opłacić mieszkanie, zapewnić jedzenie, leki, wizyty u specjalistów, badania i transport… Kiedy tylko zdrowie mi pozwoli, będę chciał wrócić do pracy, jednak na to muszę jeszcze trochę poczekać.
Ta operacja nauczyła mnie jednak jednej rzeczy - kiedy na początku nie byłem w stanie sam usiąść, napić się czy nawet załatwić podstawowych potrzeb fizjologicznych, człowiek zaczyna doceniać każdą, nawet najmniejszą rzecz. Jeszcze niedawno musiałem na nowo uczyć się siadać, wstawać, chodzić, schylać, myć zęby, jeść - zupełnie jak małe dziecko. I szczerze - każda z tych rzeczy była dla mnie ogromnym sukcesem. Pierwszy raz, kiedy wypiłem całą herbatę ze smakiem, zjadłem cały obiad, wstałem i zrobiłem kilka kroków - wtedy zacząłem doceniać najmniejsze rzeczy. Jestem wdzięczny, że dostałem drugą szansę i że jest na tyle dobrze, że mogę pisać tę wiadomość do Was!

Bardzo wiele szczęścia spotkało mnie na mojej drodze, a przede wszystkim – otaczają mnie wspaniali ludzie, na których zawsze mogę liczyć ❤️
Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wiele dni rehabilitacji i pracy przede mną, zanim wrócę do pełni sił. Szczerze powiem, że na nic tak nie czekam, jak na moment, w którym znów będę mógł biegać i cieszyć się wolnością, słońcem i tym, że mogę, że jestem w stanie coś zrobić sam. Chcę też pomóc mojej mamie, jak tylko się da - mieszkamy teraz we dwójkę, a ona bardzo mi pomaga. W ten sposób chciałbym choć trochę odciążyć ją od codziennych kosztów. Nadchodzi zima, a rachunki niestety będą tylko rosnąć.
Jestem wdzięczny za każdą pomoc - w każdej postaci. Czy wpłacisz symboliczną złotówkę (a naprawdę każda z nich się liczy), czy udostępnisz zbiórkę, powiesz znajomym albo po prostu przeczytasz i wspomnisz o mnie w modlitwie 😊 Za to wszystko jestem niezmiernie wdzięczny!
Bardzo dziękuję też za poświęcony czas na zapoznanie się z moją historią.
Każdemu zostawiam od siebie wielkie serducho, bo teraz już mogę! ❤️

Ps. Jeżeli masz ochotę obejrzeć mały wywiad ze mną to zapraszam tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=09aRrXwOtc0
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Natiii
Powrotu do zdrówka ❤️
Kamil Palonek
Dużo zdrowia życze
Anonimowy Darczyńca
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, dużo wytrwania i sił do dalszej walki o lepsze jutro.😀
[email protected] R
Szymek dużo zdrówka, trzymam kciuki!🩵
Mieszko i Daniel
Dużo zdrowia, trzymamy kciuki ❤️