KociŁapka to ja :) Kwota zbiórki jest kosmiczna, ale to nie jest mój cel. Nawet 1zł, 12zł, czy 46zł osiągnięte na tej zbiórce już Nam (mi i bezdomniakom pod moją opieką) bardzo pomoże :)
Aktualnie moje kocie stado to 11 kociaków, w tym 6 "domowych" mruczków - rodzinka ze stodoły, która dziś byłaby o połowę mniej liczna, gdyby nie czujne ucho psa, który szczekał "bez powodu" na drewtunie przez dwa dni, bo słyszał płacz uwięzionych pod stosem drewna miesięcznych kociaków. Mama tej trójki kociąt - najdziksza z najdzikszych kotek jakie znam, aktualnie grzeje pupkę na moich kolanach razem ze swoimi dzieciakami już piąty rok <3 Dwa pozostałe domowe kociołki to potężny kocur, słodki bandyta, szef wszystkich szefów, obrońca ładu i spokoju oraz bezpieczeństwa całego stada. Gdy czuje, że zbliża się niebezpieczeństwo pójdzie w ciemno nawet na dzika (tak, na dzika, to nie żarty) ! Zaraz po przybyciu kocura zjawiła się kolejna rodzinka .. w zasadzie to chyba on ją do mnie przyprowadził.. Kotka z trzema kocurkami, chore, głodne, wyrzucone przed świętami z ciepłej piwnicy.. po kilku tygodnich na plac sąsiada przybiegła mała biała kulka <3 najprawdopodobniej córeczka szeryfa. Możliwe, że również siostra tych trzech kocurków. Była sama , miała około miesiąca i gdy poszłam zobaczyć co to za kociak biega sam miedzy ciągnikami wspięła się na mnie krzycząc "zabierz mnie stąd, przytul, zimno mi! " .. zabrałam, wykąpałam, nakarmiłam, ululałam na kolanach i tak oto ten mały diabeł dołączył do mego domowego stada :) Gdy już myślałam, że więcej kotów nie można mieć.. nikt nie chciał adoptować kociaków.. nikt nie chciał adoptować dorosłych kotów.. zdrowych, cudnych kotów, które odwdzięczają się niesamowicie za wszystko, chodzą przy nodze na spacery lepiej niż niejeden wyszkolony pies.. okazało się, że to dopiero początek.. więc później pod moje skrzydła trafił kocur z klapniętym uszkiem - dorosły, bezdomny, stłamszony życiem kocur, którego mijało codziennie setki samochodów i przechodniów.. siedział przy drodze i chyba już pogodził się ze swoim losem.. czekał po prostu na śmierć.. inaczej opisać tego nie umiem.. on po prostu tam siedział, codziennie w tym samym miejscu i na szczęście po kilku próbach podejścia do jegomościa, nie miał już sił uciekać w zabudowania i udało mi się go zabrać <3
Po około roku pojawiła się ona .. koteczka, wychudzona do granic, przemarznięta, "dzika".. jak się okazało wcale nie była taka dzika na jaką wyglądała, była po prostu wystraszona i potrzebowała tylko chwili, by wejść na kolana i sie przytulić <3 Niestety tej ślicznotki już ze mną nie ma :( koteczka miała wrodzoną chorobe nerek, a w zasadzie wrodzoną wadę nerek, dysplazje.. do tej pory zastanawiam się, czy mogłam dać jej jeszcze czas, mimo tego jak bardzo było źle? :(
Wszystkie te "bezdomne" koty mieszkają ze mną. Noce spędzają w domkach, budach z wolierami przy moim domu. W dzień całe stado towarzyszy mi przy pracy, nie oddalają się za daleko, chodzą ze mną na spacery, nawet te dalsze, do lasu, do wsi oddalonej o kilka km.. zawołane są przy mnie w sekundę. Te koty, które zostały skrzywdzone przez ludzi .. koty bezdomne, "wiejskie kotki", które miały sobie poradzić same łapiąc myszy, wyrzucone z piwnic w mrozy, omijane przez wszystkich, umierające przy drodze, w polach, przy gospodarstwach i domach "ludzi".. o ile tak można nazwać tych, którzy mogli codziennie patrzeć na te spodlone "wolnym" życiem, błagające o pomoc istoty :( te koty są tak wdzięczne, tak mądre i oddane.. To jaki mają one do mnie stosunek zaważyło na decyzji, że zostają ze mną już do końca... I tu pojawiają się.. pieniądze :/ przy 11 kotach suplementy, mięsko (barfujemy) i leki w razie konieczności to spore koszty, więc postanowiłam założyć zbiórkę, na której możecie wesprzeć kociaki bezdomniaki - a jest ich aktualnie piątka <3 Wszystkie moje koty dostają codziennie probiotyk Flora Balance ze względu na wyższy mocznik w badaniach krwi przy mięsnej diecie (w normie, ale podaje im go w razie wu), omegi oraz całą game innych suplementów stosowanych w barfie, który robię raz lub dwa razy na miesiąc (na miesiąc jedzą około 60kg mięcha, nieraz więcej - wszystko zależy od przepisów, które tworze sama i mięska które aktualnie mogę kupić w większej ilości)
Co do kocików to niektóre z nich są już zaszczepione, po zabiegach stomatologicznych, przeglądach, badaniach.. tylko jeden kocur jeszcze jest nie wykastrowany, pół dziki, niedawno wyłapany z poprzedniej "miejscówki" i przywieziony pod dom. Lada moment straci klejnoty - oczywiście nie jest wypuszczany z woliery :) .. dwa koty wymagają jeszcze pracy, by dać się bezpiecznie "obsłużyć" u weterynarza bez większego stresu dla nich i dla mnie i szkód w gabinecie xD reszta jest w pełni "obsługiwalna".
Ogólnie mogłabym pisać o nich cały miesiąc, więc na tym już skończe i od razu z góry dziękuje za każde nawet najmniejsze wsparcie <3
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!