Regina Koczorowska
Hej hej spieszę z aktualnościami. Rysiulek nareszcie dziś przeszedł zabieg kastracji,czuje się dobrze dochodzi do siebie w domu. Wrzucę kilka zdjęć żeby pokazać jak wyglądają Nasze wyprawy do weterynarza.
Aktualizacja.
06.04.2025 r.
Rysiulek jest już po wszystkich planowanych zabiegach. Do tej pory borykamy się z nadmiernym wylizywaniem sierści u Ryśka i podejrzeniem astmy. Jednym z objawów jest nawracający kaszel. Na tą chwilę działamy w kierunku alergii,ale sprawdzamy też inne możliwe opcje. Czekam na wyniki próbek kału pod kątem nicieni płucnych. Rysiu dostaje dosyć drogi lek Apoquel który wycisza objawy kaszlu i wylizywania. W planach mamy również zmianę leku Seronil na Amitryptyline,która to wykazuje większe działanie przeciwlękowe. Pomimo,że Rysiulek Nam się pięknie otworzył to nadal jest dosyć lękowy. Z powodu tych wszystkich dolegliwości nikt nie zdecydował się na zaoferowanie mu domu tymczasowego lub stałego.
Cześć i czołem. Jestem Rysiek. Pojawiłem się na osiedlu ni stąd, ni zowąd. Nikt mnie nie znał, nikt nie kojarzył. Żyłem sobie tą swoją kocią bezdomnością 3 msc. Dokarmiały mnie osiedlowe dobre dusze, ale nigdy nie pozwoliłem się dotknąć. Chyba sam nie pamiętam co przeżyłem i jak bardzo odcisnęło to piętno na moim życiu. Pamiętam tylko, że ciocia zwróciła uwagę, że robi się coraz zimniej a ja wyglądam coraz gorzej. Smarki wisiały mi pod nosem, zamiast normalnego oddechu charczałem. Potem był tylko TRZASK! Zwabiony zapachem kociej karmy, dałem się zamknąć w klatce łapce. Tak trafiłem do cioci, która dała mi chwilowy dach nad głową. Nie było łatwo, bo ciocia nie mogła mnie zabrać do siebie. Szczęśliwie zgodziła się mnie zatrzymać i podratować Pani Babcia, której wiernie towarzyszę przy śniadaniach. Ma trochę ze mną skaranie boskie, bo jest mi bardzo ciężko uczyć się, czym jest dom. Zdarza mi się w panice uciekać i wciskać w najczarniejsze zakamarki domu. Ciocia i Pani Babcia dbają o mnie. Podają antybiotyki, leki, suplementy. Katar udało nam się ogarnąć, ale pojawił się drugi problem, który wymagał zawiezienia mnie do kociego lekarza. Jacie kocie! Co to była za wyprawa! I tak w 3 Króli na czerwonym sygnale trafiłem do lekarza. Poprzedni antybiotyk był za słaby. Oddech mocno mi świszczał, przez chore zęby straciłem apetyt i nie mogłem się wysiusiać. Strasznie się bałem tej wizyty. Wszystko było dla mnie obce i nowe a mnie bardzo bolało. Szczęśliwie udało nam się zrobić pełną diagnostykę. Krew mam git, pęcherz też. Testy na Fiv/Flev ujemne, więc pani doktor stwierdziła że te moje siuśki będą na podłożu nerwowym. Od tygodnia dostaje psychotropy, żebym się troszkę uspokoił i wiecie co? Sam czuje, że jest lepiej. Pięknie trafiam do kuwety.
I na tym koniec dobrych wiadomości, bo zostawiłem ciocię z długami u kociego lekarza. Wiem, że czeka nas dalsze leczenie, mam zęby do wyrwania i chcą mnie pozbawić jajec! Ciocia obiecała że później mi znajdzie najlepszy dom pod słońcem, który zrozumie jak się ze mną obchodzić, bo Pani doktor stwierdziła, że gdybym został na dworze, już bym nie żył. Niestety sam tego wszystkiego nie opłacę. Moją jedyną walutą jest mruczenie. Pomożecie?
Zbiórka ma na celu zebranie środków na pokrycie faktury za dotychczasowe leczenie Ryśka oraz na zabiegi jakie są planowe w najbliższym czasie. Usunięcie zębów oraz zabieg kastracji. Wypłacone kwoty będę na bieżąco rozliczać wstawiając opłacone paragony.
Hej hej spieszę z aktualnościami. Rysiulek nareszcie dziś przeszedł zabieg kastracji,czuje się dobrze dochodzi do siebie w domu. Wrzucę kilka zdjęć żeby pokazać jak wyglądają Nasze wyprawy do weterynarza.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!