Nie wiemy jak zaczęło się jego życie. Nie wiemy, czy był czyjś. Nie wiemy jak to się stało, że jego życie przybrało taki, a nie inny obrót. Teraz najważniejszym dla nas jest wyciągnąć go z bagna, w którym się znalazł.Został znaleziony w małej miejscowości Szczytna obok torów.
Szybko okazało się, że ten wówczas dwumiesięczny szczeniak jest sparaliżowany od pasa w dół. Nie mogliśmy wyjść z rozpaczy patrząc na jego bezwładne tylne łapki. Oczywistością dla nas stało się, że trzeba dzieciaczkowi pomóc i ratować go na wszelkie sposoby.
Zaczęliśmy szukać lekarzy, a że nie mieliśmy wcześniej takiego przypadku pytaliśmy ludzi o specjalistów do których warto się udać. Częstą odpowiedzią było nazwisko pewnego dość sławnego doktora z Wrocławia. Ten niestety pomylił się w diagnozie stwierdzając, że Willy ma wylany rdzeń i że już nic nie da się zrobić w kwestii tego, żeby stanął na wszystkich czterech łapach. Dodamy, że osobiście nie poświęcił wiele czasu szczeniakowi tylko wypowiadał się na podstawie badań innych pracowników. W klinice zaproponowano nam uśpienie Malucha, ale nie chcieliśmy o tym słyszeć. Kazano nam klatkować go przez dwa tygodnie.
Willy od początku był bardzo dzielnym, pozytywnym i chcącym żyć psiakiem. Nigdy nie skarżył się na ból i wiecznie był skory do zabawy mimo iż nie mógł bawić się tak, jak bawią się jego rówieśnicy. Jak moglibyśmy mu to życie wraz z całą jego radością odebrać?
Niestrudzenie każdego dnia myliśmy go z dużą częstotliwością, pomagaliśmy załatwić potrzeby fizjologiczne, dawaliśmy zastrzyki i leki, masowaliśmy jego nic nieczujące kończyny, dbaliśmy by nie miał odparzeń, karmiliśmy wszystkim co najlepsze i zapewnialiśmy atmosferę, w której czuł się kochany oraz bezpieczny.
Nie poddawaliśmy się, szukaliśmy innego specjalisty i tak trafiliśmy na dr Novaka, który mógł przyjąć naszego biedaka w Bielsku-Białej. Tam też się z nim udaliśmy, gdy tylko stało się to możliwe.
Dr Novak, wspaniały, rozważny i mądry człowiek dokładnie obejrzał Willego, poświęcił wiele czasu na wytłumaczenie nam co i z czego się wzięło, a także stwierdził, że rdzeń jest zmiażdżony, a nie wylany. I że usechł, a gdyby operować go wcześniej, być może mógłby chodzić. Wtedy runęły wszystkie nasze nadzieje związane z tym, że zaczęły łapać się nerwy, że chłopczyk podnosił ogonek do góry, gdy się załatwiał, że łapka reagowała, gdy nacisnęło się drugą... bo mimo iż nerwy łączyły się ze sobą, to bodziec nie docierał do mózgu.
Jest za późno na to by Willy chodził, ale nie jest za późno by poprawić komfort jego życia. Nie jest za późno, by nie dostał podkurczy i zaniku mięśni.
Obecnie znajduje się w klinice w Bielsku-Białej pod okiem doświadczonych i czujnych rehabilitantek, które go masują w wykwalifikowany sposób, rehabilitują na bieżni wodnej i dbają o jego prawidłowy rozwój.
Pobyt w klinice kosztuje nas 100zł na dzień, a cała rehabilitacja powinna trwać cztery miesiące, co daje pełny koszt 12 000 złoty. Mamy już pieniądze by opłacić pierwszy miesiąc. Marzymy o tym, by uzbierać pozostałą część kwoty, ale to ogromne wyzwanie. Nie poradzimy sobie sami, dlatego prosimy Was o pomoc, by ratować dzieciństwo tego uroczego i zabawowego stworzenia...
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wioletta
Kochani, mobilizujcie się w zbiórce pieniążków na rehabilitację pieska. Nie pozwólmy, aby zatrzymał się na początku drogi. Informujcie znajomych, niechaj ruszy lawina dobrych serc i otwartych portfeli. Ten psiak walczy. Pomóżmy mu !!!!