Witam.
Od pół roku gryzłam się z myślami czy opisać po krótce tą głupią historię. Są ważniejsze zbiórki na tego typu stronkach. Nie będę się rozpisywać o mojej chorobie, bo można leczyć (niestety nie wyleczyć, no ale są Ci co mają gorzej) i śmiertelna nie jest.
Zaczynając od początku, to od razu po uzyskaniu pełnoletności robiłam wszystko żeby uciec z domu, co prawda miałam co jeść i tak dalej... jednak nie zawsze "patologia" jest biedna. Od małego życie dziecka poniżanego przez rodziców, patrzenia jak ojciec podczas "urlopu" wraca do domu pijany zanim wyjdziesz do szkoły itd.
Od razu po podjęciu pracy jako sprzedawca w jednej sieci franczyzowej, żeby wyprowadzić się od rodziców wynajęłam mieszkanie i powiedzmy, że jak się z nimi nie widuję to moja psychika ma się w miarę dobrze.
Wiem, że w tym momencie przynudzam, ale to krótkie streszczenie ma na celu wyjaśnienie dlaczego muszę prosić obce mi osoby o to żeby mi pomogły.
Początkowo pracowałam jako sprzedawca u kogoś. Gdy mieszka się samemu, nawet wynajmując najtańszą kawalerkę w okolicy trzeba pracować ponad etat żeby mieć na życie. Większość czasu spędzasz w pracy więc nie masz życia prywatnego. Po dwóch latach się przyzwyczajasz, kupujesz chomika żeby mieć do kogo gębę otworzyć i nawet nie zauważasz jak mijają następne i dobijasz do trzeciej przeceny. Jednak szefowie postanowili zamknąć interes i się rozstać. Wizja zastania bez pracy gdy musisz zapłacić rachunki. Ktoś mnie namówił żebym wzięła na siebie taki sklep skoro pracując kilka lat u kogoś nauczyłam się czegoś więc powinnam sobie poradzić. W ten sposób od kilku lat jestem uwikłana w franczyzę. Na początku było wszystko ok. Jednak popełniłam błąd zatrudniając dwie osoby, które okazały się złodziejami. Dzięki posiadaniu umów mogłam wyciągnąć konsekwencje, jednak nie do każdego miejsca sięgają kamerki.
Najgorsze jednak zaczęło się później. Od ponad roku nie ma dnia żeby nie było kradzieży lub niszczenia towaru w sklepie. Policja najczęściej... powiedzmy, że ma ciekawsze sprawy na głowie niż szukać złodziejaszka, który ukradł coś w sklepie za mniej niż 500 zł, gdzie kradzieże zdarzają się na kwoty niewiele mniejsze. Przy jednym zgłoszeniu na dziesięć sprawa trafia do sądu, wyrok nawet jak zapadnie to muszę iść do komornika, który nie ma z czego ściągać długi, bo dochodu nie ma....
Chce rozwiązać tą umowę, jednak będę musiała zapłacić za towar który został ukradziony ze sklepu. Chcę móc wreszcie zacząć żyć jak człowiek, który ma w życiu coś więcej niż pracę na dwa etaty.
Mam nadzieję, że może znajdzie się kilka osób, które zechcą pomóc.
Dziękuje każdemu, kto chociaż przeczytał do końca tą nudną i żałosną historię mojego życia.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!