Witajcie!
3 lata temu podczas spontanicznego USG, a późniejszej biopsji dowiedziałam się o nowotworze złośliwym tarczycy, gr. VI. Jak najszybciej umówiłam się na operacje w celu usunięcia narządu, odbierając histopatologie okazało się, ze nowotwór dał przerzuty na 27 węzłów chłonnych, które także wycięli. Pół roku później miałam leczenie uzupełniające na drugim końcu Polski - jod promieniotwórczy. Jest to specjalna kapsułka, którą podaje się będąc w izolacji, po czym następuje 2 tyg kwarantanny. Pół roku później czekała mnie kontrola - wiadomość: WZNOWA! Markery z krwi były dość wysokie, by jasno ocenić, ze nowotwór powrócił i gdzieś jest w moim ciele ponownie, a leczenie jodem niestety nie pomogło… W tamtym okresie problemem nie był sam nowotwór, a zlokalizowanie go. Przeszlam badanie scyntygrafii, ktora nic nie wykazałao,dano mi skierowanie na PET, który także nie przyniósł rezultatów, w międzyczasie miałam robione 4 razy USG szyi, gdzie dopiero za tym 4 razem lekarz przyczepił sie do jednego wezelka niepasującego mu na monitorze. Ponowna biopsja. Potwierdzenie - biopsja przemawia za obrazem raka złośliwego. Umówienie się po raz kolejny na stół - wycinka 13 węzłów/ z czego w 8 przerzut. Pół roku później ponowne podanie jodu promieniotwórczego - największa możliwa dawka jaką dysponuje ośrodek. Niestety, końcowe badania krwi przy wyjściu dały obraz, ze nowotwór jest w moim ciele ponownie! Znowu problem z wykryciem, skierowanie na tomograf z kontrastem - NIC. Jestem już całkowicie bezsilna, jak to możliwe, ze rak może być rakiem widmo a wszelkie nowoczesne maszyny go nie wykrywają?! Chciałabym już odetchnąć psychicznie, znaleźć kogoś kto mnie pokieruje/ podpowie co dalej.. bardzo proszę o pomoc!
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!