Dzień dobry,
Jesteśmy rodziną 2+1. Jestem Anna i jestem chora na raka piersi. Przez moją chorobę podupadliśmy finansowo. ze strachu konsultowałam się z innymi onkologami, robiłam dodatkowe badania prywatnie lub badania obowiązkowe ale termin „pilny” na NFZ był zbyt odległy. Niestety moja choroba nas trochę zrujnowała. Mamy co jeść, mamy za co opłacić rachunki ale wszystko jest wyliczone praktycznie co do złotówki.
Niestety miękkie serce na cierpienie zwierząt nie pomaga nam się odbić. Dziadków suczka rasy beagle (prawie 11 letnia) od dłuższego czasu krwawiła. Z racji, że są to osoby starsze ( 70 letnie) to nie przywiązywali uwagi do tej sytuacji. Zabrałam psa na własny koszt do weterynarza. Tam dowiedziałam się, że jest to ropomacicze otwarte i ratunkiem jest operacja, ponieważ w każdej chwili może się pogorszyć lub zamknąć i dojść do zakarzenia i śmierci psa w męczarniach. Dziadkowie nie mieli a może nie chcieli wydawać takich pieniędzy na operację i badania a my z mężem i synem nie mogliśmy odpuścić i skazać Fifki na cierpienie (i tak już z tym wszystkim chodziła 2 miesiące). W dniu wczorajszym tj. 1.07.2024 byłam z Fifką na pobraniu krwi (180zł) podaniu antybiotyków (150zł) nie wzięłam od weterynarza paragonu. Dzisiaj tj.2.07.2024 była wykonana operacja u Fifki (900zł), tym razem pilnowałam żeby zabrać paragon. Jutro tj. 3.07.2024 Fifka ma mieć wizytę kontrolną za 70 zł i za kolejne 10 dni również ma się taka wizyta odbyć.
za leczenie dziadków psa zapłaciliśmy z ciężkim sercem, ale inaczej postąpić nie mogliśmy. Niestety na coś nam zabraknie, albo na jakieś rachunki albo na życie.
Dlatego jeśli ktoś miałby ochotę nam pomóc to będziemy bardzo wdzięczni.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!