Choroba zabiera nam najlepszego przyjaciela...
Gdy zobaczyliśmy ogłoszenie o znalezionym na śmietniku rudasie że świeżbem w uszach w Gdańsku wiedziałam , że mnie potrzebuje . Przepłakałam całą noc bijąc się z myślami czy w wynajmowanym pokoju mogę stworzyć mu dom, następnego dnia jechałam już pociągiem do Gdańska aby wieczorem wrócić do domu z moim najlepszym przyjacielem.
I tak minęło 5 lat jak byliśmy razem na dobre i na złe a złego było całkiem sporo , częste problemy z pęcherzem częste wizyty u weterynarzy i ciagłe koszta, które w normalnej sytuacji dawaliśmy radę pokryć .
Jak to w życiu bywa wszystko się zmienia a przyjaciel zostaje. Harry je specjalną karmę , codziennie bierze leki zakwaszające aby problemy z pęcherzem nie wróciły .
Mimo to był silnym względnie zdrowym kotem ,dopóki nie pojawił się uporczywy katar i kichanie . Myślałam, że się przeziębił podobnie jak weterynarz.
1 tydzień antybiotyk -brak poprawy
2 tydzień kolejna wizyta , antybiotyk -brak poprawy
3 tydzień weterynarz robi RTG i stwierdza zapalenie płuc , tydzień jeżdżenia na zastrzyki -brak poprawy
Kolejna wizyta u lekarza i propozycja rynoskopii badania kamerka w nosie czy nie ma polipa . Jeszcze wtedy nikt nie mówi o raku . Wizyta odległa, trzeba czekać ponad tydzień ale cóż takie badanie. Dzwonię do jednego lekarza do drugiego ale termin wizyty wszędzie podobny .
Widzę każdego dnia jak mój Harry się męczy ,jak moja prawie 3 letnia córka opiekuje się nim i zapewnia go o wyzdrowieniu .
Przyszła niedziela Wielkanocna , godzina 5 rano słyszę niesamowity ryk , biegnę Harruś leży cały sztywny , ciężko dyszy , nie może schować pazurków opada mu część pyszczka . Jedziemy na dyżur lekarz daje leki przeciwzapalne , mówi że trzeba dotrwać do środy do badania rynoskopii.
Wracamy do domu i wtedy dopiero się zaczęło objawy neurologiczne padaczka , wycie , omamy , język na wierzchu , nie poznaje nikogo . Znowu szybki transport do weterynarza leki i zostaje na obserwacji .
Dzisiaj jest środa będzie miał badanie dotrwaliśmy , wyniki krwi są złe wskazują na uszkodzenie wątroby , bądź trzustki , na cukrzycę być może rak. Nie wiem co będzie dalej ale chcę walczyć . Bo to przyjaciel mój i mojego dziecka .
Niestety każda wizyta , każde pobranie krwi , każdy zastrzyk czy noc w zwierzęcym szpitalu to ogromne koszta . Ja będąc kosmetyczką w obecnej sytuacji epidemiologicznej (koronawirus) zostałam tylko z rachunkami bez żadnego przychodu . A teraz mój przyjaciel potrzebuje mojej pomocy , dlatego błagam Państwa o pomoc o każdą złotówkę , która pomoże mi go uratować , to względnie młody kocurek 🐈, do tej pory w klinice zostawiłam około 1500zł , rynoskopia to kolejne 400zł , operacja jeśli to będzie polip od 700zł w zwyrz , ostatni pobyt w szpitalu to koszt 500zł , poranna wizyta ponad 100zł, a jeszcze przed nami szpital , leki , USG , pobranie krwi i kolejne wizyty a także rezonans którego koszt to 1000zł.
Nigdy nie prosiłam o pomoc jednak teraz zdrowie naszego przyjaciela jest najważniejsze. Już nigdy nie nakrzycze na niego za obdartalą kanapę i zjedzone kwiatki w wazonie ,czy obgryzione wszystkie tulipany w ogródku tylko żeby już mógł znów skakać i rozrabiać jak wcześniej :(
Harruś już po operacji , dziękuję Wam wszystkim za zaangażowanie , wykryto dwa guzy z czego jeden został wycięty , teraz mam nadzieję , że zostanie nam zmierzenie się z cukrzycą oraz zapaleniem trzustki i wątroby ❤️
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Sąsiedzi
Żeby zdrowiał 💕