No dobra, ja stoję z boku ale zdarza się, że jestem potrzebny przy łapance bo dzielnica czy miejsce podejrzane, Gdy trzeba jakieś ciężary nosić to jestem. Jestem z boku, ale o ich działaniach wiem wszystko, bo widzę, słyszę i podtrzymuję ją na duchu. Pamietam jak zaczęło się od kotki z kociętami na cmentarzu przy grobie jej mamy. Sama nie mogła, bo mieliśmy kotka z panleukopienią i aby nie narazić żadnego istnienia organizowała pomoc zdalnie. Poznała ludzi z empatią, którzy stanęli na wysokości zadania wzajemnie się nie znając. Udało się szcześliwie odratować matkę i wychować maluchy. To były ich pierwsze wspólne kocie zmagania. Tak się poznały. Ona czyli Monika z pomocą innych dobrych tak zwanych kocich ciotek namacalnie ogarniała koty. Jeżdziła do weta, do DT, na wizyty. Moja żona niańczyła Jego, śmierlelnie chorego maluszka i drżała o resztę stada. Jedna i druga akcja zakończyła się happy endem. Potem były inne. Często bardzo chore, umierające, skrzywdzone. Maleńkie i stare. Widziałem na własne oczy. Każde z Nich było bezbronne. Wiadomo, że we dwie mimo chęci największych to czasowo słabo to wyglądało, a często trzeba było w kilka miejsc się udać więc zawołały o pomoc. Zjawiła się Ona czyli druga Monika i dziewczyny połączyły siły. Wspólne pomysły podział obowiązków co która może i kiedy i jak. Łapały, ratowały i się martwiły. Kotów przybywało i obowiązków. Widziałem czasem jej zmęczenie, i skupienie na konkretniej pomocy. Widziałem i łzy które bolały i te które wzruszały. O każdym uratowanym, ratowanym, danym do adopcji mi opowiadała. Pokazywała zdjęcia i topniałem. Pamiętam maleńkie pod schodowami w kiepskim miejscu wydobyte w ostatniej chwili. Tam akurat byłem i razem z jedną dzieczyzną leżąc na ziemi powoli i ostrożnie wyciągaliśmy pełzacze. Pamiętam to uczucie jakiejś radości która mi towarzyszyła. I kotkę Oczko, kiedy trzeba było się zmieścić by przejść przez małe okienko w piwnicy bo tam się biedna schowała. Pamiętam chyba większosć z nich. Tę z uciętym ogonem, potrąconą Kiwi, suchą na wiór Irys. Jedna i druga wyrwane śmierci z przed oblicza. Krzysię przyniosłem żonie sam kiedy usiłowała uciekać na dwóch łapkach między torami. Przyniosłem dwa dni po naszym ślubie. Widziałem jej przerażenie kiedy jechaliśmy z maleńkim zakrwawionym ciałkiem po ratunek. Bardzo mi zależało żeby przeżyło, ale wiedziałem też ile bezsennych nocy czeka Edytę by malutka żyła. Przez dwa i pół miesiąca była z nami wszędzie bo miała druty w nożkach i trzeba było uważać by czegoś sobie nie zrobiła. To 64 dkg życia wygrało, a ja cieszę się do dziś bo mamy kontakt z jej adopcyjnym domem. W sercu mam jeszcze Hecę, Lucy, Tigerki ( bo było kilka ).Jagodę uparciucha. Wszystkie małe czarne na M- te to akurat były słodziaki miziaki. Osobiście miziałem bo były po sąsiedzku na DT u Kasi. Ali, Emi, Pandzik i Zośka ta od Karolka który zginął przez dziurę u weta... Henia, Julka Pestkę i Jogę dzikuskę, Kitkę, Helę, Zębuszkę, Colę, Kaja biednego z wadą okrutną i chyba zgubiłem rachubę na ten moment. Wiem, że w ubiegłym roku było ich blisko 80. Przyznaję sporo jak na 3 amatorki, ale liczy się efekt czyli życie bo jest jedno, jedyne, bezcenne. Mimo ogromu włożonej pracy, czasu, zachodu, latania, jeżdzenia się nie poddały chociaż widziałem i chwile zwątpienia kiedy grosza brakuje na leczenie czy jedzenie.
A grosza brakuje i to sporo. Wiem, że robią zbiórki, bazarki i cegiełki też były , to w lawinie potrzeb świata gdzieś ich te prośby giną i tylko nieliczni mają ich w pamięci czy sercach. Dziewczyny są w rozterce czy podołają? Bo jak teraz działać czy ratować te co są, te przewlekle chore które muszą mieć leki i opiekę bo bez tego nastąpi koniec? To zapewne trudny dylemat dla każdej z nich z osobna, jak i wszystkich razem. Kasy im zabrakło choć dzielnie walczą i pewnie rezygnują z własnych potrzeb by dołożyć z portfelika. Wiem to, bo widzę tę walkę by starczyło na faktury lecznicowe, bo urosły w tępie błyskawicznym. No ale przy takiej ilości kotów w potrzebie trudo się dziwić.
Chciecie, możecie? Wesprzycie.
Pozdrawiam wszystkich mężów tych kobiet co niosą pomoc.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Anonimowy Darczyńca
Na dobry początek...