Na poczatku przyznam Wam ze jestem w bardzo ciężkiej sytuacji, ponieważ odważyłam się uciec od męża przemocowca, który stosował nade mną i synkiem przemoc ekonomiczną, domową, emocjonalną. Zapożyczyłam się na 50tys złotych kredytów i nie daję rady nawet połączyć końca z końcem. Staram się o zabezpieczenie alimentacyjne i złożyłam do sądu o rozwód, wszystkie procedury bardzo długo trwają, a ja musiałam z synkiem jakoś przeżyć - mieć na opłaty w wynajmowanym mieszkaniu i zakupić jedzenie chociaż dla mojego dziecka (jak zostanie po nim obiad to wtedy zjadam je ja)
Nauczyłam się żyć odmawiając sobie i synkowi wielu rzeczy. (da radę tak żyć - ale jest bardzo ciężko)
Najgorszy ból jest taki, że muszę odmawiać także synkowi a on ma tylko 5 lat i dużo rzeczy nie potrafi zrozumieć.
Nie potrafię synkowi zapewnić wielu rzeczy - a On marzy o nauce języka angielskiego, chodzeniu na tańce i nauczyć się pływać. Nie stać mnie na jego rozwój choć on sam tak bardzo, by chciał, ale przestał już o tym mówić.
Czy można dostać drugą szansę jak popełniła się błędne decyzję?
Wyszlam za mąż za przemocowca i narcyza, który prowadzi swoją firmę transportową, która zadłużał z roku na rok, wyjeżdżał także w trasy na kilka tygodni i praktycznie wiecznie nie było go w domu - a jak wracał z trasy to wyżywał się na mnie za swoje niepowodzenia firmowe, nie spędzał z nami normalnie czasu, w domu tylko siedział w telefonie, albo wychodził bez pożegnania. Wiele razy za swoje długi doświadczaliśmy z jego strony przemocy i wyzwisk od darmozjadów, że tylko jesteśmy problemem, że on nie będzie siedział z dzieckiem ani nam obiadków gotował, gdzie używał przemocy fizycznej i ekonomicznej- czego świadkiem był nasz 5-letni synek. Pewnego dnia uciekłam od niego - wynajęłam mieszkanie, nie miałam wtedy pracy - sama z dzieckiem na utrzymaniu w czekaniu na alimenty na dziecko, gdzie też nie otrzymywałam na synka nic. Mąż robił mi na złość i celowo nie wypłacał nam pieniędzy, ponieważ policja założyła nam niebieską kartę i prowadzona jest sprawa karna o znęcanie się nad rodziną.
Nabrałam chwilówek na opłaty, na leki, na żywność, na kupno łóżek dla mnie i synka.... nie mam rodziców, którzy mogliby mnie przyjąć z synkiem, a moje rodzinne miasto jest ponad 60km drogi od obecnego miasta w którym mieszkam.
Spłacałam jedna chwilówke drugą.
Bałam się windykatorów, nachodzenia w mieszkaniu, walenia w dzwi, prób wejścia na siłę, napakowani panowie mocno walacy w drzwi, krzyczący na cala klatke.... Az któregoś dnia stanełam pod ścianą.
Nie mam nic.... małe mieszkanie w dodatku wynajmowane, brak samochodu niczego co mogłabym sprzedać....
Czy mogę jeszcze stanąć na nogi?
Pracować, odkładać, cieszyć się życiem, wyjechać z synkiem na wakacje ????
Leczę się na ciężką depresję- mąż wykończył mnie psychicznie i ekonomicznie od wielu lat, gdzie stosował przemoc nade mną i synkiem. Chce się z nim rozwieść z jego winy, abyśmy mogli z synkiem spokojnie i godnie żyć.
Ta zbiórka jest moja ostatnia szansą, długo nad nią myślałam, bliscy się odsuneli w momencie problemów finansowych....
A mąż nawet nie interesuje się synkiem ani jego utrzymaniem- bawi się ile wlezie, a ja dopiero wysłałam pismo do sądu o zabezpieczenie alimentów na synka, ponieważ udało mi się zebrać pierwsza kwotę na prawnika - aby mógł zająć się moim rozwodem z winy męża przemocowca i narcyza.
Za mną jest już wiele.
- małżeństwo z przemocowcem, który nie interesował się synkiem i mną od lat, doradzał i stosował kary, izolację społeczną, brak pieniędzy na zakupy
-pochowanie ojca także
- zaburzenia lękowe, z czasem pojawiła się ciężka depresja
-izolacja od świata
Co mi sie udało
- synek 5 lat ( skarb największy, świetny i pogodny chłopiec, który pomimo tak młodego wieku - stara się rozumieć sytuacje i wieczny brak pieniędzy).
świetna nowa praca - teraz mam prace w której moge się realizować .
Pracuje w biurze, ale także dorabiam sobie sprzątając.
Ale zostały mi długi komornicy, windykacje i problem z wyjściem tego.
Komornik zabiera mi część z umowy o prace.
Chce to spłacić lecz spłacam same odsetki. Studnia bez dna. W pewnym momencie mojego zycia bałam sie otworzyć drzwi, odebrać list zaburzenia lękowe doprowadziły mnie do fatalnych myśli lecz wizyta u psychiatry, rozmowy, tabletki postawiły mnie na nogi...
Nie bójcie się takich wizyt, lekarz jak lekarz, pomoże postawić na nogi.
Nie chce sie poddać, ale jest coraz ciężej. Pracuje, spędzam dodatkowe godziny w pracy wiedząc ze i tak te pieniądze przejmnie komornik. Czekam, aż definitywnie zakończy się nasz koszmar i mój mąż w końcu zostanie ukarany sprawa karna oraz nadejdzie dzień rozwodu, gdzie zostanie udowodniona jego wina.
Szukam pomocy ludzi obcych, bo gdy zaczęły się problemy wszyscy do okola znikli...
Została mi wiara ze stanie się cud...
Mam 41 lat a czuje się jakbym miała z 80. Wieczny stres wymęcza moje ciało i psychikę, przez co mam już ciężką depresję. Przez problemy nie potrafię być sobą, nerwy często nie pozwalają mi wyjść z łóżka albo w nocy nie mogę spokojnie spać, chciałabym ułożyć sobie życie, mieć już spokój i nie martwić się czy będę mogła kupić jedzenie dla mnie i dla synka, albo kupić dwa obiady z baru mlecznego.
Gdyby nie zaburzenia lękowe i ogromny stach to może stanełabym przed sądem walcząc z tym co mnie spotkało.
Człowiek który zostaje sam, bez dochodu, wsparcia, rodziny z małym dzieckiem i juz w tamtym momencie z długiem mieszkaniowym popełnia różne głupoty...
I ja je popełniłam, tak sama wpakowałam się w to życiowe bagno z przemocowcem, gdzie dużo zdrowia mnie i synka to kosztowało.
Jestem sama z synkiem, moim marzeniem jest się pozbyć lękow o każdy następny dzien i zacząć tak normalnie żyć dla synka żeby w koncu miał normalne życie, ktore zniszczył nam toksyk i przemocowiec.....
Jeśli czyta to osoba która jest wstanie zapropanować mi dodatkową zdalną prace na 4 h dziennie oczywiście legalną to proszę do mnie napisać. Bardzo dziękuję za każdą wpłatę. Cuda się zdarzają i ja także bardzo chciałabym w końcu zacząć żyć godnie z synkiem, który i tak w swoim maleńkim życiu dużo przeżył...
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!