Chciałabym móc napisać, że marzę o tym, żeby znów się uśmiechać pełną gębą. Niestety, tak naprawdę to chyba nigdy tak się nie uśmiechałam. Czasem przez atak depresji, czasem przez stany lękowe, czasem zwyczajnie przez wstyd. Wstydzę się tego, jak wyglądają moje zęby.
Wychowywałam się w czasach PRL-u. Niestety, rodzice średnio wpoili mi dbanie o klawiaturę, więc się posypało. Do dentysty chodziło się wtedy do gabinetu w szkole, albo z bólem na pogotowie stomatologiczne. I w jednym i w drugim zębów się raczej nie leczyło, tylko usuwało. Bałam się tego jak jasna cholera. Przy okazji jednej z wizyt na pogotowiu trafiłam na mało empatyczną panią doktor. Potraktowała mnie, wtedy kilkuletnie dziecko, metalowym rozwieraczem. Nabawiłam się traumy. Z biegiem czasu było coraz gorzej.
Kilka lat temu zdecydowałam się na leczenie w narkozie, ale kasy wystarczyło tylko na to, co najpilniejsze. Estetycznie nadal jest źle. Tydzień temu skończyłam 49 lat. Pomyślałam: kiedy, jak nie teraz? Trafiłam z polecenia do świetnej, cierpliwej dentystki. Dała mi nadzieję, chce mi pomóc. Jednak, jak nietrudno się domyślić, to nie są tanie rzeczy. A mnie zwyczajnie na to nie stać. Jestem kierowcą autobusu miejskiego. Ciężka harówa, marna kasa. Skąd wziąć 50 tysięcy??? Wstępny kosztorys opiewa na kwotę 45 462 zł. Do tego jeszcze koszt wizyt kontrolnych i leczenie u periodontologa (nawet nie wiedziałam, że jest taka specjalizacja).
Dla mnie takie pieniądze to kosmos. Zagrać w totka? Chyba szkoda kasy. Wolę ją wrzucić do świnki. Na dodatkowy etat nie wystarczy mi sił, a manna z nieba leciała tylko w Biblii.
Z góry dziękuję za każde okazane wsparcie. I już się do Was uśmiecham.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!