Witajcie Kochani. Czytając o dużym powodzeniu zbiórek w ostatnich czasach i o Waszych wielkich sercach, postanowiłam założyć swoją własną. Nie wiem, czy się uda zebrać całą kwotę lub w ogóle cokolwiek, jednak jest to moje wielkie marzenie, dlatego spróbuję.
Jako dziecko mieszkałam niewielkim rozpadającym się domku, w małym mieście pod Warszawą. Nie mieliśmy wody, gazu, toalety, korzystaliśmy z wychodka, wodę do prania i mycia czerpało się ze studni, po tą pitną trzeba było biegać do najbliższego hydrantu z pompą. Mieliśmy mały ogródek i komórkę na węgiel, w której gdy byłam mała babcia hodowała też króliki. Mieszkało nas tam kilka osób: babcia, wujkowie, moja mama i rodzeństwo, oprócz tego kochane psiaki. Taty nie było, rodzice rozwiedli się dawno temu z różnych życiowych powodów. Było ciasno i ciężko, ale wesoło i rodzinnie. Jednak życie pisze różne scenariusze, babcia po ciężkiej chorobie odeszła, mama straciła pracę z powodu redukcji etatów, dom podupadał coraz bardziej. Wujkowie wynajęli niewielkie mieszkanka, ale mamie, która była już po 40-stce, ciężko było znaleźć zajęcie na tyle dobrze płatne, by stać ją było na wynajem i utrzymanie rodziny. Małe miasto nie oferowało zbyt pięknych perspektyw. Pewnej nocy wiatr wiał tak silnie, że wypadło kilka cegieł ze ściany frontowej na stryszku, zawaliła się też komórka na węgiel, wiadomo było, że w końcu dojdzie do jakiejś katastrofy. Starsi postanowili, że trzeba plac sprzedać, bo nie ma pieniędzy na utrzymanie i remonty. Pamiętam jak dziś dzień, gdy wyprowadzałam się z rodziną do domu samotnej matki, daleko w Polsce. Bo w okolicy nie było miejsc. Kupiec na plac był, musieliśmy się tylko wymeldować. Zapłacono nam 10000 zł. Grosze, po podziale na mamę i czworo rodzeństwa wyszło po 2.5 tysiaca. Dziś sama jestem mamą, odkąd pamiętam wynajmuję mieszkanie. Paradoks polega na tym, że nie stać mnie na własne i nie mam zdolności kredytowej, lecz w lokalówce stwierdzono, że moja umowa wynajmu jest nie do końca legalna (?), odesłano mnie do socjalnego, z kolei składając wniosek o lokal socjalny stwierdzono, że mój metraż na osobę jest zbyt duży więc wniosku przyjąć nie można. Bardzo bym chciała, żeby moje dzieci resztę dzieciństwa spędziły we własnym domu. Żeby pieniądze, które zarabiam nie przelatywały przez palce. Wynajem to rzecz kosztowna, ale gdzieś mieszkać trzeba. Marzę o tym, by mieć własny skrawek ziemi z niewielkim domkiem. Najlepiej gdzieś w górach, bo ja i dzieci je kochamy. Ja jako dziecko nie wyjeżdżałam nigdzie, bo Mamy nie było stać. Staram się, by moje dzieci poznały swój kraj i jego piękno. Poza tym jest tam dużo taniej. Jeśli nie uda się zebrać całej kwoty, a część, kupimy mieszkanko. W jakiejs niewielkiej mieścinie, byle było nasze. W Was moja nadzieja, z góry dziękuję za wszelką pomoc. Pozdrawiam
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!