Pan Waldekmieszkał obok nas, przy ulicy Rycerskiej w Chorzowie. Pił, ale trzymał swój nałóg w karbach: unikał wódki, co rano nosił towary do pobliskiego warzywniaka, potem siedział na murku i czytał gazetę. Znał wszystkich sąsiadów, wszyscy sąsiedzi znali go i lubili. Cztery lata temu umarła mu matka, z którą spędził całe życie. Popadł w ciężką depresję, przestał pracować, płacić rachunki, zaczął opętańczo pić. W zeszłym roku został eksmitowany. Trafił na ulicę. Patrzyliśmy bezradnie, jak jego stan pogarsza się z tygodnia na tydzień. Umierał pod naszymi oknami.
W grudniu, tuż przed nadejściem najcięższych mrozów, udało się umieścić pana Jana w szpitalu. Zaczął odwyk i wytrwał w nim. Nadal chce się leczyć. Obecnie mieszka w ośrodku stowarzyszenia Antidotum, gdzie włączono go w roczną terapię wychodzenia z alkoholizmu i z bezdomności. Ale pobyt w ośrodku kosztuje 600 złotych miesięcznie. Pan Jan stara się o rentę inwalidzką i jest spora szansa, że za jakiś czas zacznie sam płacić za swoje utrzymanie. Krytyczny jest pierwszy okres. Dlatego organizujemy zbiórkę. Zwracamy się do Was z prośba o pomoc. Każda złotówka się liczy.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!