Wiadomość o chorobie naszej mamy była ciosem prosto w serce dla nas wszystkich. Tym bardziej że zawsze patrzyła najpierw na innych potem na siebie. Całe życie pracowała ciężko na gospodarstwie. Pierwsza wstawała, a ostania kładła się spać. Czasami przez długie miesiące z racji choroby i kilku operacji kręgosłupa taty sama z 4 dzieci i dużym gospodarstwem. Nasza kochana mama z ogromną siłą ducha zaciskała zęby i pracowała, nie narzekając na nic. Wszystko polecała Bogu. Nie zmrużyła oka, dopóki każdy bezpiecznie nie wrócił do domu.
Mama ma 59 lat, choruje od 2018. Pierwsze wyniki odebrała sama, schowała i pracowała dalej, jakby nic się nie stało, nie chcąc nikogo martwic. Dopóki nie upadła, raz, drugi, trzeci, a potem z niemocy nie mogła już wstać. Kiedy trafiła do szpitala, było wiele niewiadomych. Lekarze sami do końca nie wiedzieli, dlaczego stan tak szybko się pogarsza. Nie było czasu na rozpacz i zadawanie pytań dlaczego. Trzeba było działać.
Zdiagnozowano nowotwór piersi. Wierzyliśmy, że wystarczy go usunąć i po chemioterapii wszystko wróci do normy. Jednak tak nie było. Przerzuty na węzły chłonne. Nowotwór okazał się złośliwy. Stan pogarszał się z każdym miesiącem, zaczęły pojawiać się choroby towarzyszące – zespół paranowotworowy. Ma uszkodzony móżdżek. Lekarze nie dają szans na wyleczenie...
Chemioterapii nie można przerwać z powodu przerzutów na górną część prawej nogi. Co 3 tygodnie kolejne dawki. Godziny spędzone w samochodzie w drodze do szpitala, jeszcze dłuższe godziny w oczekiwaniu na pobranie krwi, wyniki, konsultacje aż w końcu wlew chemii. To sprawia rodzicom ogromny wysiłek. Mama wymaga ciągłej pomocy i opieki, jest zupełnie niesamodzielna. Niesprawne ręce, nogi, niekontrolowane ruchy, oczy widzące za mgłą, zamazany obraz. Tak naprawdę sama nie może zrobić nic. Porusza się na wózku.
Obecnie korzysta z fizjoterapeuty oraz logopedy przyznanej z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Rodziców nie stać na prywatne terapie i potrzebne sprzęty. Przy wszystkich codziennych czynnościach pomaga jej tata, który sam potrzebuje rehabilitacji. W ostatnim czasie przechodził rwę kulszową. Podnoszenie mamy sprawia mu coraz większy wysiłek i ból.
Wierzyliśmy, że po leczeniu wszystko będzie dobrze i nadal w to wierzymy, lecz musieliśmy spojrzeć prawdzie w oczy. Chcemy dostosować dom do tego, by tacie było łatwiej. Chcemy pomóc naszym kochanym rodzicom, jednak sprzęty które mogłyby im choć trochę ułatwić codzienność, są bardzo drogie. Wózek elektryczny i rehabilitacja to nasz główny cel. Dlatego prosimy Was o pomoc. Każda złotówka znaczy dla nas naprawdę wiele, a dobro wraca!
Dzieci
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!