Cześć. Nazywam się Karolina, mieszkamy w małej wsi pod Szczecinem.
Od jakiegoś czasu los nie jest dla nas łaskawy...
Od kilku lat ratujemy, wykupujemy, przyjmujemy, niechciane, zwierzęta gospodarskie, ale w tej chwili, mimo ciągłych telefonów, że jakieś zwierze potrzebuje pomocy, nie jestem w stanie przyjąć żadnego zwierzaka już nie mówiąc o zapłaceniu za niego bo pomimo, że jakieś zwierze jest chore to chociaż cenę żywca trzeba właścicielowi zapłacić, bo one są traktowane jak towar z Lady mięsnej...
W Przyszłości, ponieważ w tej chwili muszę sporo myśleć nad naszymi priorytetami w działaniu, chciałabym otworzyć fundację, co też się wiąże z kosztami... Niby nie dużo, bo rejestracja takiej fundacji to koszt ok 400zl, ale są miesiące gdzie 4 razy tyle wydaje na leki dla kóz czy koni.
Co jakiś czas dostaje telefonu od znajomych
"Karola, słuchaj, jest kucyk, facet nie daje sobie z nim rady, kowala nie widział z pół roku jak nie więcej w dodatku po przewlekłym ochwacie..." W takiej sytuacji chciałabym z całego serca pomoc i zabrać, ale szybka kalkulacja, transport, kowal weterynarz, rtg nóg to przecież na sam początek ok 3000zl... No nie mam jak, portfel już nie domaga, budżet się nie spina a jeszcze przede mną kolejne wydatki na weta dla koni...
Na chwilę obecną schronienie u nas mają 4 konie, które charakterem są cudowne tylko zdrowie nie takie...
Konie ze zwyrodnieniami stawów,
Tina ma artrozę stawu koronowego, która kwalifikuje się do operacji, Hawajka, emerytka która brała kiedyś udział w rekonstrukcjach wojennych z astmą, zwyrodnienia, Łosiek krzywy niewydarzony, miękkie pęciny...
7 kóz z czego jedna jest z wada zgryzu, ma cofnięta dolna szczękę potraktowana jako odpad hodowlany, 4 dorosłe owce które przyjechały do nas z niespodzianką, 6 maluchów, z czego 4 odrzucone bo matki nie miały pokarmu, karmione butelka przeze mnie 3 razy dziennie...
Króliki, koty i psy.
A i jeszcze jest Lusia, roczna jałówka... Trochę nas sporo prawda...
W maju fartem udało nam się kupić kilka hektarów ziemi, bo tu gdzie jesteśmy teraz, już się nie mieścimy, a działki z których dotychczas korzystały zwierzaki dzięki uprzejmości sąsiadów, zostały sprzedane i będą rozpoczynać się budowy nowych domow.
Potrzebujemy wsparcia finansowego, abyśmy mogli razem się przeprowadzić w nowe miejsce, które na zwierzaki czeka, a sama nie daje już rady, dlatego błagam o każdą złotówkę.
Ratuje te zwierzęta z dobroci serca, ale w obecnej sytuacji muszę odmawiać jakiejkolwiek pomocy, ponieważ jesteśmy pod ścianą i sami jej potrzebujemy.
Znajomi się pytają, dlaczego akurat konie kozy owce...?
Bo są zapomniane, jest duży problem z ich dobrostanem, jeszcze są miejsca na mapie Polski gdzie psy jedzą zlewki z obiadu, są trzymane w stodołach, na łańcuchach...
Albo konie które po odstawieniu od matki do ukończenia czasami 2 lat potrafią nie wychodzić z ciemnej komórki, tylko są pasione żeby jak największą wagę miały...
Tak na zakończenie, poprostu, proszę o wsparcie, bo marzenia podobno się nie spełniają, tylko się je spełnia, a ja marzę aby te zwierzęta które są u mnie miały zapewniony dożywotni już dom❤️❤️❤️❤️❤️
Mam nadzieję, że jak się nam uda uzbierać tą kwotę, i się już przeniesiemy, to osoby które nas wspomogą, też nas odwiedzą w nowym miejscu !
Dziękuję z całego serducha jeżeli dotrwałaś/eś do końca.
Pamiętaj, że dobro powraca podwójnie ❤️
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!