Monika Pawłowska
Tak wygląda Psotka w dniu dzisiejszym, wtorek, 18.09. Ma opatrunek i kołnierz, żeby nie zdejmować opatrunku.
Co dalej... będę pisać...
Psotka to niespełna półroczna kotka. Do tej pory była radosną i pogodną kotką. Wszystko zmieniło się w niedzielę, 16 września - Psotka wróciła do domu smutna, nie chciała jeść ani bawić się z innymi kociakami (w domu jest ich siedem, z czego aż cztery to znajdy, uratowane przed śmiercią przez opiekunkę).
Okazało się, że Psotka ma ranę na lewej, tylnej łapce - rana okropna i bardzo duża, zdarta skóra. Płakała Psotka, płakała jej opiekunka, płakała sąsiadka, która przyszła zupełnie przypadkiem. Dezynfekcja za pomocą wody utlenionej, płacz Psotki, ale tak trzeba... Telefon do weterynarza - zgoda na podanie 1/2 tabletki tadalafilu (przeciwbólowa), która przypadkiem została po tym, gdy pomocy potrzebował Miś - inny znajda, którego zaatakował duet wirus + bakteria. Miś żyje, ma się dobrze...
Tabletka pomogła na tyle, że Psotka uspokoiła się, przestała drżeć z bólu, nawet zasnęła. Przetrwała noc.
W poniedziałek rano łapka znów dała o sobie znać, znów bolało... Opiekunka nie podawała jednak żadnych leków - umówiona była wizyta w gabinecie weterynaryjnym.
Pierwszą rzeczą, jaką zauważyła pani weterynarz to straszny obrzęk i bolesność łapki. Podejrzenie złamania lub zmiażdżenia - konieczność wykonania RTG, niestety, gabinet nie dysponuje sprzętem, konieczny był przejazd do innej kliniki. Stres dla kotka.
Potem "głupi jasio" i RTG. Zdjęcia (były dwa) nie wykazały złamania, kości całe, mięśnie też, nie licząc drobnego uszkodzenia... Ufff, jaka ulga.
Niestety, radość nie trwała długo. Okazało się, że wdała się infekcja, rozpoczął się proces gnilny, część zwisającej skóry trzeba było usunąć. Na szczęście Psotka była pod działaniem "głupiego jasie", więc przetrwała zabieg. Pani weterynarz nałożyła opatrunek żelowy, zabezpieczyła łapkę bandażem, podała dwa zastrzyki i antybiotyk na kolejny dzień. Umówiła też wizytę na środę, 19. 09 - wtedy będzie wiadomo, jakim torem potoczy się dalsze leczenie. Istotne jest przede wszystkim to, czy martwica będzie dalej postępować i czy będzie konieczne dalsze usunięcie skóry. Pani weterynarz nie pozwoliła do środy zdejmować opatrunku, zrobi to sama.
Mam cichą nadzieję, że wszystko będzie ok, Psotka ma apetyt, chodzi, nawet próbuje stawiać delikatnie chorą łapkę.
Pani weterynarz leczy kotkę po kosztach - jestem jej za to niezmiernie wdzięczna - niestety, koszty leczenia i tak przekraczają możliwości opiekunki, która nie posiada nawet własnego auta i musi korzystać z uprzejmości znajomych (na szczęście są ludzie, którzy przewożą kotkę wyłącznie za "benzynę" - dodam, że Psotka to kotek wiejski, znaleziony kiedyś w trawie i wykarmiony butelką... Do gabinetu weterynaryjnego prawie 25 km...
Stąd pomysł o zorganizowaniu zbiórki. Kwota przypuszczalna, jeśli okaże się, że środki ze zbiórki zostaną, będą one przeznaczone na zakup karmy oraz sterylizację pozostałych kotków (łącznie z Psotką jest ich siedem - czterech chłopców i trzy dziewczyny).
Korzystając z okazji wyleję swoje żale - dwa tygodnie temu inny kotek, Bambi, miał przeciętny bok. Opiekunka stwierdziła, że ktoś rzucił w niego czymś ostrym, przecięta była skóra (także wisiała, ale nie doszło do martwicy. Bambi został uratowany. W między czasie mała, ruda kulka - jej nie udało się uratować...
Co stało się Psotce? Nikt na razie nie wie. Pani weterynarz twierdzi, że mogła wpaść w sidła lub łapkę na szczury, ale mogła zostać też oskalpowana... Póki co wiemy jedno - musimy ratować Psotkę.
Wierzę, że z pomocą dobrych ludzi uda się pomóc Psotce i innym kociakom....
Tak wygląda Psotka w dniu dzisiejszym, wtorek, 18.09. Ma opatrunek i kołnierz, żeby nie zdejmować opatrunku.
Co dalej... będę pisać...
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!