Anna Iwaszewska
Walczymy... I małymi kroczkami zwyciężamy🏆, poprawa na leku jest widoczna lecz do końca leczenia niestety jeszcze bardzo długa droga... Najważniejsze, by nie przerwać przez 3 miesiące!!!
Tymczasem na to samo zachorowała Tigry siostrzyczka - KLARA...
DRAMAT do KWADRATU... Trzeba było podzielić zakupioną kurację i znów mamy konieczność zakupu drugiego zestawu. Bardzo prosimy o pomoc !






TIGRA - przygarnięta do kochającego domu, wykarmiona butelką stała się moją najukochańszą kocią córeczką. Spośród całego grona rodzeństwa najmniejsza, najbardziej delikatna, spokojna, potrzebująca ludzkiego towarzystwa, dotyku i ciepła. Od listopada zaczęły się jednak kłopoty zdrowotne... Ropień na nóżce, wynikający z ugryzienia (najprawdopodobniej przez siostrzyczkę Blankę), wymagał kuracji antybiotykami. Mimo podawania probiotyków, Tigrze spadła odporność. Z dnia na dzień Kicia nikła w oczach, nie mogła jeść, temperatura skakała do ponad 40 stopni. Rozpoczęła się intensywna diagnostyka i codzienne wsparcie weta. Niezliczone kroplówki, badania krwi, kału, ponawiane co 2-gi dzień USG, biopsja wątroby, pobranie płynu z jamy brzusznej, bad. cytologiczne, testy w kier. Toxoplasmozy itp - nie dawały jednoznacznej diagnozy, a kosztowały już ponad 3000 zł !!! Dopiero test PCR potwierdził obecność zmutowanego wirusa... SZOK i ROZPACZ ! Sugestie weta na temat opieki paliatywnej lub eutanazji doprowadziły mnie do całkowitego załamania... Równocześnie z Kitą, ja też jestem akurat diagnozowana onkologicznie... Dowiedziałam się jednak, że skuteczny LEK dla TIGRY ISTNIEJE ! Kuracja jest jednak bardzo długa (min. 3 miesiące) i niezwykle kosztowna. Jestem samotną emerytką, a moim jedynym żywym towarzystwem są te 3 kocie siostrzyczki... Sama nie podołam... Proszę, zrozumcie ! Pomóżcie mi ocalić to kocie dziecko!
