
Jestem mamą niepełnosprawnego, 15-letniego Dmytrii, którego wychowuję samotnie.
Jego ojciec odszedł, kiedy tylko dowiedział się, że jestem w ciąży i nigdy już się do nas nie odezwał. Po wybuchu wojny w Ukrainie musieliśmy uciekać do Polski i zostawić wszystko, co mieliśmy – całe nasze dotychczasowe, skromne, ale znane i bezpieczne życie. Strach, niepewność, to uczucia, których doświadczamy do dzisiaj. Wcześniej był to strach o życie, obecnie o to, że stan zdrowia mojego syna się pogorszy.
Od 2022 roku dzięki pomocy kościoła przebywamy w budynku parafialnym. Razem z synem i moją 65-letnią mamą zajmujemy jeden niewielki pokój. Jesteśmy wdzięczni, że możemy tu mieszkać, ale brak łazienki w pokoju znacznie utrudnia funkcjonowanie w przypadku dziecka, które wymaga nieustannej, całodobowej pielęgnacji i opieki. Ze względu na brak windy oraz strome schody po których nie jestem w stanie znieść syna , Dmytrii ma bardzo utrudnione wychodzenie na świeże powietrze. Syn mój zmaga się z niewydolnością oddechową i mózgowym porażeniem dziecięcym. Wymaga pomocy innych osób we wszystkich czynnościach życiowych. Nie je samodzielnie, jest karmiony przez PEG. Wymaga tlenoterapii. Nie porusza się – nie siedzi, nie chodzi. Opieka nad nim trwa 24 godziny na dobę w tym sensie, że Syn nie śpi regularnie, często budzi się w nocy i wymaga np. zmiany pampersa. Ze względu na swój stan i konieczność jego monitorowania Dmytrii znajduje się pod opieką Hospicjum Domowego dla Dzieci.


Dlaczego proszę o pomoc, choć wcale nie jest to dla mnie łatwe.
Odkąd przyjechałam do Polski pracuję. Nie czekam, aż ktoś mi „da” pieniądze. Robię wszystko, aby przeprowadzić się do mieszkania, w którym moje dziecko będzie miało warunki, na jakie zasługuje. Które ja, jako mama, powinnam mu zapewnić. Dlatego od początku wszystkie zarobione pieniądze odkładałam na remont lokalu, o który ubiegałam się z Urzędu Miasta (nie planuję powrotu do Ukrainy – chcę pozostać w Polsce i tu pracować). Kiedy otrzymałam propozycję najmu takiego lokalu (w zamian za przeprowadzenie remontu), okazało się, że koszty tych prac zostały oszacowane na kilkadziesiąt tysięcy zł. Nie ukrywam, że miałam ochotę usiąść i płakać. Wiedziałam, że nie dam rady. Miałam jednak świadomość, że płacz niczego nie zmieni, więc muszę znaleźć inne rozwiązanie. I znalazłam: Zaoszczędzone środki mogłabym zainwestować w zakup niewielkiego mieszkania którego remont nie wymaga aż tak wysokich nakładów finansowych. Do zakupu brakuje mi jeszcze kwoty 50 000,00 zł.
Dlatego proszę o pomoc z wiarą, że dzięki Wam mój syn będzie niedługo mógł mieszkać w takich warunkach, na jakie zasługuje każde dziecko, szczególnie niepełnosprawne, którego życie i tak jest wystarczająco ciężkie…
Julia
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!