Szymon Wiercinski
Dzień dobry,
UDAŁO SIĘ!
Nie ogarnąłem jeszcze do końca jak to się stało, ale pojawiłem się na mecie po niecałych 7h. Główna walka jaką stoczyłem działa się w głowie, a zaczęła się ona już po jakiś 3 minutach od startu po pierwszym zanurzeniu głowy w zamulonym jeziorze. Przy braku widoczności organizm odmówił mi oddychania i wypuszczania powietrza pod woda, więc stoczyłem najcięższą w życiu walkę z samym sobą. Wszystkie kolejne przygody były już tylko dodatkiem do niesamowitego przeżycia, nieziemskiej atmosfery i radości związanej ze zdaniem sobie sprawy, że dam radę ukończyć zawody zarówno na rowerze jak i na ostatniej zawrotce biegu.
Aktualnie uzupełniam 8350 kcal spalonych jednego dnia, regeneruje się i ustawiam cele na kolejne miesiące.
Życzę wszystkim dużo samozaparcia i wiary we własne możliwości. Limity są zdecydowanie dalej niż nam się wydaje!