Zniknął mój dom. Tak po prostu. Był duuży ogromny i ciepły. A co najważniejsze była mama i tata. Kochali nas. Mama przynosiła nam chrząszcze a tata mięsko. Miałem jeszcze braciszka i siostrzyczkę. I nagle ta burza. Jakby z 4piętra spadło nasze pół tonowe gniazdo .Świat zawirował mi w oczach. Mam i tata uciekli bo cóż mieli zrobić? Nie mają rąk jak Wy ludzie nas zabrać. Kiedy nadeszła już cisza zobaczyłem, że obok leży mój braciszek. Martwy. Buuu martwy. Siła była taka ,że wyrwało z niego nerki i leżały obok. Moja siostra przeżyła. Ale nie mieliśmy jak do siebie podejść. Wszystko nas bolało. I przyszli jacyś ludzie ale nie umieli nam pomóc. I wtedy przyjechała Pani Dorota z Panem Piotrem. Tak podsłuchałem w aucie, że się nazywają. Okropnie lał deszcz. Kiedy nas podnieśli i z płuc i z żołądka leciała nam krew. I wymiotowałem. Oni nas okryli i było nam ciepło. Nie czuliśmy potem ani bólu, ani nic. Ciężko jest. Musimy stale otrzymywać przeciwbólowe leki i przeciwkrwotoczne no i nie możemy jeść. Ja niestety jestem bardzo połamany. Mamy puste kości w środku nie jak ludzie i jak jutro mnie nie zoperują to już nic mi nie pomoże. A ja nie chcę umierać. Malutki jestem jeszcze bardzo. Obok leży moja siostra z nią gorzej boję się ,że ona umrze. A ona mnie potrzebuje! Dlatego muszę być tu przy niej,żeby nie czuła ,że jest sama i ona da radę! wierzę w to! Uratuj proszę moje nózki! pomóz mi żyć. Ja tu czekam na Twoja pomoc . Niestety tylko do 24 :00 musimy zebrać kwotę aby z rana jechać i dać znać, że będziemy. To ja -Bocianek Rysiu. Jesteś tam???
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!