Edycja 18.06.18 - Bursztyn od kilku tygodni przebywa w domu. Kupiłyśmy mu piękną budę, opłacony został też ze zbiórki ostatni miesiąc, który spędził w hoteliku. Pieniądze, które zostały będą wykorzystane na leki wspomagające stawy, karmę i opiekę weterynaryjną.
Bursztynowe oczy i jego historia...
Dwa lata przykuty do krótkiego łańcucha, bez budy, bez schronienia. Spał na ziemi bez względu czy na zewnątrz siarczysty mróz, czy upał, czy pada, czy wieje...
Miski zawsze puste, nie było wody, nie było jedzenia. Był za to "pan" , który zapominał o jego istnieniu, a jak już sobie przypomniał to bił, za wszystko, za to, że szczeka, za to, że nie szczeka, za to, że się urwał i uciekł szukać jedzenia...
Poznałam go jak siedział tak i patrzył na mnie, z obolałą od kolejnych razów łapką i z pustym żołądkiem. Cztery miesiące dokarmiania, odwiedzania ukradkiem, wyrywania się z pracy żeby zawieźć wody - zakończyły się odebraniem go. Uciekałam z nim z tej patologii tak szybko jak tylko mogłam, uciekaliśmy razem. Trafił do fundacji, nie było mu dane tam zostać. Trafił do schroniska, gdzie zachorował. Odwiedzałam go, cały czas szukając rozpaczliwie domu, wyciągałam ze schroniska do lecznicy na badania, na leczenie. Robaki w ciele zrobiły swoje, spustoszyły organizm, gasł w oczach, chudł. Ale uparta jestem jak osioł, udało się! Wyleczyłam, znów wyglądał cudnie i kochał całym sercem. Nadszedł ten wyjątkowy dzień - adopcja! Trwała tydzień, państwo zamienili go na innego, małego pieska. Bursztyn miał wrócić do schroniska, dostałam jedną noc na znalezienie ratunku dla niego i rozwiązania. Znalazłam! Hotelik dla niego to było wybawienie, mnóstwo ludzi kibicowało, deklarowało pomoc...
No cóż...zostałam z nim sama, nadal rozpaczliwie szukam domu, wciąż zastanawiając się co z nim jest nie tak, że nikt nie chce Bursztyna pokochać.
Jest w hoteliku, za który co miesiąc trzeba zapłacić. Skończyły się już wszystkie zebrane na niego pieniądze. Sama nie jestem w stanie, bo sama mam cztery przygarnięte psy i kilka bezdomnych do dokarmiania. Dlatego znów muszę prosić o pomoc w opłaceniu jego rachunków i wciąż szukam tego jednego, wyjątkowego człowieka, który go pokocha. Nie jest rasowy, nie jest szczeniaczkiem, ale kocha za to całym swym psim serduchem <3
Każda złotówka pomoże mu przetrwać, może w końcu ktoś go zauważy...
Za każdą pomoc dla mojej bidy z całego serca Wam dziękuję - Ewa i Bursztyn
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!