Zbiórka Feluś tak bardzo chce żyć... - miniaturka zdjęcia

Feluś tak bardzo chce żyć... Jak założyć taką zbiórkę?

Zbiórka Feluś tak bardzo chce żyć... - zdjęcie główne

Feluś tak bardzo chce żyć...

3 908 zł  z 8 000 zł (Cel)
Wpłaciło 67 osób
Wpłać terazUdostępnij
 
Aleksandra Smolińska - awatar

Aleksandra Smolińska

Organizator zbiórki

UPDATE 4.08

Niestety stało się najgorsze i choroba powróciła, kiedy już uwierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze... Jak poprzednio, postać neurologiczna. Przed nami kilka tygodni leczenia, na które zupełnie nas nie stać. Nie wyszliśmy jeszcze na prostą po poprzednim leczeniu, które trwało bardzo wiele miesięcy i towarzyszyło mu mnóstwo badań i pobyt w szpitalu, poza wydatkami na leki. Feluś był leczony przez 150 dni... Niestety to okazało się niewystarczające, żeby uratować naszego dzielnego przyjaciela. Teraz, bez Waszej pomocy, będziemy zmuszeni się poddać. Nie stać nas na kolejne tygodnie leczenia Felka. Wiem, że każdy z Was... każdy z nas... kocha wszystkie swoje koty i uważa je za wyjątkowe. Feluś właśnie taki jest! Nie znam bardziej przywiązanego do swojej rodziny, wdzięcznego za każdy przejaw troski i miłości kota. Nie możemy się pogodzić z tym, że być może nie będziemy mu w stanie pomóc. Dlatego jeszcze raz zwracamy się z gorącą prośbą do wszystkich ludzi o wielkim sercu - do tych, którzy wiedzą co znaczy strach o najbliższego przyjaciela i do tych, którzy tego strachu nie poznali, ale towarzyszą nam w tej długiej drodze po zdrowie i życie naszego kota. Pomóżcie nam go uratować. Bardzo prosimy...


UPDATE 17.01

W końcu nadszedł ten upragniony, a jednocześnie przepełniony nadzieją i obawami dzień zakończenia terapii. Od jutra Felicjan przechodzi na obserwację! Jesteśmy szczęśliwi, bo udało nam się dobrnąć do czasu, o którym jeszcze niedawno baliśmy się nawet marzyć. 

Po tych wszystkich strasznych przygodach, po tym ile ten mały, biedny kotek wycierpiał i ile wytrzymał, chcemy tylko żeby los tym razem był dla niego łaskawy. I żebyśmy mogli za 84 dni wspólnie cieszyć się z nim nowym życiem, jakie otrzymał dzięki wspaniałym lekarzom i wszystkim dobrym ludziom, którzy wspierali nas w tej niełatwej drodze do wyzdrowienia. 

W ramach podsumowania, kilka najważniejszych liczb, faktów i punktów zwrotnych od czasu, kiedy pod koniec sierpnia 2022 r. usłyszeliśmy diagnozę:

- 150 dni leczenia (62 zastrzyki, dzielone na pół z uwagi na objętość, więc tak naprawdę 124... i 88 dnia na tabletkach),

- najpierw FIP w postaci wysiękowej, a po miesiącu silny atak neuro,

- padaczka, utrata wzroku, płyn w mózgu, sztywne łapki, utrata przytomności...

- Felek wieziony przez nas w nocy do szpitala, gdzie nie dawano nam żadnej nadziei, że jeszcze do nas wróci...

- 7 dni w szpitalu, pod wspaniałą opieką lekarzy, którzy uwierzyli w naszego kota i chcieli o niego walczyć,

- Felek odzyskał przytomność, uczył się na nowo chodzić i jeść,

- Godziny karmienia przez strzykawkę, podawania kolejnych leków, nauki korzystania z kuwety,

- Powrót do domu i kolejne wyzwania - Felek nie odzyskał wzroku... uczymy się na nowo żyć w domu, który z dnia na dzień stał się obcy i przerażający,

- Felek nigdy nie był odważny, a teraz staje się jeszcze bardziej zestresowany i przestraszony,

- Współpracujemy z behawiorystami wiedząc jaką rolę w przypadku FIP odgrywa stres...

- Niestety pomagają tylko silne leki uspokajające. Więc Felek jest cały czas półprzytomny...

- W międzyczasie kolejne wizyty u neurologa, okulisty, naszych wspaniałych lekarzy prowadzących,

- 8 badań USG, dwa pobrania płynu z otrzewnej, jedno płukanie, kiedy było już bardzo źle...

- Po drodze jeszcze cewnikowanie, badania moczu, kilka razy zapalenie pęcherza, pobieranie krwi z żył, do których nie można się już było wkłuć, bo pękały...

- Liczne wylewy podskórne i zrosty...

- Nadal duży problem ze stresem i niestety załatwianie się poza kuwetę,

- I wreszcie wyniki na tyle dobre, że możemy kończyć leczenie.

Gdyby ktoś pytał czy było warto... Mieliśmy chwile zwątpienia. Ale nie dlatego, że brakowało nam sił. Trudno było patrzeć na cierpienie tego małego urwisa i trudno było ocenić na ile on sam wybrałby sobie takie życie. Ale kochamy go tak bardzo, że nie wyobrażaliśmy sobie, że mogłoby go zabraknąć. I paradoksalnie im więcej przeszedł, tym krótsza wydawała się nam droga do celu. Bo przecież ile złych rzeczy może spotkać jednego, małego kotka?? Wierzymy, że przed nim już tylko same szczęśliwe dni. Bardzo sobie na to zasłużył... Dziękujemy wszystkim, którzy towarzyszyli nam w tej drodze i prosimy o wszystkie ciepłe myśli na tym ostatnim etapie walki o życie i zdrowie Felusia. 


UPDATE 12.11

Minął kolejny miesiąc walki o zdrowie naszego Felunia. To były dość spokojne dni, w porównaniu z pierwszymi tygodniami po diagnozie. Feluś spędził je z nami, w domku. I tylko od czasu do czasu musieliśmy odwiedzić weterynarza i zrobić niezbędne badania. 

W międzyczasie wyniki pozwoliły nam przejść na tabletki. To była prawdziwa ulga - dla nas i dla Felka, który coraz gorzej znosił codzienne, podwójne zastrzyki. Z tabletkami jest o niebo łatwiej, chociaż wciąż przyjmuje ich bardzo dużo z uwag na padaczkę i stres, w jakim Felek żyje w związku z utratą wzroku. 

Niestety lekarze potwierdzili już ostatecznie fakt, że Feluś już nie będzie widział. I mimo że każdy weterynarz powtarza, że wzrok dla kota nie jest najważniejszy, dla naszego Felicjanka akurat był... Feluś od zawsze był nieśmiałym i strachliwym kotkiem. Dobrze czuł się tylko w swoim domu, otoczony znajomymi osobami. Każdy nieznajomy gość w domu, to był dla niego spory stres. A teraz jest tysiąc razy gorzej... Wystarczy klucz przekręcony w zamku, szybkie kroki na korytarzu, dźwięk otwieranych drzwi czy okna, a Felek jest już na równych nogach...

Długo myliliśmy ten stres z pozostałościami objawów neurologicznych choroby, ale po dłuższej obserwacji i wizycie Pani weterynarz/behawiorystki wiemy już, że to stres nie pozwala naszemu Felkowi wrócić do pełni sił. I patrząc na jego codzienne zmagania z nowym życiem, które go spotkało, tak trudno dostrzec radość... Właściwie tylko wtedy, kiedy śpi na naszych kolanach jest szczęśliwy i spokojny jak kiedyś... Ale jak zawsze nie zamierzamy się poddawać. Być może nowe leki podziałają na Felka uspokajająco. Na pewno też czas i przyzwyczajenie do utraty wzroku zrobią swoje. 

Jesteśmy na 80 dniu terapii, ale już wiadomo, że leczenie potrwa przynajmniej kilka tygodni dłużej. Przypadek Felka był wyjątkowo ciężki i raczej od dawna było wiadomo, że nie zakończymy leczenia o czasie. Ale Felek żyje i to jest najważniejsze. Niestety dłuższe leczenie, to także kolejne koszty. Dzięki zbiórce udało się pokryć przynajmniej część wydatków. Niestety to kropla w morzu potrzeb. Dlatego jeśli ktoś jeszcze pamięta o zmaganiach Felka i chce go w tej walce wesprzeć, będziemy wdzięczni za każdą, drobną wpłatę i za każde udostępnienie naszej zbiórki. 

Bardzo dziękujemy!

UPDATE 16.10

Nasz dzielny kotek niestety nadal nie odzyskał wzroku. Po wizycie u okulisty wiemy, że nie jest to kwestia oczu, ale zmian w mózgu. A to niestety nie daje już nadziei, że Felek zacznie widzieć... To zła wiadomość, ale są i dobre. Ostatnie badania krwi pokazują, że stan zdrowia Felusia się poprawia. W międzyczasie mieliśmy podejrzenie zapalenia dróg moczowych, ale badanie moczu tego nie potwierdziło. Problemem nadal pozostają deficyty neurologiczne, które być może będą się cofać bardzo długo, a z niektórymi Felek będzie pewnie musiał żyć na stałe. To oczywiście niewielka cena, biorąc pod uwagę w jakim stanie Feluś był jeszcze kilka tygodni temu. 

Mimo, że niemal każdego dnia Felek udowadnia nam jakim jest dzielnym i wspaniałym kotem, niestety wciąż jest w nas ogromny strach i niepokój co się jeszcze może wydarzyć. Być może ten strach i świadomość, że nawet najwspanialszym kotom zdarzają się czasem okropne rzeczy, zostanie z nami na zawsze... Kto raz doświadczył śmiertelnej choroby najlepszego przyjaciela, pewnie już nigdy nie odzyska spokoju ducha i tej niczym niezmąconej beztroski. Ze strachem patrzymy też na nasze trzy pozostałe kotki. Wszystko co odbiega od normy, wywołuje u nas strach i niepokój. Mamy nadzieję, że czas trochę ukoi nasze nerwy:)

Drodzy! Oczywiście, że jest o niebo lepiej, niż jeszcze kilka tygodni temu i że być może da się już powiedzieć, że nasz ukochany kot wrócił do nas na dobre. Niestety liczba komplikacji, która nam się przytrafiła po drodze, a co za tym idzie liczba wizyt u specjalistów, badań diagnostycznych, leków, ogromna wielkość dawki GS itd., powodują, że każdy dzień dalszego leczenia Felusia, to dla nas ogromne wyzwanie. Zapożyczyliśmy się gdzie się dało, obcięliśmy wszystkie niepotrzebne wydatki, oszczędzamy każdy grosz, a mimo to wciąż żyjemy w strachu czy starczy nam środków, żeby dokończyć leczenie Felusia. Dlatego kolejny raz bardzo prosimy o najdrobniejszą nawet pomoc. Przed nami jeszcze 30 dni planowego leczenia, które być może trzeba będzie przedłużyć ze względu na ciężką postać neurologiczną zapalenia otrzewnej. Każda złotówka przybliża nas do celu, którym jest zdrowie naszego dzielnego przyjaciela. Jeśli nie możecie nas wesprzeć finansowo, bardzo prosimy o udostępnianie zbiórki. Wszystkim z całego serca bardzo dziękujemy!

UPDATE 6.10

Kochani! Dzięki Waszej hojności, nasz Felicjanek powolutku odzyskuje siły. Każdego dnia cieszymy się z kolejnych kroczków, które tak dzielnie stawia nasz mały wojownik. Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że to niemożliwe, żeby przeżył, a dziś... nie dość, że wciąż jest z nami, to powoli odzyskuje siły i radość życia:)

Niestety Feluś nadal nie widzi. Dostaje lek na obniżenie ciśnienia, ale na razie to nie przynosi efektu. Niestety z każdym dniem nasza nadzieja, że odzyska wzrok jest coraz mniejsza. Może taka była cena za jego życie... a jeśli tak, to na pewno warto ją będzie zapłacić, tym bardziej, że nasz kotek powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji. Łatwo go przestraszyć, więc staramy się dużo do niego mówić, żeby czuł naszą obecność i codziennie prowadzimy go w nowe "stare" rejony mieszkania, żeby poznawał kolejne kocie ścieżki. Ponieważ pogoda ostatnio dopisuje, dziś Feluś był parę minut na swoim ulubionym balkonie. Wzruszył nas wszystkich widok jak znów "wąchał" wiatr, co zawsze było jego ulubioną czynnością na balkonowych spacerkach:)

A proza życia nadal jest taka, że przed nami jeszcze przynajmniej kilka tygodni leczenia wirusowego zapalenia otrzewnej i neurologicznych skutków choroby. To oznacza kolejne wizyty u neurologa, okulisty, badania krwi, usg i oczywiście leki, z którymi nie rozstaniemy się jeszcze długo, a z niektórymi może nawet nigdy. Ale dzięki Wam i Waszemu wsparciu już dziś wierzymy bez cienia wątpliwości, że miłość zawsze zwycięża i że nie ma takiej przeszkody, której byśmy dla naszego Felka nie mogli pokonać. To cud, że z nami jest. I oby tak pozostało. Dziękujemy i wciąż prosimy o wsparcie. Na pewno wkrótce będziemy się za nie odwdzięczać innym potrzebującym pomocy zwierzakom. 

UPDATE 29.09

Drodzy, Feluś nadal dzielnie radzi sobie z następstwami neurologicznej odmiany choroby. Nie spodziewaliśmy się, że tak trudno będzie patrzeć na jego walkę i to jak dzielnie stara się odzyskać swoje dawne życie... Mimo to zachowujemy optymizm, bo skoro nasz dzielny kot się nie poddaje, jak my moglibyśmy to zrobić? Niestety Feluś nadal nie widzi, chociaż zdarzają się momenty, jakby dostrzegał jakiś ruch, albo jakby raziło go ostre światło. Jutro mamy wizytę u neurologa, która być może potwierdzi nasze przypuszczenia, oby! 

Nadal jesteśmy na lekach przeciwpadaczkowych i uspokajających. Przez to Feluś spędza dni w lekkim letargu i nie jest specjalnie aktywny, chociaż lubi spacerować po mieszkaniu i każdego dnia zapuszcza się na coraz dalsze wycieczki:) Niestety brakuje mu jeszcze sił, a nóżki wciąż są dużo słabsze niż kiedyś. Na razie nie ma mowy o tym, żeby dorównał aktywnością swojemu kociemu "rodzeństwu". Ale ładnie je i grzecznie znosi zastrzyki, a to już naprawdę bardzo dużo. 

Nadal bardzo prosimy Was o wsparcie. Coraz trudniej zgromadzić pieniądze na leczenie Felusia, a jesteśmy dopiero na półmetku, jeśli oczywiście nie trzeba będzie przedłużyć terapii, z uwagi na ciężkie symptomy choroby. W tej chwili jesteśmy na Sparku. Jedna fiolka nie wystarcza nam nawet na dwa dni... Chcielibyśmy wkrótce przejść na CureFIP w ramach programu 1+1 (www.curefip.com), ale na razie stan Felusia nie jest wystarczająco stabilny, żeby zaryzykować zmianę marki. 

Mamy za sobą już tak wiele komplikacji, zwrotów akcji i kryzysów, że my, a przede wszystkim Feluś, potrzebujemy kilku tygodni względnej stabilizacji. Od powrotu ze szpitala wierzymy, że może już najgorsze jest za nami. I teraz potrzeba już tylko Waszej pomocy, żeby nasz kotek mógł cieszyć się długim i szczęśliwym życiem. I to byłaby wspaniała wiadomość, bo doskonale wiemy, że akurat na Wasze wrażliwe serca na pewno możemy liczyć. Dziękujemy!!

*English Version*

UPDATE 29.09

Dear ones, Felus is still bravely coping with the aftermath of the neurological variant of the disease. We did not expect that it would be so difficult to watch his struggle and how bravely he tries to regain his former life.... Nevertheless, we remain optimistic, because if our brave cat does not give up, how could we? Unfortunately, Felus still can't see, although there are moments, as if he notices some movement, or as if a harsh light is glaring at him. Tomorrow we have an appointment with a neurologist, who may confirm our assumptions.

We are still on antiepileptic drugs and tranquilizers. Because of this, Felus spends his days in a slight lethargy and is not particularly active, although he likes to walk around the apartment and every day ventures further and further:) Unfortunately, he still lacks strength, and his legs are still much weaker than they used to be. For now there is no way he can match the activity of his cat "siblings". But he is eating nicely and tolerating injections politely, which is really a lot.

We are still very much asking for your support. It's getting harder and harder to raise money for Felus' treatment, and we're only at the halfway point, if, of course, the treatment doesn't have to be prolonged due to severe symptoms of the disease. At the moment we are on Sparc. One vial is not even enough for us for two days.... We would like to switch to CureFIP soon as part of the 1+1 program (www.curefip.com), but for now Felus' condition is not stable enough to risk switching brands. We've already had so many setbacks, twists and crises that we, and most of all Felus, need a few weeks of relative stability. Since returning from the hospital, we believe that maybe the worst is behind us. And now we just need your help so that our kitty can enjoy a long and happy life. And that would be great news, because we know very well that we can certainly count on your sensitive hearts. Thank you!!!

UPDATE 24.09: 

Kochani, nie umiemy wyrazić słowami naszej ogromnej wdzięczności za każdy odruch serca, który pozwala nam wierzyć, że Felicjan wróci do zdrowia. Dziękujemy też wszystkim, którzy sprawiają, że historia naszego dzielnego kotka trafia do kolejnych osób.

To już czwarta doba, kiedy Feluś jest z nami w domu po pobycie w szpitalu. Widzimy jak z każdym dniem nabiera sił i pokonuje kolejne bariery – dosłownie i w przenośni. Utrata wzroku spowodowała, że musiał się nauczyć swojego domu na nowo… Pierwszego dnia, na trzęsących się z wysiłku łapkach, wytyczał sobie bezpieczne ścieżki. Dziś porusza się już po domu pewnie, je za trzech i coraz chętniej uczestniczy w naszym codziennym życiu. Postępy, jakie Feluś zrobił przez ostanie dni, potwierdził wczoraj neurolog, który jeszcze dwa tygodnie temu nie dawał mu niemal żadnych szans na przeżycie. I nie on jeden. Lekarze z kliniki, do której Felek trafił w ciężkim stanie uważają, że to cud, że nasz kot żyje i zdrowieje.

Być może Felicjan trafi kiedyś do podręczników z medycyny weterynaryjnej :) Bardzo byśmy chcieli, żeby mógł wrócić do swojego dawnego, szczęśliwego życia. Ten cel wydaje się wreszcie bardziej realny, niż kiedykolwiek od początku tej strasznej choroby. Nie pozwolimy, żeby na przeszkodzie stanął nam brak środków na dalsze leczenie. Dlatego wciąż prosimy o nawet najmniejsze wsparcie i udostępnianie historii Felusia kolejnym osobom.

Z uwagi na ciężką, neurologiczną postać choroby Felka, musi on przyjmować bardzo wysoką dawkę leku. To koszt około 300 zł dziennie, nie licząc wizyt u lekarza i badań, bez których nie moglibyśmy go skutecznie leczyć. W załączeniu znajduje się zestawienie kosztów z samego pobytu Felunia w szpitalu (ponad 4000zł). Przez wiele tygodni dawaliśmy sobie radę sami. Teraz musimy prosić o pomoc Was – dobrych ludzi, którym los naszego dzielnego kotka nie jest obojętny. W przeszłości nam też zdarzało się pomagać. Wtedy nieszczęścia i choroby wydawały się tak odległe… Dziś niestety to my musimy prosić o pomoc.

*English Version*

Dear friends, we do not know how to express in words our immense gratitude for every heartbeat that allows us to believe that Felicjan will recover. We would also like to thank everyone who makes the story of our brave kitty reach more people.

This is the fourth day that Felicjan is home with us after his stay in the hospital. We see him gaining strength with each passing day and overcoming more barriers - literally and figuratively. The loss of his eyesight meant that he had to learn his home all over again... On the first day, on paws shaking from exertion, he was making safe paths for himself. Today, he is already moving around the house confidently, eating for three, and increasingly willing to participate in our daily life. The progres Feluś has made over the past few days was confirmed yesterday by a neurologist, who just two weeks ago gave him almost no chance of survival. And he's not the only one. Doctors at the clinic to which Felicjan was taken in serious condition believe it is a miracle that our cat is alive and recovering.

Perhaps Felician will one day end up in the textbooks of veterinary medicine. We would very much like him to be able to return to his former happy life. This goal finally seems more real than at any time since the beginning of this terrible disease. We will not let the lack of funds for further treatment stand in our way. That's why we are still asking for even the smallest support and sharing Felus's story with more people.

Due to the severe neurological form of Felek's disease, he has to take a very high dose of medication. That's a cost of about PLN 300 a day, not counting doctor's visits and tests, without which we could not treat him effectively. Attached below is a summary of costs from Felun's stay in the hospital alone (more than $800).  For many weeks we were able to manage on our own. Now we have to ask for help from you - good people who are not indifferent to the fate of our brave kitty. In the past we also happened to help. Then misfortunes and diseases seemed so distant... Today, unfortunately, we are the ones who have to ask for help.

------------------------------------------------------------------------------------------

Mam na imię Felicjan i jeszcze do niedawna wiodłem beztroskie i szczęśliwe życie. Mama przywiozła mnie do domu jak byłem bardzo malutki. Od razu wiedziałem, że to moje miejsce na ziemi. Wszyscy bardzo o mnie dbali, byłem oczkiem w głowie i najbardziej wygłaskanym kotem na świecie. Mam trzech starszych braci, z którymi uwielbiam się bawić i którzy wszystkiego mnie nauczyli o kocim życiu. Ale najbardziej kocham mamę i dwie dziewczynki, które z nami mieszkają. Są całym moim światem i wiem, że ja dla nich również. Ale niedawno okazało się, że ten świat może się rozpaść…

Nasze szczęśliwe życie kilka tygodni temu przerwała okrutna diagnoza. Zachorowałem na ciężką chorobę, która miała mi odebrać wszystko, co tak bardzo kochałem – wirusowe zapalenie otrzewnej. Mama bardzo płakała, ale obiecała mi, że się nie poddamy dopóki jest choćby cień nadziej, że wyzdrowieję. Przez wiele dni codziennie jeździliśmy do lekarza, czasami dwa razy dziennie. Zniosłem bardzo wiele nieprzyjemnych i bolesnych zabiegów, ale nigdy się nie skarżyłem. Wiedziałem, że mama robi wszystko, żeby mnie uratować i jak tylko czułem się lepiej, od razu jej za to dziękowałem przytulankami i mruczeniem, nawet wtedy, kiedy wszystko tak bardzo mnie bolało i byłem bardzo zmęczony. Ale ja również obiecałem mamie, że się nie poddam…

Były wzloty i upadki, ale dwa tygodnie temu zrobiło się naprawdę źle. Mama wiozła nie w nocy do szpitala. Bardzo płakała i wyglądało na to, że się ze mną żegna. Lekarze byli bardzo zmartwieni. Chcieli pomóc, ale byłem już tak bardzo chory, że nie dawali mamie nadziei, że jeszcze mogę wrócić do zdrowia, a nawet przeżyć najbliższą noc czy dwie. Naprawdę byłem wtedy co najmniej dwiema łapami na tamtym świecie… Straciłem przytomność, miałem padaczkę, płyn w głowie, który uciskał na mózg i wywoływał straszne objawy.

Ale wszyscy nadal o mnie walczyli. Słyszałem wszystko i bardzo starałem się ich nie zawieść. Szczególnie mamy, która robiła wszystko co możliwe, żebym do niej wrócił. I wróciłem! Lekarze mówią, że to cud. Pewnie tak, chociaż nie rozumiem dlaczego nagle przestałem widzieć, a moje łapki są wciąż za słabe, żeby biegać i skakać jak kiedyś… Mama przyjeżdża do mnie codziennie do szpitala. Cały czas mnie przytula i obiecuje, że będzie dobrze. Ćwiczymy też chodzenie i z każdym dniem idzie mi coraz lepiej, choć pewnie chwilę to jeszcze potrwa nim dogonię swoich braci. A jak już wrócę do domu, od razu wyjdę na balkon i będę wąchał wiatr, tak jak kiedyś.

Przede mną jeszcze długa droga zanim będzie można powiedzieć, że jestem zupełnie bezpieczny i zdrowy. Żebym miał szansę, czeka nas wiele miesięcy drogiego leczenia, badań i wizyt u weterynarza. Mama wydała już wszystkie pieniądze i bardzo się martwi, że będziemy musieli się poddać w połowie drogi - po tylu tygodniach walki, kiedy byłem taki dzielny. Bardzo chciałbym pomóc mamie w tej walce o moje życie i zdrowie. Dlatego postanowiłem podzielić się z Wami tą historią w nadziei, że wesprzecie mnie i moją rodzinę choćby najmniejszą wpłatą. Każda złotówka to drobny kroczek w kierunku życia, które kiedyś było takie szczęśliwe i ekscytujące. Do życia bez bólu i niepewności. Do życia w ramionach kochającej mamy i w towarzystwie dziewczynek oraz moich wspaniałych braci. Wszyscy oni bardzo za mną tęsknią.

Dołączam kilka moich zdjęć, z czasów kiedy biegałem wesoło po domu, a życie było wyłącznie pasmem przyjemności. I mnie, złamanego okrutną chorobą. Na szczęście od początku, w tych strasznych chwilach towarzyszą nam dobrzy ludzie. Wierzę, że teraz również możemy na nich liczyć. A i ja obiecuję, że się nie poddam! 

Felicjan – najdzielniejszy kot na świecie.


*English Version*

My name is Felician, and until recently I led a carefree and happy life. My mother brought me home when I was very tiny. I knew right away that this was my place on earth. Everyone took great care of me, I was the apple of their eye and the most petted cat in the world. I have three older brothers, with whom I love to play and who taught me everything about cat life. But what I love most is my mom and the two little girls who live with us. They are my whole world and I know that I am for them as well. But it recently turned out that this world may fall apart...

Our happy life was interrupted a few weeks ago by a cruel diagnosis. I fell ill with a serious disease that was to take away everything I loved so much - feline viral peritonitis. Mom cried a lot, but promised me that we would not give up as long as there was even a shadow of hope that I would ever recover. For many days we went to the doctor every day, sometimes twice a day. I endured a great deal of unpleasant and painful treatments, but I never complained. I knew that Mom was doing everything to save me, and as soon as I felt better, I immediately thanked her for it with cuddles and purrs, even when everything hurt so much and I was very tired. But I also promised my mother that I would not give up....

There were ups and downs, but two weeks ago it got really bad. Mom drove me to the hospital that night. She was crying a lot and it looked like she was saying goodbye to me. The doctors were very worried. They wanted to help, but I was already so sick that they didn't give Mom any hope that I could still recover, or even survive the next night or two. I lost consciousness, had epilepsy, fluid in my head that pressed on my brain and caused terrible symptoms.

But everyone continued to fight for me. I heard everything and tried very hard not to let them down. Especially my mom, who did everything for me to come back to her. And I came back! Doctors say it's a miracle. Although, I don't understand why I suddenly stopped seeing, and my paws are still too weak to run and jump like they used to... Mom comes to see me every day at the hospital. She hugs me all the time and promises that I will be fine. We also practice walking and every day I'm getting better and better, although it will probably take a while before I catch up with my brothers. And when I get home, I'll immediately go out on the balcony and sniff the wind, just like I used to.

I still have a long way to go before I will be completely safe and sound. For me to be well, there are many months of expensive treatment, tests and vet visits ahead. Mom has already spent all the money and is very worried that we will have to give up halfway - after so many weeks of fighting when I was so brave. I would very much like to help Mom in this fight for my life and health. Therefore, I have decided to share this story with you in the hope that you will support me and my family with even the smallest donation. Every penny is a small step towards a life that was once so happy and exciting. To a life without pain and uncertainty. To a life in the arms of a loving mom and in the company of my girls and my wonderful brothers. They all miss me very much.

I attach a few photos of me, from the days when I ran happily around the house and life was nothing but a string of pleasures. And of me, broken by a cruel disease. Fortunately, since the beginning, good people have accompanied us in these terrible moments. I believe that now we can also count on them. And I also promise not to give up!

Felicjan - the bravest cat in the world.

3 908 zł  z 8 000 zł (Cel)
Wpłaciło 67 osób
Wpłać terazUdostępnij
 
Aleksandra Smolińska - awatar

Aleksandra Smolińska

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 67

Kasia - awatar
Kasia
50
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20
Marcin Gawrysz - awatar
Marcin Gawrysz
50
K.K. - awatar
K.K.
20
Klaudia - awatar
Klaudia
5
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
20
Weronika - awatar
Weronika
10
Eliza Polak - awatar
Eliza Polak
10
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
200

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

Załóż swoją pierwszą zbiórkę

Zbieraj pieniądze na to, czego
najbardziej potrzebujesz już dziś!

Jak założyć zbiórkę na Pomagam.pl

Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.

Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.

Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.

Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.

W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).

W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.

Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.

Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.

Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.

Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.

Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej:

Pomagam.pl wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej

Zamknij