Dorota Samulnik
Ferdynand trafił do hoteliku. Po 21 dniach trafił do domu tymczasowego. Dług w hoteliku jednak pozostał.
Domem Ferdynanda był cmentarz. Zimne nagrobki, betonowe płyty.Czy ulewa, burza czy wiatr on tam ciągle był, o każdej porze. W końcu słońce dla niego zaświeciło i został zauważony. 2 razy dziennie przynoszono mu jedzenie. Na widok człowieka podbiegał i miauczał. Zamiast zająć się jedzeniem wspinał się na kolana, ocierał i ugniatał łapkami. Tulił się i nie chciał schodzić z kolan, zdarzało się, że lizał ręce. Jak odchodziłam biegł za mną jak pies i miauczał. I jak tu zostawić takiego miziaka, odejść spokojnie do domu i iść spać jak gdyby nigdy nic? Trwało to 2 tygodnie, po tym czasie poddałam się i zabrałam go do przychodni weterynaryjnej na kastrację. Miałam nadzieję, że może przez jego czas pobytu tam ktoś go wypatrzy i zechce dać mu dom. Niestety, mimo intensywnego ogłaszania nic takiego nie miało miejsca. Kocurek nikomu nie skradł serca. Mija czas jego pobytu w przychodni, powinien jak najszybciej wyjść z lecznicy. Tylko co dalej, mam go z powrotem wypuścić na cmentarz, teraz kiedy dostawał na czas jedzenie, kiedy miał ręce do głaskania, kiedy nie wiało i nie padało na głowę? Chciałabym zyskać trochę więcej czasu dla niego aby móc nadal szukać mu domu. Pomyślałam, że umieszczę go na trochę w hoteliku dla zwierząt i będę bardzo intensywnie nadal go ogłaszała. Proszę pomóżcie mu uwierzyć w człowieka a mi podarować mu nowe lepsze życie.
Ferdynand trafił do hoteliku. Po 21 dniach trafił do domu tymczasowego. Dług w hoteliku jednak pozostał.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!