Kochani, jestem, wróciłam. Tak tylko krótko- dziękuję serdecznie za wszystkie propozycje pomocy, życzenia powrotu do zdrowia i kciuki. <3
W każdym razie żyję- słaba jeszcze ta jakość życia, niemniej powoli wszystko wraca do normy. Dostałam całą masę wiadomości- przepraszam, ale nawet nie próbuję ich przeczytać, jeżeli to coś ważnego, proszę napisać jeszcze raz.
Ale do rzeczy- choroba chorobą, a rzeczywistość nie znika.
Nie zdążyłam jeszcze dobrze wyzdrowieć, kiedy los postanowił pokazać mi moje miejsce w szeregu i "zesłać"- bagatela- ponad 20 potrzebujących maluchów.
Nie zrobię tego, oczywiście, bez Waszej pomocy, ale zanim przystąpię do działania muszę najpierw opłacić zaległe faktury... Chyba pierwszy raz przekroczyłam termin płatności, ale w czasie choroby nie miałam możliwości zrobienia zbiórki, a wydatki były spore.
Zaczęło się od tego, że 2 maluszki, które uratowałam od zamarznięcia na mrozie, złapały parwowirozę.
Nie będę już opisywać przebiegu choroby, najważniejsze, że walka została wygrana, chociaż w momencie, kiedy walczą 2 niespełna kilogramowe istoty, wcale nie jest to oczywiste.
Wygraliśmy, ale ...do spłaty zostało 836 zł z terminem do 15 marca :(
Szczęście z uratowania maluszków nie trwało długo... Z domu tymczasowego przyszła niepokojąca informacja- jedna z dziewczynek od dwóch dni ma przekrzywioną głowę, piszczy przy braniu na ręce i za wszelką cenę próbuje zejść na dół, chociaż wcześniej chętnie wtulała się w Opiekunkę. (Dziś już wiemy, że spowodowane to było bardzo silnymi zawrotami głowy i problemami z błędnikiem.)
Weterynarz na cito... Skierowanie do neurologa. Neurolog. Podejrzenie powikłań po parwowirozie, zespołu przedsionkowego i rokowania, po których zrobiło mi się gorąco.
Czyli co? Udało się uratować maleńką przed zamarznięciem, pomóc w walce z parwowirozą i teraz zrezygnować?
Nigdy.
Zatem- codzienne wizyty, antybiotykoterapia, REZONANS, zastrzyki, badania wszelkiego rodzaju. Sytuację udało się opanować, maleństwo uratowane. Koszt- niespełna 2 tysiące (z kosztami dojazdu). Sam rezonans to 1118 zł.
Dziś nasza Taffi jest już w szczęśliwym domu, a na ostatniej wizycie weterynarz orzekł, że stan główki bardzo się poprawił
Dziś nasza Taffi jest już w szczęśliwym domu, a na ostatniej wizycie weterynarz orzekł, że stan główki bardzo się poprawił.
Zatem tyle, jeżeli chodzi o zaległości.
Teraz sprawy bieżące.
Chciałabym, żebyście mieli świadomość, że pozostające ze zbiórek kwoty (bo zdarza się, że nie wykorzystuję wszystkich środków) przeznaczane są w pierwszej kolejności na opłacenie leczenia innych zwierzaków (tak udało się opłacić mi.in. leczenie Znaczka (kociak)- 580 zł, oraz badania i operację Snoopy- ok. 1700 zł), w drugiej kolejności na zrobienie zapasu karmy.
Na jakiś tydzień maluszki będące pod naszą opieką są zabezpieczone, potem trzeba będzie zaopatrzyć je w karmę i zakupić podkłady.
Najpilniej potrzebują pomocy szczeniaki, które odebrałam z wioski niespełna tydzień temu.
Pojechałam jeszcze tego samego dnia, którego dostałam zgłoszenie. Na miejscu 4 maleńkie zmarznięte kluseczki. Dygotały tak przeraźliwie, że serce się krajało. W normalnej sytuacji nie zastanawiałabym się ani sekundy i zapakowała całe towarzystwo do samochodu, niestety, alergia Tomka i stan jego płuc po "wizycie" covida skutecznie mi to uniemożliwiły.
Planowo miałam zabrać tylko szczeniaki, jednak widząc biegającą po podwórku z ciężkimi obrzmiałymi sutkami ich mamę zapytałam pani, czy nie oddałaby mi również suczki. "No jakby ją pani mogła wziąć..."
Spojrzałam na młodą sunię, na przerzedzoną sierść, na kołtuny i pomyślałam, że nie ma opcji bym nie mogła.
Historia też jakich wiele.
Do domu trafia cudowny szczeniak, kiedy dorasta, okazuje się, że... dziecko ma alergię. Pies trafia na dwór. Jeden miot, drugi... Trzeci to ten obecny. Ręce opadają.
Odjechałam z ciężkim sercem uprzednio nakarmiwszy całe towarzystwo, a po powrocie do domu szybka akcja- znalezienie szczeniętom domów tymczasowych w układzie 2+2 (Hania, Madzia - dziękuję!), znalezienie transportu (200 km w dwie strony), w którym pomogła moja niezastąpiona Iwonka oraz zorganizowanie domu tymczasowego dla suni mamusi.
Tu z pomocą przyszła Basia, która zgodziła się zaopiekować sunią do czasu powrotu Marty i w ten sposób cała psia rodzinka została zabezpieczona.
Mama szczeniąt już wykąpana, wyczesana, po wizycie u weterynarza. Niestety- silne zapalenie listwy mlecznej, niedoczynność tarczycy, chore uszy...
Aż mnie ściska na myśl o bólu, który musiała odczuwać.
Na razie została odrobaczona, odpchlona, zachipowana, szczepienie za 8 dni. No i standardowo (robię każdemu psiakowi)- morfologia z profilem tarczycowym.
Dostała antybiotyki, leki przeciwzapalne i wstrzymujące laktację, maluszki są już odrobaczone i odpchlone.
Niestety, wszystko na kredyt...
Bardzo proszę o pomoc w spłacie zadłużenia powstałego po leczeniu parwowirozy i chorobie małej Taffi.
Szczeniaki z mamą to już wydatki bieżące.
Jak pisałam- karma się kończy, podkłady się kończą, na pokrycie kosztów weterynaryjnych środków nie ma... Tymczasem kolejne maluchy czekają na pomoc.
Uda nam się wspólnie uratować kolejne biedactwa?
Ja dwoję się i troję, ale sama... Cóż mogę sama...
EDYCJA 17.04.2021.
I KOLEJNE SZCZENIAKI... JUŻ URATOWANE
Co napisałam przedwczoraj? Że ile mamy szczeniaków pod opieką? 21?
Zatem aktualizuję dane- już ponad 30.
Otrzymaliśmy zgłoszenie o przebywających w okolicy Kościerzyny pięciu dziesięciotygodniowych maluszkach wymagających natychmiastowej pomocy.
Na szczęście sytuacja okazała się mniej dramatyczna niż przypuszczałyśmy. Szczeniaki nie miały rażąco złych warunków, ich opiekunowie to dobrzy ludzie, zapewniali psiakom najlepszą opiekę, na jaką było ich stać.
Przyjście na świat maluchów związane było z brakiem funduszy na wysterylizowanie suni, natomiast sama psia mamusia jest w stanie ogólnym dobrym.
Bonusik taki, że na miejscu okazało się, że psia drużyna liczy 6 zawodników, nie 5, więc "dodatkowa" dziewczynka także trafiła pod naszą opiekę.
Maluchy już bezpieczne.
Teraz, jeśli pomożecie , wysterylizujemy psią mamusię, a maluchom znajdziemy najlepsze domy na świecie.
Podniosłam zbiórkę o 1000 zł, 400 sterylizacja, reszta na potrzeby szczeniąt.
Przybył jeszcze jeden miot, ale 4 tygodniowy. Psiaki piją tylko mleko mamy, zatem nie mają specjalnych potrzeb.
O tym jednak już może następnym razem, bo moje pocovidowe samopoczucie po dzisiejszym intensywnym dniu położyło mnie i nie pozwala się podnieść.
Basia, Marlenka, Paulina- dziękujemy za domy tymczasowe
PS Trzymajcie kciuki, żebym w przyszłym tygodniu nie przywitała Was informacją, że z 30 zrobiło się 40.
Losie, zbastuj!
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Anonimowy Darczyńca
Trzymam kciuki za psiaki!!! ♥️