Witajcie! Ma na imię Daria i jestem opiekunką 4 letniego kocurka - Simby.
Jego historia od samego początku była trudna. Wyrzucony w worku na śmieci do lasu wraz z resztą swojego rodzeństwa czekał na śmierć. Aż trafił do mnie, przerażony. Miał być tylko na chwilę, ale jego wspaniałe serduszko skradło moje i został ze mną już na stałe. Pomimo swojej wady przez którą najprawdopodobniej inni pozbyli się go wraz z całą resztą jego braci.
Simba po wielu licznych próbach leczenia został zdiagnozowany w klinice we Wrocławiu. Po wykonaniu rinoskopii padła diagnoza - silne zwężenie nosogardzieli co utrudnia mu oddychanie na co dzień. Może z tym żyć, ponoć to wada wrodzona i taki już się urodził.
Pomimo tej wady Simba jest cudownym, energicznym, kochającym kociakiem, który uwielbia przebywać z człowiekiem w ciszy i spokoju. Jest, a raczej był.. dopóki nie pojawiły się problemy z przewlekłymi wymiotami 1,5 roku temu.
Wiele diagnoz, mnóstwo leków, kroplówek, zastrzyków i nic nie pomagało.. Aż do czasy, gdy w marcu tego roku stan Simby mocno się pogorszył. Wizyty u weterynarzy były praktycznie codziennie, w pracy brak zrozumienia, że potrzebuje tyle urlopu w tak krótkim czasie by ratować niewinne stworzenie, które jest pod moją opieką.
Trafiliśmy do jednego weterynarza, który wynalazł Simbie wiele chorób, od chorych nerek i wątroby, po chorą trzustkę i tarczycę. Wprowadzono u niego leczenie na te wszystkie wymyślone choroby po których Simba poczuł się tragicznie. Natychmiastowa zmiana weterynarza, który kazał odstawić wszystkie leki w tym Apelkę, która jedynie potęgowała wymioty podrażniając mocno przewód pokarmowy. Udało się ustabilizować jego stan. Płynne jedzenie podawane częściej, a w mniejszych porcjach spowodowało, że Simba wymiotował raz na tydzień. Wcześniej dochodziło do kilku wymiotów w ciągu jednego dnia.
Potem w celu dalszej diagnostyki by poprawić komfort życia Simby skierowano nas do Poznania na wykonanie endoskopii. Koszt takiego zabiegu to 2000 zł w tym czasie ogromny stres dla mnie czy Simba przeżyje taki zabieg skoro ma te problemy z oddychaniem. Zbadano serduszko, które bardzo silne i zdrowe kwalifikowało go do zabiegu. Udało się! Simba wrócił do mnie cały i zdrowy. Niestety nic nie znaleziono w jego brzuszku. Pobrano wycinki do badań, a czas oczekiwania na wyniki to 14 dni. W międzyczasie wypadało święto. W końcu otrzymałam informację - helicobakter pyroli. Wdrożono mu leczenie. Najpierw antybiotyk po którym Simba wymiotował krwią i dostał silnego rozwolnienia. Później omeprazol po który wymioty ustały, a Simba wrócił do normalności. Zaczął cieszyć się życiem i korzystać z niego tyle ile mu na to pozwolił jego oddech. Gonitwy z kocim przyjacielem zdarzały się nawet w nocy, taka radość z niego wypływała. Ja pomimo wielu nieprzespanych nocy wiem, że tamta noc była dla mnie najpiękniejsza nieprzespaną nocą. Gdy się obudziłam i zobaczyłam go bawiącego się z drugim kociakiem, skaczącego po drapaku i goniącego się po całym pokoju płakałam ze szczęścia i dziękowałam Bogu za każdy jego szczęśliwy dzień. Bez bólu, bez cierpienia, bez dykomfortu. Jednak to szczęście nie trwało zbyt długo. Po miesiącu od przyjmowania omeprazolu Simba musiał go mieć odstawionego. Kazano mi sprowadzać inny lek z Niemiec - sucrabest. Który udało się sprowadzić dzięki pomocy dwóch dobrych serduszek. Inaczej bym sobie z tym nie poradziła. Jednak Simba i na ten lek źle zaregował, pojawiły się wymioty i silna biegunka. Kazano odstawić i wrócić do omeprazolu. I zaczęły się kombinacje, że do tego sucrabestu i tak będzie trzeba wrócić. Gdy usłyszałam od weterynarza, że te objawy które pojawiły się u Simby to normalne objawy, podjęłam decyzję, że nie pozwolę robić z niego królika doświadczalnego i wróciłam do weterynarza z mojej rodzinnej miejscowości, który najbardziej mu pomagał nie faszerując go różnego rodzaju lekami.
Sama nie wiem, czy te wszystkie eksperymenty, które były testowane na Simbie, czyli różnego rodzaju leki nie zaostrzyły jeszcze bardziej jego problemu.
Na ten moment udało się ustabilizować stan Simby. Ma dobieraną dietę do jego potrzeb, która niestety jest tylko na kilka tygodni, a nie na całe życie. Mam również umówioną wizytę do Pani dr. Poli Borusewicz we Wrocławiu na grudzień, która zajmuje się typowo problemami, z którymi zmaga się Simba. Jednak to wszystko kosztuje.. oprócz tego, że jestem zadłużona to historia Simby jeszcze się nie skończyła, a czas by spłacić to co już zapożyczyłam się kończy.
Simba nie poddaje się – mimo bólu i cierpienia wciąż walczy o życie. Ja też nie przestaje wierzyć, że można mu pomóc, ale bez Waszego wsparcia nie będzie to możliwe. Potrzebujemy Waszej pomocy – każda darowizna, nawet najmniejsza, może zrobić ogromną różnicę. Simba zasługuje na normalne życie, wolne od cierpienia. To kot pełen miłości i woli walki. Pomóżcie mu przejść przez ten trudny czas i odzyskać zdrowie.
Razem możemy uratować Simbę. Twoja pomoc to szansa na nowe życie dla tego dzielnego kociaka. Prosimy, dołącz do nas w tej walce – wpłać i pomóż mi uratować Simbę!
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!