Potrącił go i zostawił na śmierć

MALUSZEK, PSIE DZIECKO, SZCZENIĘ - siedziało przy drodze, skołowane, przerażone, NIE MOGŁO WSTAĆ. Koło niego drugi malec - przestraszony ale zdrowy.

Kruszyny zdane wyłącznie na siebie.

Łapki dzieciaka przeprostowane. On sam ledwie kontaktujący. Czasem tylko kwilił. Psiaki dostrzegły przejeżdżające obok kobiety.

Zatrzymały się, a gdy zorientowały się, że SZCZENIĘ POTRĄCIŁ SAMOCHÓD I ŻE JEST Z NIM ŹLE, zaczęły szukać pomocy.

My w trasie, w sumie niedaleko. Szybka zawrotka i pędem w to miejsce. Panie zgarnęły drżącego maluszka do samochodu.

Drugiego, przemarzniętego trzymaly na rękach - aż do naszego przyjazdu.

Jedno spojrzenie i wszystko jasne. MALUSZEK POŁAMANY. Ale co? Łapy? Miednica? Kręgosłup?

Zgarniamy i gaz. Byle jak najszybciej do kliniki. Byle, jak najszybciej dostał pomoc.

Dziecko we wstrząsie. Jeszcze chwila i na ratunek byłoby za późno. Szlag by to trafił! Jak można potrącić psa i odjechać?!

I skąd one się tam wzięły? Ludzie - bezmyślni, okrutni, niereformowalni, nieprzemakalni, impregnowani na jakiekolwiek informacje wciąż rozmnażają.

A potem tyle cierpienia. Szlag!