Cześć,
mam 30 lat, żonę, syna, pracuję i staram się, aby każdy dzień dawał moim najbliższym dużo szczęścia i miłości. Sam jestem względnie szczęśliwy. Brakuje mi tylko pieniędzy (one szczęścia nie dają), ale nie potrzebuję ich dla swojej rodziny, bliskich, siebie - potrzebuję ich dla wierzycieli, aby móc zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które przydarzyły mi się, gdy byłem jeszcze młodszy, naiwny i bardzo chciałem być pomocny.
Moja historia wydarzyła się, gdy miałem 24 lata. Pojawił się w moim życiu bardzo zły człowiek, który krążył niczym demon od człowieka do człowieka i kusił, mamił, kłamał, oszukiwał, doprowadzając ludzi do bankructwa i na skraj szaleństwa. Najpierw chciał być ich przyjacielem, pomagał rozwijać firmę, pożyczał pieniądze na rozwój - budował zaufanie, a gdy już je zdobył niszczył tego, kogo omamił. Niszczył mu firmę, wyprowadzał z niej pieniądze, ba - pobierał je od właścicieli, pod pretekstem chęci niesienia pomocy. Mnie spotkała podobna historia...
Gdy miałem 24 lata, właśnie kończyłem studia. Chciałem zdobyć świat. Założyłem firmę, chciałem pracować w nieruchomościach, zajmować się pomaganiem ludziom w wyszukiwaniu miejsca do lepszego życia. Zawsze lubiłem rozmawiać, słuchać i pomagać. Gdy przyjechał do mnie człowiek, o którym pisałem powyżej, zaproponował mi układ biznesowy, w którym mógłbym zarobić nawet 20 tysięcy złotych. Trudno było mi w to uwierzyć, aczkolwiek pokazywał mi różne dokumenty, sposoby pracy oraz twierdził, że ma kontakty z osobami, które należą do najbogatszych Polaków, a zatem ich wsparcie, bo jest ich przyjacielem. Gdyby był to ktoś całkiem obcy, pewnie nigdy w życiu bym nie uwierzył, ale był to dawny znajomy mojego ojca, a mój ojciec miał o nim dobre zdanie.
Powiedziałem sobie, a co mi szkodzi - spróbuję. I rzeczywiście praca przy komercjalizacji dużych zapomnianych obiektów handlowych okazała się całkiem przyjemna i dość dochodowa. Pierwszą transakcję sfinalizowaliśmy - zysk nie był aż tak duży, ale i tak spory - po odliczeniu prowizji tego Pana i opłaceniu podatków zostały mi prawie 4 tysiące złotych. Druga transakcja przebiegła równie pomyślnie. Przy trzeciej zaczęły się kłopoty - podpisałem niefortunną umowę z właścicielem nieruchomości z której wynikało, że muszę ją zakupić po upływie roku, jeżeli nie znajdę nabywcy. Miałem obawy, ale spojrzałem na poprzednie dwie inwestycje (co prawda nie były aż tak ryzykowne), porozmawiałem z ojcem, pożyczył mi pieniądze na zadatek (prawie 200 000 zł) i podpisałem na siebie wyrok.
Oczywiście nie udało się sfinalizować tej transakcji. Miałem zobowiązanie do zakupu nieruchomości, wpłacony duży zadatek i naprawdę duży problem. To, co się wydarzyło potem to seria pomyłek i problemów. Pan, który mnie w to wplątał pomagał, radził, wyprowadzał pieniądze - brałem kredyty, ratując wszystko co tylko mogłem, ale na nic się to zdało. Straciłem wszystko.
Pan, o którym wspomniałem wyżej - dziś jest za kratkami. 36 mln złotych, które ukradł ludziom. Wyrok za wyłudzenia i oszustwa.
Moja płynność finansowa upadła, kredyty zjadły wszystko. Problemy tylko się pogłębiły. Było bardzo źle, po czasie zamknąłem firmę, znalazłem pracę i zacząłem żyć normalnie - na tyle normalnie na ile moja sytuacja mi pozwalała.
Minęło 6 lat. Część zobowiązań spłaciłem. Nauczyłem się dużo, ale nie wyjdę z tego samodzielnie. Los dał mi konkretną naukę pokory. Nauczył mnie, że zaufanie znaczy bardzo dużo.
Moja relacja z ojcem właściwie nie istnieje. Cała ta sytuacja odbiła się bardzo negatywnie na zdrowiu mojej mamy.
Dziś nie mam już wielkich marzeń o podróżach, podboju świata czy milionach na koncie. Dziś moje marzenia są proste - budzić się rano, patrzeć w zaspane oczy kochanej żony, pograć w piłkę z synem, zjeść razem śniadanie i żyć - prosto, szczęśliwie i w miłości.
Chcę tamten rozdział swojego życia odkreślić grubą kreską. Dlatego proszę o pomoc tutaj.
Dla niej. Dla niego.
PS. Wstydzę się tego co się wydarzyło, dlatego nie podałem zdjęcia, nazwiska.
Pozdrawiam,
Wojtek.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!