Cała ja...
Nazywam się Justyna. Mam 26 lat. Jestem niepełnosprawną, pełną życia i wiary w niemożliwe, przyszłą terapeutką, bo obrona dyplomu fakt faktem dopiero przede mną. Moim marzeniem jest pracować być może 'o dziwo' z ludźmi właśnie z niepełnosprawnościami zarażając ich energią, optymizmem i co najważniejsze darząc zrozumieniem... Cóż, uwielbiam łamać stereotypy, kocham dzieci, muzykę, słońce, spacery i fotografię oraz książki o tematyce biograficznej. Lubię rozmawiać i poznawać ciekawych ludzi...
Od urodzenia choruję na Mózgowe Porażenie Dziecięce. Kiedy przeglądając kartę zdrowia i stare wypisy szpitalne czytam: Niedowład połowiczny, spastyczny obustronny, zdaję sobie sprawę i doceniam ile pracy i wysiłku kosztowało mnie to co osiągnęłam. Był wózek inwalidzki, dwie kulę, teraz jedna... Jednak, by nie stracić tego co mam do tej pory i by mogło być jeszcze lepiej potrzebuję dalszej specjalistycznej rehabilitacji, która niestety jest bardzo kosztowna...
Rodzice odkąd pamiętam walczyli o każdy mój krok: za mną wiele pobytów w szpitalach, kilka operacji udanych i tych niestety nie udanych też, po drodze gronkowiec wiele bólu i zawiedzionych szans. Wszystko to umacniało utwierdzając w przekonaniu, że nic nie przychodzi samo, a ta niekończąca się walka przyniesie efekty... Leczono mnie w Otwocku, Olsztynie, a od 10 roku życia zostałam objęta opieką w szpitalu rehabilitacyjnym w "Ameryce" koło Olsztynka. Specjalistyczna rehabilitacja z roku na rok przynosiła zaskakujące dla mnie efekty.
Jednak po uzyskaniu pełnoletności zmniejszył się zakres możliwości rehabilitacji refundowanej. Pomyślałam sobie: "Jestem silna, teraz na pewno poradzę sobie sama, bo przecież są inni nie ukrywajmy bardziej potrzebujący ode mnie...
Szybko jednak zorientowałam się, że samodzielnie wykonywane ćwiczenia wiadomo są potrzebne, ale to kropla w morzu potrzeb dla moich mięśni. Spastyka, pojawiające się znów przykurcze, ruchy mimowolne i nieznośny ból każdej blizny nijak się mają do uśmiechu siły i woli walki z którą kojarzą mnie wszyscy...
Od niepełna roku jestem również podopieczną fundacji Avalon, Ważnym aspektem są też ograniczone możliwości finansowe mojej rodziny z racji trójki niepełnosprawnego rodzeństwa. Bariera finansowa przy specjalistycznej rehabilitacji to bariera, której tym razem nie jestem w stanie przeskoczyć. W związku z tym zwracam się z prośbą o pomoc w leczeniu. Każda złotówka to dla mnie szansa, by normalnie funkcjonować, pomagając innym spełniając też własne marzenia... Z góry z całego serca bardzo dziękuję za każdą kwotę i chęć pomocy! :)
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!