Mamo.... Mamo... Mamusiu....
Ja tak bardzo chciałbym żyć... 😥
Mam tylko pół godziny a już poznałam życie. Ciężkie życie. Przywitało mnie ono zimną szopą i gołą ziemią. Moja mama nie rozumiała dlaczego przestaję się ruszać. Starała się mnie bronić przed ludźmi, tymi którzy wzięli mnie i moją mamę. Ale to byli dobrzy ludzie, nagle było mi cieplej, nie leżałam już na zimnej ziemi, ciepłe powietrze ogrzewało moje futerko. Było mi ciężko, nie miałam siły... Ale ja po prostu chciałam żyć i poznać ten świat... Dlaczego miałam zostać tu tak krótko?? 😓
Dzisiejszy dzień zaczniemy od wczorajszej tragedii.... Tragedii która odbyła się na jednej z podwrocławskich wsi. Dostaliśmy informację że na jednej z posesji są trzy kotki. Trzy ciężarne kotki. Dziś otrzymaliśmy pozwolenie na wykonanie zabiegów kastracji aborcyjnej.
Na miejscu dowiedzieliśmy się że jedna z kotek poroniła kilka tygodni temu, druga była w wysokiej ciąży, trzecia była w trakcie porodu. Kotki są całkowicie oswojone, przybłąkały się na to gospodarstwo jakiś czas temu.
Jestem wolontariuszem już kilka lat. A dziś coś we mnie pękło. Widok matki broniącej umierające młode jest przytłaczający. W takim momencie nie myślisz o pogryzieniu czy podrapaniu, po prostu działasz. Nie było łatwo wyciągnąć wściekłej kotki z kąta szopy, zastawionymi beczkami i innymi gratami. Udało się to zrobić tylko z niewielkimi obrażeniami. W tym samym kąciku leżało kocię, zimne ale ruchliwe... I drugie... Lodowate i ledwo żywe. Nie myśląc za wiele natychmiast się pozbierałam do samochodu aby jakkolwiek je ogrzać. Położyłam je na wylocie powietrza z nadzieją, że zacznie się ruszać i przeżyje... Te pół godziny drogi do Wrocławia, do miejsca gdzie mają matę grzewczą, mleko i resztę niezbędnych rzeczy do ratowania kociąt to była droga przez mękę. Nikomu nie życzę takiego widoku... Widoku życia uchodzącego z takiego małego ciałka...
Wieloletnie podejmowaliśmy próby rozmowy z gminami na temat kastracji kotów wiejskich. Za każdym razem wymówką był brak funduszy.
Co z tego że wykastrujemy wszystkie koty we Wrocławiu skoro za chwilę ktoś przywiezie że wsi.
Mamy plan, dobry plan. Potrzebujemy Waszej pomocy w jego realizacji. Każda kastracja kotki kosztuje Nas 100 zł. Nie możemy wspierać się programami talonowymi ponieważ te koty pochodzą z poza granic Wrocławia. Chcielibyśmy zacząć program kastracji kotów wiejskich. Nie ważne czy właścicielskich czy dzikich. Aby nie było więcej kociąt, więcej nieszczęść... Abyśmy nigdy nie musieli patrzeć na taki widok ponownie... Na początku chcielibyśmy uzbierać na 100 kastracji. Nie jest to dużo ale trzeba od czegoś zacząć. Jeśli się uda będziemy chcieli poszerzyć zakresy działania.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!