Cześć wszystkim, mam na imię Loki i jestem kocurkiem rasy ragdoll. Urodziłem się 20 grudnia 2020 i w maju a dokładnie 5 maja 2021 znalazłem swój wymarzony domek i mojego ludzkiego tatę Bartka. Kiedy miałem 7 miesięcy wykryto u mnie przewlekłą niewydolność nerek… mojego tatę zaniepokoiło, że wypiłem tak dużo wody, że aż zwymiotowałem. Następnego dnia rano popędziliśmy na badania krwi i tu się nasz dramat zaczął. Wyniki krwi były tak złe, że lekarz powiedział, że będę żyć tylko kilka miesięcy. Chodziliśmy codziennie na kroplówki w wolnym wlewie, musiałem po 5-6 godzin być sam bez rodziny w szpitalu. Bardzo się bałem. Wszystkie te zabiegi medyczne, nieustanne pobieranie krwi, kroplówki, usg, pobieranie moczu spowodowały, że będąc młodziutkim 7 miesięcznym kotkiem nie chciałem się już bawić. Zacząłem bać się dotyku, bo kojarzy mi się on tylko z lekami, zastrzykami itd. Każde badanie usg potwierdzało tylko (a robili je różni lekarze), że zachorowałem nie dlatego, że coś zjadłem lub coś szkodliwego polizałem a dlatego, że do nowego domu dotarłem już chory. Hodowla nie chciała mojemu nowemu domkowi w żaden sposób pomoc, ani materialnie ani nawet konsultując nas z lekarzem hodowli.
Jest teraz kwiecień 2022 i ja mimo tak niekorzystnej diagnozy na początki ciagle tu jestem i ciagle w nocy wszystkich budzę wołając o jedzenie.
Bartek dostał mnie od swojej mamy po tym jak w bardzo przykrych okolicznościach stracił swoją ukochaną kotkę Zuzę, która była z nim 16 lat. Nie mogąc patrzeć na bezsenność synai jego łzy mama postanowiła, że będę ukojeniem na ból po stracie Zuzy.
Niestety zamiast ukojenia, jest ciągły strach w jakiej kondycji są moje nerki, jakie mam wyniki itd.
Miałem już krwotoczne zapalenie pęcherza po nieudanym cewnikowaniu, miałem bardzo silną anemię i ogromne niedobory. Teraz coś szwankuje produkcja białych krwinek…
Jestem taki młodziutki, bardzo bym chciał jeszcze z Bartkiem zostać, ale koszty leczenia mojego ludzkiego tatę studenta mocno przerastają.
Bartek za punkt honoru postanowił, że za wszystko będzie płacić sam i nie chce brać pieniążków od swojej mamy.
Nefrolog w Warszawie (doliczając koszty podróży) to co 6-8 tygodni koszt około tysiąc złotych. Lek na obniżenie fosforu to kolejne setki, ale najdroższy jest Azodyl, dzięki któremu na razie trzymamy mocznik w ryzach to są straszne pieniądze. Azodyl sprowadzamy z USA i każde opakowanie na 45 dni to koszt najmniej 700 zł.
Dlatego ja Loki bardzo proszę w swoim imieniu żebyście pomogli mojemu Bartkowi, żeby miał jakiś zapas na leczenie i żeby nie musiał sobie wszystkiego odmawiać i ciagle być zestresowanym.
Każda złotówka jest dla nas na wagę złota,
pomóżcie mi żyć dłużej i we względnym zdrowiu.
Loki
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!