Kochani, osmielam sie prosić o pomoc w leczeniu dla tego przemiłego bardzo chorego kotka, ktory wyłonił sie spod krzaczka i stanął na mojej drodze, jakby prosząc o pomoc. Kot niewidoczny dla innych, bardzo chory, ale nikt tego nie widzi.
Kot mieszka we wsi Osiek w pomorskim. Jest bardzo chory, charczący, zaropiały i cuchnący ropą. Ma trudności w oddychaniu i jedzeniu, widać że cierpi. Ropa sączy się z ucha, kot mocno kicha i z noska zwisa gesta wydzielina. Mimo to jest cudownym i miziastym kotem. Daje się złapać i wziąć na ręce, lgnie do czlowieka. Jednak nie pozwala dotykać główki. Próbowałam uzyskać pomoc w gminie bezskutecznie. Usłyszałam, że kot to kot i sobie poradzi i nie powinno sie dokarmiać ani ratować kotów wolnożyjących i generalnie gmina nie ma na to pieniędzy. Gdyby to był pies to co innego... Nie chce tego komentować, bo brakuje sków. Długa historia i nie będę jej tu opisywać, bo szkoda nerwów. OTOZ Animals w Starogardzie również odmówiło pomocy tłumacząc się brakiem funduszy i odesłało do gminy. I tak kółko się zamyka.
Ale jak go zostawic takiego chorego? Nie potrafię przejść obojętnie obok takiego nieszczęścia. Udało mi się dotrzeć do Pana, który kota dokarmia (tym co ma, bo to osoba uboga). Obok jest przedszkole, wiec czasem jest coś po dzieciach. Pan Tadek "zajmujący się kotem" nie ma możliwości go leczyć, nie ma na to funduszy ani transportu. To starszy Pan, któremu podrzucono 3 lata temu na podwórko 2 koty. Jedna z kotek okociła się i obecnie jest tam 5 kotków pod opieką. Koty żyja na podwórku. Pan czasem kupi jakąś najtańszą suchą karmę. Ale o leczeniu nie ma mowy. Gmina w niczym nie pomaga i Pan Tadek powiedział, ze szkoda zachodu, aby o cokolwiek prosić. Widać, ze to dobry człowiek, bo w swej niedoli jednak te koty w pewnym sensie przygarnął i je dokarmia i robi tyle na ile go stać. Na noc nawet zamyka w szopie, aby lisy nie zabrały. Jednak Pan Tadek nie ma ani kontenerka ani samochodu aby dotrzec do weterynarza oddalonego o 35 km. Widać, tez, ze ta osoba nie ma pieniędzy i nie ma sił aby jechać 35 km do weterynarza z kotami. Mówi: jest jak jest, koty podrzucili, ten czarny był taki chudy i słaby, ze nie miałem serca wygonić. To zostały, cos tam dam jeść i jakoś żyją". Pan początkowo nie chciał się zgodzić na leczenie kota obawiając się kosztów, ale po dłuższej rozmowie i moich prośbach wyraził zgodę na leczenie kota, zastrzegając jednak, że nie ma pieniędzy ani na transport ani na leczenie. Jedno co dobre to kotek został wykastrowany dwa lata temu i wtedy weterynarz stwierdził jakiś guz w uchu ( stąd taka ilość saczącej się ropy) i uszkodzony błędnik. Kot chodzi z przechyloną główką i lekko się chwieje, ma tez ataki padaczki. Jest tez prawdopodobnie głuchy. Taki stan jest od około 3 lat.
Na co potrzeba pieniędzy?
Przede wszystkim weterynarz, aby ulżyc temu zwięrzeciu w cierpieniu. Weterynarz jest oddalony o 35 km, wiec koszty dojazdu to jednorazowo o.k. 40 zł ( ile wizyt- trudno powiedzieć) Edit: Kot będzie musiał jechac do kliniki w Gdyni bo w Starogardzie, nie uda sie tego zorganizowac - odlegle terminy i brak szpitalika, a nie mam mozliwosci dowozenia go codziennie lub nawet co ktorys dzień ani mozliwosci zapewnienia mu tutaj odpowiedniej opiski. 15 czerwca wracam do Gdyni.
Weterynarz - wizyta i wstępne badania to ok. 500 zł, Dodatkowe badania usg o.k. 200 zł
Leki - conajmniej 200- do weryfikacji w trakcie leczenia
Zabieg usuniecia guza conajmniej 1 000 zł
Jeśli szpitalik to dodatkowe koszty pewnie o.k. 100zł /dzień. Nie mam możliwości przetrzymania kota, wiec to jedyne wyjście bo na podworku kot po zabiegu być nie moze.
Potrzebna jest karma - kot obecnie karmiony felixem i tanimi puszkami o bardzo złym składdzie
Kocurek ma 3 lata i wazy ok. 1,8 kg
Potrzebny tez kontenerek do przewozów - to juz załatwione.
Mam tu na wsi do wykarmienia jeszcze kilka bezdomniaków oraz swoje domowe koty i nie dam rady leczyć tego kotka z własnych środków. Ale zostawić go na pastwę losu tez nie potrafię.
Pozostałe koty z tego podworka tez nie wyglądają najlepiej i potrzebna by była kastracja dla 3 pozostałych. Ale najważniejszy jest Czarnuszek (tak go roboczo nazwałam, choc Pan nazywa go Kickiem)
Pan Tadek to dobry człowiek, dba tak jak potrafi i na ile go stać. Ale leczyc kota nie chce. Prócz tych kotów ma tez 2 psy.
Pomóżmy proszę wyleczyć kotka. Jest cudowny, miziasty i widzę, że bardzo prosi o pomoc.
Spójrzcie w te cudne choc zaropiale oczka. Jak można mu nie pomóc?
Bardzo proszę o pomoc i wsparcie. Serdecznie dziękuję za każdą złotówkę. Wydatki potwierdzę rachunkami.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Kordowska Karolina
Mam nadzieję, że uda się uzbierać i pomoc kotkowi, trzymam kciuki 😍❤️😊
Jolanta Polińska - Organizator zbiórki
Bardzo dziekuje za wpłate. Musi sie udac. Kot jest przecudny, bardzo miziasty. Tuli sie do człowieka. Nie moge go zostawc bez pomocy. Oby tylko nie było to nic bardzo powaznego.