Witek - kot z ulicy. Dokarmiany przy ul. Księcia Witolda w Białej Podlaskiej od lat. Wycofany, nauczony, że o wszystko trzeba walczyć, że nikt nie da, jak sam się nie postara. Funkcjonował tak może 6, może 8 lat, nikt tego dokładnie nie wie. Ulica ma jednak swoje prawa i Witek z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej. Było kilka postów na internecie, ale w efekcie kot nadal pozostawał na osiedlu. A jego stan był coraz gorszy:Podjęliśmy próbę odłapania kota, która ostatecznie zakończyła się sukcesem i Witek trafił pod nasz dach. Nie dało się go nawet dokładnie obejrzeć, bo wykazywał agresję. Dodatkowo był apatyczny, zapchlony, uszy nawet bez dotykania wyglądały tak jakby ich nie miał, z mordki leciała bezwiednie ślina...Stan kota tragiczny.
Po wizycie u weterynarza (Miłovet Międzyrzec Podlaski) wszystko było jasne. Witold miał tak naprawdę wszystko co chory kot mieć może - FIV, FeLV, kaliciwiroza, powiększone węzły chłonne, pchły, robaki, świerzbowiec który wywołał aż guzy za uszami, problemy z oddychaniem, tchawicą... Nie chce mi się już nawet dalej wymieniać, bo wszędzie gdzie zaczynało się coś szukać, to okazywało się, że jest.
Rokowania: niepomyślne. Kot w stanie fatalnym, bez szans na dom, na życie, na cokolwiek. Padło pytanie, czy usypiamy Witka... Nienawidzę takich pytań. Wiele razy podczas swojej pracy ze zwierzętami je słyszałam. Wiem, że często są słuszne, bo nie możemy pozwolić alby zwierzę tylko cierpiało, aby każdy dzień był jedną wielką udręką...
Podjęłam decyzję, że jeszcze nie czas. Że musimy spróbować zawalczyć o niego, o szansę na jego godne życie, na cokolwiek. Nie wiem czy słusznie, ale uważam, ze każdy zasługuje na pomoc, na nadzieję...Nawet bezdomny Witek z ulicy...W końcu nadzieja umiera przecież ostatnia, prawda?
I zaczęła się nasza walka, bo inaczej nazwać tego nie można. Codzienne wizyty w Międzyrzecu, serie zastrzyków: antybiotyków, przeciwzapalnych, witamin. Wszystko co mogłoby go postawić na nogi. Jest to o tyle trudne, że Witek słabo współpracuje...Często po prostu chce nas potraktować swoimi zębami, bo ile można mu grzebać to tu, to tam. A zębów tak naprawdę nie ma już prawie w ogóle, w jamie ustnej jest ogromny stan zapalny, z dziąseł leci krew, która też wydostaje się nosem. Trzeba go codziennie myć i doprowadzać do porządku.
Ktoś może powiedzieć to po co to robić? Nie lepiej uśpić? Ja nie umiem. Wiem, że on chce żyć. I póki widzę szanse na to życie, to staram się mu pomóc na ile to możliwe.
07.05.2022
Na chwilę obecną Witek jest stabilny. Szykujemy się na kolejną kurację interferonem, podajemy suplementy, dogadzamy jak tylko się da, żeby żył jak najdłużej. Pomóżcie nam w tej walce. On będzie Wam za to bardzo wdzięczny.
https://www.facebook.com/dombelli.fundacja
Fundacja Dom Belli
ul. Kąpielowa 9
21-500 BiałaPodlaska
tel.512 610 910
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!