Organizuję zbiórkę dla mojej przyjaciółki, bo serce mi pęka gdy widzę jakie piekło przechodzi a sama nie jestem w stanie pomóc jej w wystarczający sposób. Okazanie serca i zrozumienia to czasem za mało... Bardzo proszę Was o wsparcie. Oto jej historia:
UCIEC Z PIEKŁA....
Przemoc psychiczna to zbrodnia doskonała, nie zostawia śladów,nie ma siniaków,otarć,złamań...ale jest piekło,z którego muszę się wyrwać.
Ze względu na moje bezpieczeństwo akcję zbierania pieniędzy prowadzi moja przyjaciółka, która jako jedyna mi została i której będę wdzięczna za to do końca życia.
Mam 47 lat i jestem osobą, która zawsze dawała sobie radę sama,często pomagając innym. Dziś,żeby żyć, muszę zwrócić się do Was,ludzi,którzy to przeczytają. Może jedni to wyśmieją,inni przeczytają obojętnie a dla innych będzie to sygnał by pomóc. Oto moja historia:
Jestem z moim partnerem od 8 lat,nie mamy własnych dzieci. Ja mam dwóch synów. Młodszy mieszkał z nami do matury. Przemoc psychiczna nastąpiła jakieś 6 lat temu i z każdym dniem przybiera na sile. Ciągłe wyzwiska,upokorzenia, zakazy i ubliżanie mojemu synowi i mnie. Kiedy syn się wyprowadził cała siła podłości i nienawiści przeszła na mnie. Grożenie,zastraszania, wulgaryzmy i brak szacunku, poniżanie spadają na mnie każdego dnia, kiedy wracam z pracy do domu.
Ktoś by mógł powiedzieć: Po prostu odejdź od niego...
I tu zaczyna się problem i moja prośba o pomoc.
Razem mieszkamy w domu,który ja kupiłam za wszystko co miałam,on wyłożył na remont i meble,więc z punktu prawa z mojej strony doszło do fachowo to nazywając: bezpodstawnego wzbogacenia i aby uciec z piekła muszę go spłacić. Zawsze mnie tym straszy,że jak nie będę posłuszna to mnie zostawi i będę musiała go spłacić. On wie że ja nie mam takich pieniędzy, że nie dam rady go spłacić, więc może gnębić mnie ile chce i robi to z pełną świadomością, bardzo złośliwie. Odciął mnie od rodziny,synów i znajomych,rozlicza z każdej minuty życia i gnębi a to sprawia mu przyjemność i satysfakcję a ja jestem psychicznie wykończona i mam coraz mniej siły by walczyć. Ta zbiórka to moja oststnia nadzieja, ostatnia szansa by znów zobaczyć synów, rodzinę,znajomych i po prostu żyć... Cena mojego spokoju to 200tyś.
Moje marzenie...kłaść się spać i budzić bez strachu,zobaczyć synów i móc rozmawiać z ludźmi, być sobą, być wśród żywych bo w tej chwili czuję się jakbym umarła w środku,niby jestem,chodzę do pracy ale tak naprawdę mnie nie ma... z każdym dniem tego piekła po prostu umieram psychicznie,jestem wrakiem człowieka,człowieka,który kiedyś cieszył się życiem...więc chylę czoła przed Wami i proszę o pomoc...
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!