Dzień,w którym nasze życie zmieniło się o 180 stopni
17 lipca 2017 roku około godziny 3:00. Budzę się, słyszę trzask tłuczonego szkła. Wstaję, otwieram drzwi pokoju, a w moją twarz uderza dym i ogromna temperatura. Odsuwam się szybko od drzwi, zza których dobiegają krzyki mamy oraz młodszej siostry. Płonie korytarz i schody, wszyscy jesteśmy uwięzieni w pokojach. Tata,śpiący wtedy na parterze, nie może się do nas dostać. Robię kolejny krok, stopą natrafiam na ubranie. Chwytam je i staram sięjak najszybciej otworzyć okno. Kiedy je otwieram, krzyczę: „pomocy,pomocy, ratunku". Słyszą to sąsiedzi, którzy natychmiast ruszają z pomocą i pomagają mi wydostać się z tego piekła. W tym czasie mama wyrzuca tacie przez okno najmłodszą,4-letnią Zuzię, po czym sama skacze. Justyna, moja 12-letnia siostra, boi się skakać. Krzyczy, że nie chce umierać, ale bo isię skoczyć z pierwszego piętra. Tata biegnie po drabinę. Mijają długie minuty. Koszmar trwa.
Nim przyjechała straż, w całym tym krzyku, zamieszaniu, wołaniu o pomoc, patrzyliśmy jak płonie to, w co moi rodzice, ale również i my, dzieci, mieliśmy włożone najwięcej serca – nasz dom.
6 zastępów straży, mnóstwo wody, dymu i walki o ocalenie miejsca, w którym każdy z nas czuje się dobrze,bezpiecznie, w którym każdy z nas ma schronienie. Niestety to schronienie zostało nam odebrane w ciągu jednej nocy przez żywioł,który trudno powstrzymać. Zamykasz oczy, kładziesz się spaći budzisz się w środku koszmaru, którego nikomu bym nie życzyła.
Po pewnym czasie, gdy ogień został ugaszony, nadeszła wiadomość od strażaków - piętro nie nadaje się do zamieszkania. Strych został zniszczony, a dach musi zostać wymieniony, ponieważ niemożna ocenić ile wytrzyma. Ściany i podłogi wymagają remontu,konieczne jest założenie nowej instalacji elektrycznej. To właśnie instalacja elektryczna była przyczyną pożaru – powstało zwarcie, od którego wszystko się zaczęło. Z powodu przekroczenia terminu przeglądu instalacji nie przysługuje nam odszkodowanie, pomimo tego, że dom był ubezpieczony. Taki przegląd powinien odbywać się co 5 lat – proszę, pamiętajcie o tym w swoich domach!
Zniszczony dom nie był jednak jedynym problemem. W tamtym momencie najważniejsze było zdrowie Justyny. Najdłużej przebywała w domu i została najbardziej poszkodowana. Poparzeniu uległy oczy, drogi oddechowe, krtań. Justyna przebywała na oddziale Alergologii Szpitala Dziecięcego im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza w Warszawie od 17 do 26 lipca, następnie przechodziła badania w Centrum Zdrowia Dziecka na Oddziale Audiologii i Foniatrii. W pierwszych dniach miała podawany tlen. Przez długi czas nie otwierała oczu, ponieważ jej powieki zostały zlepione pod wpływem temperatury. Istniała obawa o jej wzrok, ponieważ po otwarciu powiek początkowo nie widziała. Na szczęście wzrok nie uległ trwałemu uszkodzeniu. Niestety znacznie bardziej okaleczona została krtań oraz psychika. Justyna przez jakiś czas, z powodu obrażeń krtani, nie mówiła. Po jakimś czasie pojawił się szept.Taki stan trwał wiele tygodni. Przez wiele miesięcy, pomimo przeprowadzki do wynajmowanego mieszkania, budziła się w nocy z krzykiem, że nie może oddychać, że piecze ją gardło, oczy. Że wrócił pożar. Nie mogła również spać w pokoju, w którym nie było z nią członka rodziny. Jej głos jest dziś zupełnie inny niż kiedyś. Niższy, całkiem niepodobny do tego,jaki znaliśmy od zawsze. Przed pożarem Justyna uczęszczała na lekcje śpiewu. Z tym wiązała swoją przyszłość. Po pożarze,słysząc swój głos, kompletnie się załamała. Przyznam szczerze – wszyscy sądziliśmy, że to już koniec jej marzeń o śpiewie, oraz naszych – o domu.
Tak minęły dwa lata spędzone w wynajmowanym mieszkaniu. Po pożarze rozpadło się małżeństwo rodziców. Dom stoi pusty,niszczeje. Początkowo nie było mowy o powrocie ze względu na Justynę, która odmawiała wejścia choćby na podwórze.Jednak w ostatnich miesiącach zaszła w niej zmiana. Zaakceptowała swój nowy głos, wróciła na lekcje śpiewu. Następnie odważyła się wejść na podwórze, a potem, przy kolejnych wizytach, do wnętrza domu. Odważyła się również powrócić do swoich marzeń – na początku października, po raz pierwszy od ponad dwóch lat, zaśpiewała publicznie. Był to ogromny krok dla nas wszystkich. Był to dla nas sygnał, że poradziliśmy sobie,jako rodzina, z tym traumatycznym przeżyciem. Skoro Justyna, obecnie 14-letnia dziewczynka, która została z nas najbardziej poszkodowana, nie zrezygnowała ze swoich marzeń, może my również nie powinniśmy?
Zapadła decyzja o powrocie do domu. Naszego domu, wybudowanego przez rodziców, za który wciąż spłacają kredyt. Domu, w którym rozpoczęła się historia moja i mojego rodzeństwa. W którym przez tyle lat czuliśmy się bezpiecznie.
Całe piętro wymaga remontu. Dach jest do całkowitej wymiany. Ściany trzeba odnowić i odmalować. Jedynie parter jest w całkiem dobrym stanie, chcemy więc tam wrócić i zacząć od nowa w miejscu,które jest dla nas ważne, które przez tak wiele lat było dla nas synonimem ciepła i bezpieczeństwa. Chcemy wrócić do domu.
Przeprowadzamy się już na początku listopada i będziemy walczyć o nasz dom.Będziemy walczyć o to, żeby móc zacząć jeszcze raz, żeby odbudować wszystko to, co zostało zniszczone tamtej nocy.
I tak oto pojawia się pytanie jak ja - Julia, moje siostry, Justyna i Zuzia, oraz mama Sabina damy sobie radę z remontem. Otóż bez pomocy dobrych ludzi nie damy sobie rady. Pomimo mojej pracy i pracy mojej mamy nie jesteśmy w stanie sprostać takim wydatkom. Fundusze,jakie potrzebne są do wykonania remontu, przewyższają nasze zarobki, a przecież życie codzienne również kosztuje. Aby remont przestał być tylko marzeniem i stał się realnym celem,możliwym do spełnienia, potrzebujemy pomocy każdej dobrej duszy,która wspomoże nas symboliczną kwotą.
W imieniu moim i mojej rodziny chcę podziękować każdemu, kto poświęcił te kilka minut na zapoznanie się z naszą historią.Prosimy o Wasze wsparcie.
Poniżej zamieszczamy posiadaną dokumentację.
https://photos.app.goo.gl/1FzBL4tNix4smbpa7
Nagranie z pierwszego występu Justyny po pożarze poza szkołą :
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!