Kamila Kowalska
Pierwszy dzień Keny'i w domu.
Edit.
Po zaciętej walce Kenya od wczoraj jest z Nami w domu!
Podczas poniedziałkowej operacji dwukrotnie doszło do zatrzymania akcji serca, nastąpiło niedotlenienie mózgu w efekcie czego Kenya straciła wzrok.
Nasza mała wojowniczka od nowa uczy się żyć, ale mamy wielką nadzieję że odnajdzie się w nowej sytuacji🙈💞
Gdzieś głęboko w sercu nadal wierzę że Kenya kiedyś odzyska wzrok❤️
Niejednokrotnie pokazała mi że niemożliwe nie istnieje dlatego proszę trzymajcie za nią kciuki 🥰
P.SBardzo dziękuję za każde wsparcie gdyż nie jestem w stanie sama pokryć całkowitego kosztu leczenia Keny'i. Na co dzień dokarmiam również bezdomnieczki w swojej okolicy co również wiąże się z kosztami a ja bardzo nie chcę odmówić im pomocy <3 Dziękuję za każde udostępnienie oraz przekazane pieniążki. Jesteście cudowni!
10.05.2023r.
Kenya właśnie wróciła od weterynarza(tj 10.05.2023r.) i nie mamy dobrych wieści. Kicia w dalszym ciągu ma płyn w klatce piersiowej co prawdopodobnie jest spowodowane uciskiem jakiegoś narządu na serce. W poniedziałek Kenya będzie operowana - doktor "otworzy" brzuszek i zszyje organ/y tak aby nie migrowały. Pieniążki które dotąd uzbieraliśy pokryły poprzednie koszty leczenia a cena poniedziałkowej operacji wynosi około 1000zl.
Cześć wszystkim mam na imię Kenya i pozwólcie, że opowiem wam swoją historię.
Był to piątkowy wietrzny wieczór i nic nie wskazywało na to, że wydarzy się coś, co wywróci życie mojej mamy do góry nogami.
Jak co wieczór (od dwóch i pół roku) Kamila (moja nowa mama) dokarmiała w swojej okolicy bezdomne koty — jest ich, aż osiem. W chwili kiedy chciała zostawić pożywienie dla mojego kuzynostwa pojawiłam się ja. Byłam skrajnie wychudzona i ledwo stałam na łapkach, a odgłosy, które wydawałam były prawie niesłyszalne. Nigdy wczesniej nie byłam widziana w tej okolicy dlatego też Kama bardzo się zdziwiła.
Nie zastanawiając się długo wsadziła mnie pod bluzę i przyniosła do domu, gdzie czekał na mnie mój brat Ozzy. Postanowiła że tymczasowo umiejscowi mnie w łazience, abym mogła odpocząć, nabrać sił oraz że nazajutrz zabierze mnie do weterynarza.
Jednak jak możecie się domyślić sprawa przybrała nieoczekiwany obrót dwie godziny później, kiedy to dostałam strasznych duszności.
Mama wpadła w panikę nie wiedziała, co ma robić. Zaczęła dzwonić i pisać do znajomych oraz przyjaciół , niestety nikt nie znalazł dla nas czasu.
W akcie desperacji stwierdziła, że zadzwoni do siostrzenicy - a mojej cioci Kasi (bardzo ją lubię!). Kasia ma praktyki więc mama nie chciała jej kłopotać.
M: Halo Kasia, kot umiera, zabierzesz nas do kliniki?
K: Pewnie, zatankuję samochód i zaraz będę!
Z prędkością światła mama wsadziła mnie do transportera założyła kurtkę wzięła z szafki pieniądze i wyszła przed blok, gdzie czekała na nas ciocia (jak się okazuje kierowca bombowca!) Już po dwudziestu minutach byłyśmy pod drzwiami kliniki...
Pani Doktor zasugerowała eutanazje — pamiętam, tylko że mama cały czas płakała, krzyczała i prosiła Panią Doktor, żeby zrobiła wszystko, co w jej mocy, abym przeżyła tę noc!
Nazajutrz Kama zadzwoniła do kliniki, żeby dowiedzieć się, czy przeżyłam noc, w odpowiedzi usłyszała „tak”.
Wtedy poczuła ulgę — zaczęła szukać w internecie informacji o mojej chorobie w efekcie, czego poznała fantastycznych ludzi między innymi ciocię Wiki (to druga ciocia, dzięki której traz żyje!) oraz ciocie Kasię II, która również dała nam dużo pomocnych wskazówek!
Dwadzieścia cztery godziny później byłam gotowa do odbioru z placówki weterynaryjnej – mama dowiedziała się, że spuszczono mi z płuc część płynu oraz że nie kwalifikuje się do dalszego leczenia. Kama znów zaczęła płakać ale wiedziała że nie może się poddać!
Następnego poranka mama zabrała mnie do super Doktor, Pani Moniki która jest moja bohaterka - uratowała mi życie!
Moja diagnoza to sporo płynu w klatce piersiowej, silna anemia, rozerwany język, złamanie miednicy, uszkodzony kręgosłup - przez co mój ogonek nadaje się jedynie do amputacji, mam też zwątrobienie płuca.
Wiem że Kama walczy o mnie jak tylko może ale moje leczenie jest bardzo kosztowne🥺
Tak bardzo nie chcę umierać!
Wiem że mam 1,5 roku i ważę jedyne 1.8 kg ale mam silną wolę walki, wspaniałą mamę, brata oraz rodzinę która mnie kocha!
Bardzo proszę o wsparcie mojego leczenia, gdyż wymagać będzie ono długiej hospitalizacji.
Zebrane pieniążki zostaną wykorzystane na dalsze leczenie, min. usunięcie ogonka, monitorowanie stanu zdrowia- skany płuc, miednicy oraz leczenia farmakologicznego, sterylizację, ewentualnie diagnostykę mojego brata Ozzyiego.
P.S.Wiem, że Kama ma wielkie serce i chce zbawić świat ale niestety potrzebujących jest wiele, a jej zasoby pieniężne powoli się kończą.
Meow!
Wasza Kenya.
Poniżej znajdziecie część paragonów które mama zdołała zebrać oraz dokumentacja mojego leczenia.
Pierwszy dzień Keny'i w domu.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Anonimowy Darczyńca
Mocno trzymam kciuki za kicię!
Roxy
Powodzenia! 😚
Hanna Lit
Trzymaj się ❤️
Ewa S.
Trzymajcie się mocno i my trzymamy kciuki ❤️
Czesław
Walcz maluszku