Tak ciężko mi zacząć... wstydzę się, boję... napisać co się stało i prosić Państwa o pomoc, ale wydarzyło się tyle, że już nie mam wyjścia...
Wypadek, jego następstwa, utrata pracy, mieszkania i na koniec dość ciężka choroba... Kilka miesięcy wystarczyło żeby stracić wszystko, chwilami nawet nadzieję.
Od kwietnia co miesiąc nowa praca, utrata i znowu nowa i tak w kółko, ale miałam dość szczęścia, że mogłam ją znaleźć i po prostu mieć. W kolejnej, na początku lipca uległam wypadkowi samochodowemu. Niby niegroźny... niby nic nie miałam połamanego, ale uderzenie-boczne było na tyle silne, że doznałam urazu głowy, uszkodzenia-zwichnięcia, skręcenia i naderwania stawów i wiązadeł na poziomie szyi, urazu barku i ramienia. Miałam rozpoczęte leczenie: maści, tabletki przeciwbólowe i odpoczynek. Następnie skierowanie na rehabilitację, która nigdy się nie odbyła, ponieważ w czasie Covidu u mnie w przychodni ona po prostu nie istnieje... Prywatnie... ?? No cóż, nie było mnie stać na 4-6 godzin tygodniowo za 150 zł (1h)... Z miesiąca na miesiąc odkładałam zalecane leczenie... Ulegając wypadkowi byłam niezdolna do dalszej pracy i w następstwie ją straciłam.
Pierwszy raz w życiu "poszłam na chorobowe" licząc, że wypłacą mi przysługujący zasiłek, niestety przeliczyłam się.... Do dziś (mamy koniec grudnia) ZUS nie wypłacił mi prawie żadnych pieniędzy (tylko kilkaset złotych w październiku) - jest to spowodowane przeciągającym się postępowaniem administracyjnym, które jest prowadzone od początku lipca - co 2-3 tygodnie ZUS "wymyśla" i żąda nowych dokumentów i informacji dotyczących wypadku... Nikt nie chce mnie słuchać, że nie mam za co żyć, rachunki, czynsz, jedzenie, że nie mam na żadne leki, na leczenie, na nic... Nikogo to nie obchodzi.
Jedynym moim źródłem dochodu od 6 miesięcy jest "500+" i doraźna pomoc przyjaciół. Tak... taka kwota musi mi wystarczyć na przeżycie całego miesiąca, mi i mojej 6-letniej córce, którą wychowuję samotnie. Nie otrzymuję alimentów, bo w tym roku mój były partner też pozostaje bez pracy i nie ma z czego mi pomóc... Pierwszy raz poprosiłam o pomoc z MOPS-u, ale dzwoniąc tam powiedziano mi, że na razie jest zbyt wielu chętnych do pomocy i nie mają jak..., poza tym trzeba do nich przyjechać osobiście, a mi bardzo ciężko się już poruszać...
Z powodu braku stałego źródła dochodu na początku października zostałam wyrzucona z wynajmowanego mieszkania... Absolutnie nie mam o to pretensji... w końcu nie płaciłam za nie od 3 miesięcy cały czas obiecując właścicielowi, że zaraz wszystko ureguluję, tylko dostanę środki z ZUS-U.... Niestety jego cierpliwość się skończyła, wymienił zamki podczas mojej nieobecności zostawiając pod drzwiami 2 kartony naszych "drobiazgów" i trochę ciuchów zatrzymując całą resztę: meble, sprzęty na poczet długu, który mam wobec niego. Mam tylko żal o to, że zatrzymał zabawki córki i nasze pamiątki... Nie wiem czy uda mi się odzyskać cokolwiek...
I tak oto wylądowałam "na ulicy". Mój były partner "załatwił nam" możliwość zamieszkania w szopce - pomieszczeniu gospodarczym swojego znajomego... Możemy tu zostać do lata, albo i dłużej - ile będzie trzeba. Mamy "dach nad głową", ale to tylko "4 ściany"... jest wilgoć, jest zimno... - nie ma ogrzewania, nie ma wody, gazu, kanalizacji, nic... Wszystkie meble, które tam były są do wymiany, rozpadają się (strasznie zawilgocone), kanapa się zapadła... Jest prąd, jest co prawda mały grzejniczek, ale nie stać mnie żeby go włączyć...
Myślałam, że pobyt "w mojej szopce" będzie na chwilkę, że zaraz ten koszmar się skończy, a trwa już trzeci miesiąc. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam, staram się... mam dla kogo, ale jak już myślę, że będzie lepiej, że gorzej być już nie może to okazuje się, że owszem... może...
Cała sytuacja doprowadziła do tego, że z osoby sprawnej, cieszącej się życiem mimo wszystko stałam się osobą lekko niepełnosprawną - uszkodzenie barku i brak leczenia spowodowały przykurcze mięśni i zrosty, które zaraz będą kwalifikowały się jedynie na operację. Utrata mieszkania, nerwy, brak prawidłowego żywienia... i zwykła ludzka niemoc spowodowała, że podupadłam na zdrowiu do tego stopnia, że nie miałam już siły stać na własnych nogach... nie wiedziałam co się ze mną dzieje... Wyniki badań, które zrobiłam wykazały anemię, poważną niedokrwistość, początkującą cukrzycę (na poziomie już 99), całkowity brak żelaza (na poziomie 0,8 czyli nic... gdzie min. to ok. 20-22) i dodatkową chorobę... - wstępna diagnoza pęcherzyca.... Na nodze zrobiły mi się ogromne pęcherze - na razie 4 (4-5-6 cm), kilka mniejszych, które gdy pękły zostawiły niegojące się podchodzące ropą rany, do tego jakieś dziwne plamy. Rany nie goją się od ponad miesiąca..., bardzo bolą, uniemożliwiając normalne chodzenie. Aby móc podjąć jakiekolwiek leczenie potrzebuję na nie po prostu środków, których nie mam... Lekarka rodzinna wysłała mnie na szereg badań i konsultacji, które mają potwierdzić diagnozę, znaleźć przyczynę i rozpocząć prawidłowe leczenie, niestety terminy na NFZ są za parę miesięcy, a prywatnie... cóż no nie stać mnie...
Wszystko byłoby jakoś lepiej gdyby nie "znieczulica" i postępowanie pracowników ZUS-u, którzy ma wrażenie specjalnie przeciągają wypłatę zasiłku chorobowego i coraz to proszą o "dodatkowe dokumenty"... Nie mam na to wpływu... Kiedy zakończą postępowanie?? Nie wiem... Ale kiedy to się stanie otrzymane od nich pieniądze przeznaczę na spłatę długu za wynajmowane mieszkanie+rachunki, spłatę długów, które zaciągnęłam u przyjaciół żeby mieć choć na jedzenie, na opłatę przedszkola dla córki i trochę powinno mi zostać na lekarzy i leki, które potrzebuje na już... Powinno... Napisze Państwu, że to nie będzie jakaś wielka kwota... byłam zatrudniona na "najniższą krajową", a wypłata zasiłku to 80% wynagrodzenia...
Jeżeli ktokolwiek z Państwa zdecyduje mi si ę pomóc, będę ogromnie wdzięczna, i na pewno "odpracuję" swój dług też komuś pomagając, gdy tylko sama stanę na nogi. OBIECUJĘ.
Zebrane środki przeznaczę na:
Osuszenie i odgrzybienie pomieszczenia w którym mieszkami (ok. 600 zł), naprawę dachu żeby nie przeciekał (ok. 2000 zł), zakup piecyka "kozy" do ogrzania pomieszczenia + jego instalację (ok. 1500 zł), zakup opału-drzewa (500 zł), odmalowanie ścian (100 zł), zakup jakiś mebli (biurko dla córki (400 zł), na sprzęty: mała lodówka (500 zł), telewizor lub laptop żeby córka miała "jakieś bajki" (500 zł), jakiś telefon na kontakt "ze światem" (100 zł)). Na rehabilitacje barku - środki powinny wystarczyć na 3 miesiące po 4 godziny w każdym tygodniu - może więcej... ( ok. 7000 zł). Na leczenie, które jest przede mną, a na które nie mam pojęcia ile środków będę potrzebowała, prywatne wizyty u lekarzy (ok. 500-800 zł), lekarstwa, maści, opatrunki (nie wiem... 300-500 zł).
DZIĘKUJĘ.... Patrycja.
Organizator zbiórki
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.
Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.
Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.
Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.
W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).
W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.
Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.
Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.
Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.
Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.
Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej: