Witajcie. Piszę z niewielką nadzieją, że znajdą się darczyńcy.
Jestem nieudacznikiem, jeśli chodzi o fizyczne prace.
Wystarczył rok motania się od jednej do drugiej, by w międzyczasie zrobił mi się dług w zakładzie komunalnym, który podwoił się dzięki komornikowi.
W drugiej połowie ubiegłego roku znalazłem możliwość zarobku na copywritingu, bo ciągle szukałem opcji zarabiania zgodnie z predyspozycjami. Zarobki systematycznie powiększają się, ale nadal nie przekraczają minimum wolnego od zajęcia. Pozwalają na utrzymanie się, ale jeszcze nie na spłatę długu.
Dlatego odcięto mi wodę, bo komornik nie miał jak mnie przycisnąć. Na wiosnę zapowiada się, jak ostatnio się dowiedziałem, eksmisja. Czeka mnie więc teraz praca w Niemczech jako kurier, choć... jestem totalnie zdewastowany fizycznie i psychicznie...
Nie umiem na niczym się skupić. Nawet do pisania tych tekstów nie mam głowy. Tyle, że jest ortografia i gramatyka, jak widzicie. Dzień przed "odezwaniem się" starego długu (odcięciem wody) myślałem, by pójść przynajmniej na jakiś czas do "zwykłej" pracy, byle wyrwać się do ludzi i trochę szybciej spłacić dług. Praca zdalna ma bowiem swoje minusy.
Nawet gdybym w tym momencie miał już ten dług spłacony, zrobiłbym tak. Jednak komunalka wywiera na mnie presję, grozi eksmisją, muszę czym prędzej spłacić zadłużenie. Praca w Niemczech zachęca ze względu na oferowany dochód, ale z rozmowy kwalifikacyjnej wynika, że będzie tam potrzebna ogromna koncentracja, organizacja, refleks...
Że na początku to "masa stresu psychicznego", a ostatnio najadłem się go już tak dużo... po prostu nie widzę się teraz w tej pracy. Ja z natury jestem rozkojarzony (ADHD) i w pewnej dawce to się przekłada nawet na jakąś tam twórczość, ale teraz ten stan osiągnął maksimum i nie pozwala mi normalnie funkcjonować.
Nawet ostatnio robiąc porządki w mieszkaniu dosłownie co chwilę zatrzymywałem się z jakąś rzeczą i myślałem, po co z nią szedłem. Otępienie, rozkojarzenie, marazm, osłabienie, wielki dół.
Mówią, że mam na utrzymaniu tylko siebie. To dla mnie żadna sielanka. Gdybym miał obok bliską osobę, kochającą partnerkę, to... nie ma co gdybać. Pewnie nie byłoby takiej sytuacji, jaka jest, więc nie ma co. Ale mniejsza z moim życiem uczuciowym.
Zdecydowanie lepiej byłoby, gdybym poszedł do lekarza i przeszedł przez szereg badań niż rzucał się na tak głęboką wodę. Nie oddam słowami tego, jak się czuję, ale uwierzcie mi, że nie przesadzam. Czuję się jak wrak i odchodzę od zmysłów. Może nie widać tego po tym tekście, nie wiem. Nie chcę jednak wpadać w spiralę zadłużenia, nie chcę też obciążać moich bliskich, bo sami nie mają lekko. Nie chcę zwariować. Nie chcę też tracić mieszkania, w którym moja rodzina mieszkała od pokoleń. Mam do niego ogromny sentyment.
Chcę odzyskać zdrowie i wrócić na spokojnie do zarabiania na tym, do czego nadaję się najlepiej. Jeśli znajdą się wśród Was darczyńcy, będę naprawdę ogromnie wdzięczny. Każda złotówka będzie na wagę złota. Chciałbym uzyskać (dla mnie) wielką pomoc dzięki takim małym cegiełkom. Z góry dziękuję za każdą taką cegiełkę.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!