Cześć jestem Pipi. Jestem znajdką i nie raz już poznałam co to znaczy poważnie zachorować. 3 lata temu przyszłam do moich właścicieli z zapaleniem dziąseł, kocim katarem i bardzo wychudzona. Niestety ząbków zostało mi klika. Niedługo po tym okazało się, że na świecie w krótce pojawi się moje potomstwo. Urodziłam 3 piękne włochate kulki i nie wiem co wpadło mi do głowy żeby wyjść z domu przez uchylony balkon.. wróciłam dopiero kilka dni później i już tylko na dwóch przednich łapkach.. nie pamietam co dokładnie się stało ale chyba pogryzł mnie pies bądź potrącił samochód. Okazało się, że mam złamaną miednicę - a co gorsza w ranach na moim ciele zawitały larwy. Miednica się zrosła i doszłam do siebie. Niestety niezbyt długo cieszyłam się zdrowiem - okazało się, że mam nowotwór sutka. Przeszłam pomyślnie operację i żyłam już spokojnie.. puki mama nie zabrała mnie na wizytę do miejsca, którego szczerze nienawidzę - tak do weterynarza. Lekarz mnie zbadał i stwierdził, że mam anemię i chorą wątrobę. Dzięki takiej diagnozie musiałam jesc bardzo niesmaczną karmę jaką jest Royal Canin Hepatic. Rok później zaczęłam już wcinać pyszną mokrą karmę ale trochę mnie po niej swędziała główka, porobiły mi się tez małe rany, które z czasem się rozrosły. Wykluczyliśmy świerzb i grzybicę- najprawdopodobniej mam jakieś uczulenie. Jestem silna i walczyłam. Międzyczasie zrobiliśmy badania krwi oraz usg brzuszka i usłyszałam,że jestem na prawdę niezłą wojowniczką. Wyniki mam makabryczne- właściwie powinno mnie już tu nie być. Bardzo silna anemia i wirusowe zapalenie otrzewnej chce mnie zabrać za tęczowy most. Mieliśmy jeszcze nadzieję, że los się odwróci, że nie będzie to ta straszna choroba. Niestety, badanie USG wykazało płyn wysiękowy w jamie brzusznej.. Wszyscy chodzą smutni, nie wiem dlaczego bo przecież ja zawsze dam sobie radę…
Niestety usłyszeliśmy najgorszą możliwą diagnozę dla Pipi. Jej życie wyceniono na ponad 10 tysięcy złotych. Nieleczona choroba jest śmiertelna... ale przy odpowiednim, bardzo drogim leczeniu jest ogromna szansa, że jednak wyzdrowieje. Leczenie trwa minimum 84 dni i wymaga codziennych, bolesnych dla Pipi a stresujących dla mnie zastrzyków. Do tego koszty badań zleconych przez weterynarza, aby kontrolować stan jej zdrowia na różnych etapach leczenia. Proszę ktokolwiek ma możliwość o wpłatę nawet symbolicznej złotówki. Pipi chce żyć, wiem ze ona walczy, walczy dla nas.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
LAGO
Koty, najcudowniejsze stworzenia na ziemi, a tak niedoceniane. Trzymaj się Slicznotko❤️
Anonimowy Darczyńca
Trzymam kciuki ❤️