Mój Ukochany Kot Ryszard .....odszedł 14 stycznia. Musiałam pozwolić Mu odejść bo Jego organizm był już bardzo zmęczony i zbolały tą podstępną i okrutną chorobą.
Nie jadł już i nie pił samodzielnie.
Nie był w stanie załatwić swoich potrzeb fizjologicznych. Męczył się psychicznie bo akurat w Jego naturze leżała wyjątkowa, radosna wola życia.
Lekarze z kliniki weterynaryjnej robili wszystko co w ich mocy aby uratować Ryszarda. Niestety…..przegrał niewyrównana walkę z podstępnym, okrutnym wirusem.
Zdawał sobie sprawę , że nie może być tym kotem co zawsze.. Utracił wolę życia. To był mądry, wrażliwy koteczek, i tak bardzo zawsze chciał być przy Nas, razem..
Nie opuszczał mojego, chorego śmiertelnie, Małżonka. Zawsze był przy nim, tak jakby chciał go pocieszyć, zatroszczyć się o Niego….
Ryszard to kot po wojennych przejściach, błąkał się po ulicach głodny, zziębnięty, pozostawiony sam sobie. Nikt w atmosferze zagrożenia i wyciu syren nie zwracał na niego uwagi. Jedynie tamtejsza wolontariuszka zainteresowała się jego losem i tak z Ośrodka dla Uchodźców trafił do nas.
Mój Małżonek darzył Go szczególnym uczuciem i …odwrotnie. Zawsze razem.
Mąż odszedł 27 października 2024 roku pozostawiając nas w ogromnym bólu, tęsknocie i smutku. Miał tylko 53 lata.
Po tak wielkiej stracie, kiedy nie zdążyłam pogodzić się z śmiercią Męża ……odchodzi Jego Ukochany Przyjaciel..Ryszard.
Ryszard był naprawdę zaopiekowany, nie spodziewaliśmy się że tak podstępnie będzie zaatakowany wirusem.
Biedny nie zrobił w życiu nic złego, oprócz tego ze był….był i kochał Ludzi.
A na koniec lecznice i w końcu szpital i ta straszna diagnoza. Ratowałam nie zwracając uwagi na koszt z tym związany. Robiłam to dla cierpiącego Ryszarda i mojego nieżyjącego Męża.
Niestety teraz po Ryszardzie pozostał mi tylko wydrukowany papierek z cyferkami.
Koszt leczenia Ryszarda i zabezpieczenie przed wirusem pozostałych 4 kotków i 2 psów jest ogromny.
Mój stan psychiczny jest w rozsypce. Nie posiadam funduszy na zapewnienie surowicy dla reszty moich Ukochanych zwierzaczków i uregulowanie faktury w lecznicy.
Drżę o życie pozostałych, boję się, że jeśli ich nie zabezpieczę podzielą straszny los Ryszarda. A ja?….. cóż ja- jestem po prostu ….. bezradna i ta bezradność mnie powoli …zabija.
Nasze oszczędności przeznaczyłam na ratowanie życia Małżonka, a później opłaty związane z pochówkiem.
Obecnie przebywam, po śmierdzi męża, na L4. Nie mogę liczyć na pomoc mojej rodziny czy sąsiadów, nawet tej psychicznej.
Jestem pozostawiona sama sobie, jak ten Ryszard, który błąkał się samotnie ulicami zbombardowanego miasta.
Kochani Darczyńcy, błagam Państwa o pomoc z całego serca, serca które i tak płacze. Dla Rysia, dla Mnie, dla tych co zostały i chcą żyć…. Żyć dla mnie bo tylko One mi pozostały.
Tracę to co kocham po kolei……wiem, jest dużo nieszczęść ale pomagając, nawet w najdrobniejszej kwocie, dacie Im szansę na co zasługują i co jest najcenniejsze- ZYCIE!!!
Błagam……….
Zrozpaczona do granic możliwości, Elżbieta
Poniżej koszt ratowania Rysia
Koszt juz został pomniejszony o kwotę jaka dostałam na blika.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Dorota Kajper-Niezgoda
Bardzo współczuję, proszę się nie poddawać ...