Leczenie ukochanego Salema

Cześć, mam na imię Maja.

Salem to mój pierwszy i najukochańszy zwierzak, kotek idealny, najczulsze zwierzątko jakie poznałam.W wielu ciężkich momentach życia dodawał mi otuchy,zawsze wyczuwał, ze czuje się zle kładąc się na mnie i głośno mrucząc,obok mojej głowy.Ma 4 latka, jest moim stróżem i ma całe  7 żyć przed sobą

31 listopada po powrocie do domu jak zwykle przyszlam i położyłam się na łóżku obok mojego kociaka.Nagle poczułam,ze coś jest nie tak,kot leżał otępiały,zlękniony,w pozycji bólowej,miał załzawione oczy i zjeżoną sierść.Natychmiast pojechałam z nim do weterynarza,okazało się ze Salem ma 41 stopni gorączki i wyczuwalne zgrubienie na brzuchu,usg nie pokazało dokładnie zmiany,wiec lekarza zadecydowali zrobić operację by ratować życie,okazało się ze guz pękł i tak powstał stan zapalny.Lekarz zadzwonił po 3 godzinach ze wyciął guza z dużym fragmentem jelita.Okazało się ze to chłoniak wysokiego stopnia złośliwości w grudniu przerzutową na nerki, obie  zajęte przez ogromne guzy.Od grudnia walczymy zacięcie walczymy ale niewiele leków,chemii działało na ten nowotwór.W końcu trafiliśmy z polecenia na klinikę specjalizująca się w onkologii i leczenie zaczęło działać,ale fundusze się skończyły,takie leczenie które ma trwać rok może sięgnąć nawet 2tys miesięcznie(wliczając chemie,kroplówki,badania,leki)w pierwszych miesiącach przy tak agresywnym nowotworze.Błagam o pomoc,nie wybaczę sobie jeśli umrze przez brak funduszy.