170 zwierząt – psów i kotów – odebrała policja i „Pogotowie dla Zwierząt” w hodowli psów w Dobrczu, powiat bydgoski. Zwierzęta żyły w makabrycznych warunkach: klatkach i skrzyniach. Miesiącami nie wychodziły na dwór i nikt im nie sprzątał. Fetor amoniaku z odchodów był tak mocny, iż utrudnione były oględziny zwierząt. Hodowlę prowadziło małżeństwo, które było we władzach Stowarzyszenia zajmującego się rozmnażaniem psów i kotów. Wystawiało certyfikaty dla sprzedawanych psów. Szczeniaki sprzedawali po 1500 zł. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi im kara do 3 lat pozbawienia wolności.
„Pogotowie dla Zwierząt” od 12 lat zajmuje się zwalczaniem przejawów okrucieństwa wobec zwierząt, sprawdzaniem warunków ich utrzymywania oraz dokonywaniem czasowego odbioru zwierząt w przypadku, gdy ich utrzymywanie odbywa się w rażących warunkach utrzymania. W minioną sobotę do Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” zgłosili się świadkowie, którzy potwierdzili znęcanie się nad psami w jednym z jednorodzinnych domów w Dobrczu. Osoby, które zamieszkiwały na terenie gospodarstwa, prowadziły Stowarzyszenie, które zajmowało się sprzedażą psów i kotów rasowych. Ceny za każde zwierzę wynosiły ok. 1500 zł.
– Osoby zgłaszające kupiły od małżeństwa psy chore, wychudzone, całe oklejone odchodami. Z informacji uzyskanych od świadków wynikało, iż w budynku tym utrzymywanych jest kilkadziesiąt psów małych ras. Przetrzymywane mogły być w bardzo rażących warunkach bytowania, we własnych odchodach stałych i płynnych – mówi Grzegorz Bielawski z „Pogotowia dla Zwierząt”.
Lekarze weterynarii, do których trafiły zakupione psy, potwierdzili brak leczenia zwierząt i wady rozwoju. Osobną kwestią był zły stan psychiczny psów. – Złożyliśmy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i wraz z policją udaliśmy się na teren posesji. To, co tam zastaliśmy, niestety potwierdziło nasze obawy. W trzech pomieszczeniach właściciele hodowli ukrywali 170 psów i kotów. Te psy miesiącami nie wychodziły na podwórko, siedziały w ciemności, we własnych odchodach – mówi Krystyna Kukawska, prezes Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”.
Na miejsce wezwano lekarza weterynarii, który dokonał oględzin każdego ze zwierząt. Na miejscu byli także specjaliści od dobrostanu zwierząt i oceny ich stanu psychicznego. – Byłem w wielu hodowlach, zabierałem wiele zwierząt z jednego miejsca, ale tak makabrycznych warunków nie widziałem nigdy – mówi Grzegorz Bielawski. – Psami nikt się nie zajmował. Kotami także, niektóre umierały leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej – dodaje.
Z ustaleń działaczy na rzecz zwierząt wynika, iż to największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć – z najgorszymi warunkami utrzymania zwierząt. Jeszcze nigdy nikt nie odebrał z jednego miejsca aż 170 zwierząt – oceniają wolontariusze „Pogotowia dla Zwierząt”.
Na terenie posesji hodowane były buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie. Obecnie trwa dokładana diagnostyka chorych psów i kotów, udzielana jest im niezbędna pomoc weterynaryjna w kilkunastu miejscach, do których zostały przewiezione. Rozpoczęła się także zbiórka środków na ich leczenie. Po tych czynnościach zwierzęta trafią do domów tymczasowych, gdzie będą przebywać do zakończenia sprawy karnej i wyroku. Oprócz psów i kotów policjanci zabezpieczyli także na posesji martwe zwierzęta. Leżały one ukryte w kartonie niedaleko bramy. Były to szczeniaki. Przyczyna ich śmierci znana będzie za kilka dni.
Poniżej link pod którym możecie zobaczyć w jak strasznych warunkach egzystowały biedne pieski:
https://www.facebook.com/pogotowiedlazwierzat/posts/588003381396513
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!