Hej!
Tu Nikola.. 22 letnia dziewczyna, która w końcu znalazła w sobie siłę walki. Trochę głupio pisać i prosić o pomoc zupełnie nieznajome mi osoby, czemu ktoś obcy miałby mi pomoc? Nie wiem, ale czuję, że to moja ostatnia deska ratunku.
Na głupią i toksyczną koleżankę "Anę" choruję już około 7 lat. To stracona 1/3 części mojego życia.
Choroba odebrała i wciąż odbiera radość z codzienności. Zrezygnowałam z wielu pasji, jazda konna, rysowanie, pieczenie czy sporty odeszły w niepamięć. Notoryczne odmawianie spotkań ze znajomymi, izolacja od znajomych, ale też najbliższych, rezygnowanie z rzeczy które wcześniej sprawiały przyjemność, trudność z wyjściem poza dom chociażby na spacer z psiakiem, wyjścia utrudnione przez brak sił lub ból jelit to nie jedyne problemy, które stały się moją codziennością. Oddałabym wszystko, aby znowu żyć jak każdy normalny, młody człowiek. Czerpać z życia garściami i cieszyć się z otaczających okoliczności.
Wiadomo jak jest. Zaczęło się niewinnie, zrzucę tylko kilka kilogramów i będzie super. Duży wpływ miały i wciąż mają traumy rodzinne, choroba była jedyną rzeczą, którą można "kontrolować (lecz tylko pozornie jest pod kontrolą). Na początku odcięcie słodyczy, następnie pomijanie obiadów, potem też kolacji i śniadań. Moja droga jest i była kręta i wyboista. Nadal zostało we mnie sporo chorobowych nawyków, których bez specjalistów wątpię, że będę w stanie się pozbyć.
Przez chorobę nabawiłam się sporo problemów ze strony układu trawiennego, które bardzo uprzykrzają życie codzienne. Aktualnie dzień w dzień umieram z powodu bólów brzucha, od lipca tego roku zmagam się z codziennymi biegunkami (z niestrawionymi kawałkami pożywienia - co wskazuje na to, że jelita nie trawią), wzdęciami, przelewaniami, wypełnieniem jelit powietrzem, treść żołądkowej cofa się do przełyku, brzuch po obudzeniu jest wypełniony powietrzem i większy niż balon, co niestety jeszcze bardziej napędza chorobę.
Do wyjścia z choroby potrzebna jest stała współpraca z doświadczonymi lekarzami, psychologami, terapeutami, psychodietetykami, gastroenterologiem, ginekologiem, endokrynologiem, kardiologiem i różnymi innymi lekarzami. W moim aktualnych stanie, czyli stanie zagrożenia życia (bmi <13) kluczowe jest odbudowanie organizmu przed podjęciem skutecznej terapii.
30 września udałam się ze skierowaniem do szpitala na oddział wewnętrzny w celu wykonania wszystkich badań, aby zdiagnozować co dzieje się wewnątrz organizmu i jelit. Lekarz odmówił przyjęcia komentując moje objawy jako "małe g*wno" które według niego było najmniej ważną rzeczą tamtego dnia. Tej samej nocy, około 3:30 obudziłam się z krzykiem z bólu i skretu brzucha. Nie byłam w stanie się ruszyć i czuję, że tylko dzięki pomocy mojej mamy jeszcze żyję.
W moim przypadku doszłam do takiego punktu choroby, w którym nienawidzę jej całą sobą, ale sama nie wiem jak skutecznie walczyć. Kładąc się do łóżka zastanawiam się czy obudzę się kolejnego ranka. Dlatego też zwracam się o pomoc, symboliczne grosze, które mogłabym przeznaczyć na pokrycie kosztów specjalistów, wszystkich wymaganych badań, specjalistyczny pokarm, być może w przyszłości hospitalizację w prywatnym ośrodku - myślę, że to jedyne rozsądne wyjście z sytuacji.
*podana zbierana kwota jest orientacyjna, w przypadku nie wykorzystana całej zebranej kwoty zostanie ona przelana na rzecz innej potrzebującej osoby
Wierzę i bardzo chcę skopać tyłek chorobie, żeby w końcu raz na zawsze opuściła moje życie. Chcę zacząć cieszyć się życiem i udowodnić sobie, ale też innym, że szczęśliwe życie bez choroby jest możliwe, bo pamiętajcie - choroba nie wybiera..
Ściskam i z góry dziękuję,
Nikola
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Sabina
Wygrasz z nią! 💪
Adrian
Wracaj do zdrowia.
Anonimowy Darczyńca
Zasługujesz na normalne życie i wierzę że je odzyskasz
Jula
Przesyłam dużo miłości! Musi być dobrze dasz radę! ❤️
Anonimowy Darczyńca
Dużo zdrówka!