Czasami jesteśmy przystankiem w ostatniej drodze. Miejscem z człowiekiem, który utuli, ukocha, zatroszczy się i pomoże w odchodzeniu.
Na naszym pokładzie tydzień temu zawitała sunia rasy tosa inu, w wieku 11 lat, o imieniu Musia.
Została odebrana z hodowli, wraz z innymi ośmioma, zaniedbanymi psami.
Szczęśliwie po tygodniu właścicielka hodowli zrzekła prawa własności do tej tosy, umożliwiając przejęcie jej do naszej fundacji. Musia trafiła pod opiekę DT.
Musię poznaliśmy kilka dni wcześniej. Wraz z innymi psami przebywała pod opieką Pruszkowskiego Stowarzyszenia na Rzecz Zwierząt. Jej stan w dniu odbioru był bardzo zły, wręcz katastrofalny. Musia miała olbrzymie ilości płynu w jamie brzusznej. Pomogliśmy w transporcie do weterynarza, w zorganizowaniu pilnej konsultacji z kardiologiem w Vetcardia. To wtedy poznaliśmy tą istotkę na żywo. Niezwykle dzielnego czworonoga, stabilnego, otwartego na pomoc człowieka. I sztab ludzi, którym jej życie nie było obojętne!
Wizyta trwała 2h. Podczas niej, lekarze zdiagnozowali sunię, a także doraźnie jej pomogli poprzez spuszczenie płynu, który wypełnił całą jamę brzuszną. Z Muśki spłynęło 7 litrów płynu.
Kardiolog potwierdziła przypuszczenia, że przyczyna silnego wodobrzusza tkwi w wadzie serca. Muszka ma dysplazję zastawki trójdzielnej, chorobę zwyrodnieniową zastawki dwudzielnej, migotanie przedsionków. Wszystko to w całość, z objawem wodobrzusza powoduje ogromne cierpienie. Choroba jest w bardzo zaawansowanym stadium.
Usłyszeliśmy wtedy o złych rokowaniach w leczeniu. Że walczymy już nie o miesiące czy lata. Wspieramy w ostatniej drodze, dniach, a przy dobrych wiatrach tygodniach. Aby ten czas upływał w cieple człowieka, z godnością i troską.
Minęły 3 tygodnie odkąd Musia jest leczona. Ponad tydzień od kiedy Musia jest z nami. W ostatnich dniach odbyliśmy wizytę kontrolną w u kardiologa, podczas której okazało się, że serduszko bardzo dobrze zareagowało na wdrożone leki.
Musia w DT odnalazła się cudownie. Zadomowiła się, ma swoje rytuały, lubi spacery, uwielbia kontakt z człowiekiem. Szczęśliwie jej stan na dziś jest zaskakująco dobry! Musia zapomina o swojej chorobie. Czerpie z życia garściami! Przytulanek ma za 2 psy, spacerów za 3 psy. My mamy zaś dać jej być szczęśliwym psem, jak chce podbiec to ma to robić, jak chce machać ogonem, czy iść dumnie na długi spacer to mamy jej towarzyszyć.
Od dwóch tygodni Musi nie musieliśmy już ściągać płynu. To dobry omen. Leki podajemy, regularnie badamy.
A przede wszystkim jesteśmy. Po to aby Musia miała wszystko to, czego zabrakło gdzieś po drodze.
Jesteśmy świadomi stanu zdrowia Musi. Wiemy, że nie naprawimy jej serca. Że pomoc przyszła naprawdę późno.
Ale mając wiedzę, możliwości, Wasze wsparcie możemy prowadzić za łapę w najlepszy, najpełniejszy sposób, aby ostatni czas był piękny, taki jak powinien być.
Mamy szczerą nadzieję, że przed nami nie dni, nie tygodnie, a miesiące. Że ktoś tam nad nami ma inny, lepszy plan, niż weterynaryjne rokowania!
Leczenie Musi to kuracja lekowa, to wizyty u wetów, badania, kontrole. To prócz pięknej jesieni życia, spore koszty. I tu właśnie chcielibyśmy zaapelować do Was także o wsparcie. Pomóżcie nam w szukaniu złotówek, które realnie pomogą, zasponsorują każdą podaną tabletkę, która ma za zadanie pomóc - dosłownie! Bez tych tabletek Musi nie było by już z nami.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Izabela
Powodzenia