Kochani kilka dni temu 19 kwietnia Kicio stracił wzrok😪😪😪😪😪.Jednego oczka nie miał już kilka lat.Wczoraj byliśmy na konsultacji Okulistycznej bo na początku miał wylew ale teraz już wylewu nie widać.Cisnienie w oku prawidłowe. Kicia dziadzia leczymy kardiologicznie ale widocznie miał skok ciśnienia i powstał jakiś zakrzep ,lub może być jakiś rozrost.P doktor poradziła by włączyć steryd jeżeli przez 2 tygodnie widzenie nie wróci po sterydoterapii to raczej nie wroci.Od dziś zaczynamy leczenie.Dzis dostalismy już leki.Kicio na wizycie okulistycznej miał cały komplet badan.Zamowili nam jeszcze suplement chroniący siatkówkę.Jezeli ktoś chciałby I mógłby się włączyć do pomocy w leczeniu Dziadziowi będziemy bardzo wdzięczni.
Gucio jest już po badaniu.pobrali biopsję na histopatologie bo jest rozrost w jamie nosowej w oczodołach więc dodatkowy koszt Ale trzeba wiedzieć co to jest.Jak leczyc
Kochani utrzymujący się pomimo stosowania leków,antybiotyków katar u Gucia zmartwienie co może być tego powodem i pojawienie się zgrubienia przy czułku.Zalecenie p doktor Tomografia głowy koszt bardzo duży ale konieczny😭😭😭😭
Dnia 16 listopada byliśmy z Guciem na wizycie w klinice gdzie została pobrana krew na toksoplazmoze dwie klasy i biochemię.Czekamy na wyniki.Gucio od jakiegoś czasu ciągle ma wypływ z nosa. Pani doktor zauważyła u Gucia jakieś zgrubienie na czulku które go wcześniej nie było.Zalecila jak najszybciej tomograf głowy i przed znieczuleniem konsultacje kardiologiczna wraz z Echo serca.Juz jestesmy umówieni na tomograf
KOCHANI wstawiam paragony z dnia 19.20.2024 chorego Gucia z wizyty w klinice na konsultacji oraz pobraniu badan krwi na Toksoplazmozę dwie klasy oraz morfologie.Zakupilismy tez leki Amodip , Apelkę o Gabapantynę
Pomóżcie mi IM pomagać…
Jestem chora onkologicznie, mam pod opieką 8 kotów, przygarniętych z ulicy, uchronionych przed śmiercią pod kołami lub przed kalectwem z rąk oprawców. Moje koty są dla mnie jak dzieci, są dla mnie wszystkim, całym moim światem. Tylko kiedy patrzę w ich oczy, wącham zapach ich futerka, czuję się bezpieczna, czuję choć odrobinę szczęścia, choć przez chwilę.
Życie mnie nie rozpieszczało. Wciąż rzucało mi kłody pod nogi, choroby moje i mojej mamy, samotne życie, nieszczęścia ponad miarę, smutki i depresje. Pracuję, choć jest mi bardzo ciężko, ale nie mogę sobie pozwolić choćby na dłuższe zwolnienie lekarskie, bo moje koty, moja również chora onkologicznie starsza mama, i ja, nie będziemy mieć za co żyć. Ciężko fizycznie pracuję, choć z moją chorobą lekarz kazał mi się oszczędzać, ja jednak muszę to robić, żeby mieć na życie. Dobrzy ludzie pomagają nam, jest ich naprawdę tak wielu wokół mnie i nie wiem, jak bym sobie dała radę bez tych dobrych ludzi wokół. Nie jest łatwo wciąż prosić kogoś o wsparcie, ale tak widać musi być, ponieważ inaczej nie mielibyśmy pieniędzy nawet na jedzenie dla tych moich bid uratowanych przez te wszystkie lata.
Tym razem ponownie proszę o wsparcie, bo nie daję już zwyczajnie rady… od bazarku do bazarku, od wypłaty, która nigdy nie wystarczy nawet na połowę niezbędnych do życia potrzeb. Mogę odmówić sobie wszystkiego, ale nie mogę odmówić leczenia i jedzenia moim ukochanym kotom… Płaczę i zamartwiam się, co z nimi będzie? Co będzie gdy choroba wróci i nie będę mogła pracować?...
One są coraz starsze i coraz słabsze. Niestety, tak to już jest że każdemu wskazówka zegara idzie na prawo. Tylko za co ja mam leczyć ciężko chorego Gucia, który po usunięciu płata tarczycy ma ciągle wysokie T4, jest na apelce ale ma ciągle biegunki więc teraz weterynarz zaleca drogą karmę hypoalergiczną? Za co leczyć ponad 20 letniego Dziadzia, który ma nadciśnienie tętnicze i musi być ciągle na amodipie, ma nadczynność tarczycy więc także na apelce i zapalenie trzustki, którego teraz jest zaostrzenie, musi być wypłukiwany kroplówkami, dostaje antybiotyki, leki przeciwwymiotne i steryd predicirtone? Dziadzio ma zaleconą konsultację kardiologiczną i echo serca, to kolejne kilkaset złotych… ciągłe wizyty w klinice jak życ…
Leki, weterynarze, badania, kroplówki, transport, specjalistyczna karma, odrobaczenia, szczepienia… nie jestem w stanie sama tego udźwignąć. Dokarmiamy też Kotki które do nas przychodzą ,nikt nie odejdzie głodny z pustym brzuszkiem. Kilka razy dziennie biegamy z jedzonkiem bu nie były głodne.
Marysię wyleczyłam z FIPa. Wszystkie moje koty przetrwały straszną panleukopenię, którą przyniósł Lolek, młodziutki kocurek uratowany na autostradzie. Przetrwały, bo szybko zainterweniowałam, i wydałam wtedy wszystkie pieniądze jakie miałam zaoszczędzone, pomogli mi też dobrzy ludzie.
Coraz ciężej jest wszystkim. Każdy ma swoje problemy. Jeśli jednak ktoś zechce wesprzeć moje koty, które są dla mnie WSZYSTKIM, będę ogromnie wdzięczna. Jeśli ktoś może się podzielić choćby kilkoma złotówkami, dla nas będzie to duża pomoc. Proszę, pomóżcie mi pomagać dalej. One mają po kilkanaście lat, przeszły życiu piekło bezdomności i samotności, są moimi przyjaciółmi a przecież nie zostawia się przyjaciół w takiej potrzebie….
Dziękuję z serca za każdą złotówkę
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Renata Celebucki
Zycze zdrowia I sily do dalszego wspanialego opiekowania sie kotkami.
Beata
Kochana trzymaj sie. Dziadzio to wojownik 🩷
Kasia
Kotki nas lecza i zawsze sa przy nas. Ciche, spokojne, niepozorne. Zawsze przy swoim wlascicielu. Nie szczekaja glosno jak pieski kiedy widza swojego pana, nie merdaja ogonkiem na powrot pani, one po prostu sa. Wchodzac do domu wychadza ze wszystkich dziupli, zeby Cie przywitac, po cichutku, tak jakby sie chcialy upewnic, ze to Ty. A potem tez po prostu sa. Niby nic nie robia, a robia.
Anna Piotrowska
Dziękuję za takie oddanie i miłość dla tych najbardziej pokrzywdzonych przez los🌹❤️