Witam,
Jestem Adrian. Zbieram pieniądze, aby pomóc mojej przyjaciółce Dorocie, ja niestety nie jestem w stanie, aż tak pomóc.
Kilka słów Doroty - ona sama o sobie:
Strasznie trudno prosić mi o pomoc bo zawsze starałam się radzić sobie sama, niestety w tym wypadku nie dam rady dlatego do Was zwracam się z prośbą o pomoc.
Tracę mieszkanie, otrzymałam wezwanie do opuszczenia lokalu, który jest domem dla mnie i moich trzech kotów, mam nóż na gardle, pilnie potrzebuję wsparcia.
Jedyną szansą na zachowanie lokalu jest wystąpienie o nadanie tytułu prawnego do lokalu. Długów czynszowych nie posiadam, w mieszkanie zainwestowałam pieniądze i sporo środków finansowych podnosząc jego wartość, a zarządca próbuje wyrzucić mnie być może mając w tym interes. Walka o lokal wiąże się ze sprawa sądową i związanymi z nią kosztami włącznie z wynajęciem jakiegoś prawnika, bo sama nie dam sobie rady ze skomplikowaną sytuacją prawną, a jeśli już mi się to uda to z zapłatą kaucji w wysokości 12 krotności czynszu.
W mieszkaniu przebywałam opiekując się babcią do jej śmierci, a potem z braku możliwości zamieszkania w innym lokum zostałam tak do dziś. To już kilkanaście lat od kiedy babcia zmarła, ale zarządca nie chce przyznawać mieszkań wnukom, a ja nie mam się gdzie podziać.
W ostatnim czasie spadło na mnie kilka nieszczęść, ale starałam sobie jakoś radzić. Mój wieloletni partner życiowy odszedł z dnia na dzień zabierając dorobek życia, a zostawił tylko kredyty, które niestety były na mnie. Załamałam się wtedy i potrzebowałam pomocy psychologa, musiałam wziąć wolne od pracy na czas leczenia co nieco pogorszyło moją sytuację finansową.
Jestem po 2 operacjach nowotworowych, na szczęście guzy nie były złośliwe za co jestem losowi bardzo wdzięczna. Mam tez inne problemy ze zdrowiem, które są konsekwencją wypadku samochodowego, ale się nie poddaje i wciąż ciężko pracuję fizycznie.
Na mieszkanie socjalne nie mam szans, bo mam meldunek w domu rodzinnym gdzie niestety nie mogę wrócić ze względów osobistych, to właśnie do babci uciekłam przed rodzicielką z rodzinnego domu i nigdy tam nie wrócę.
Zawsze starałam się pomagać potrzebującym na tyle ile byłam w stanie. Pomagałam biedniejszym znajomym, udzielałam się w bazarkach na rzecz zwierząt (kotów, psów, koni), oddawałam rożne fanty na te bazarki kiedy nie mogłam pomóc finansowo. Po śmierci jednego z moich kotów przygarnęłam kolejną biedę, by w ten sposób uratować "świat" jakiegoś zwierzaka, a teraz nie wiem czy uda mi się zatrzymać moje zwierzaki przy sobie. Nie wyobrażam sobie ich oddać, to byłaby trauma dla mnie i dla nich.
Kwota którą wpisałam jest duża, ale niestety bez tego nie dam rady nic zrobić w swojej sprawie, jeśli jednak okaże się, że koszty (chodzi głownie o sądowe i prawnika, które na dzień dzisiejszy szacuje na 3000 zł) okażą się mniejsze niż to co wyliczyłam, całą nadwyżkę przekażę na inna potrzebującą osobę bo przecież karma wraca i komuś innemu będę mogła uratować życie, w przenośni lub dosłownie.
Będę wdzięczna za każdą pomoc, nawet symboliczna złotówka się liczy.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!