Dzień dobry wszystkim. Opowiem Wam historie o małym dzielnym kotku, który walczy jak lew.
Różyczka w wieku zaledwie 7 tygodnii została zabrana przeze mnie z nieodpowiedzialnego domu, który nie potrafił się nią dobrze zająć. Przyniosłam ją do domu razem z jej bratem. Była rozbrykana jak to małe kociaki, ale nie ufna. Nie była przyzwyczajona do ludzkiego dotyku, głaskania czy przytulania. Na szczęście u mnie w domu jest dużo miłości a Róża stała się największym przytulasem ze wszystkich. Kocha człowieka, spać przytulona, ugniatać. Można z nią zrobić wszystko bo ma takie zaufanie.
16.09.2021r czwartek
Różyczka od rana nie chciała nic zjeść. Próbowałam nakłonić ją do jedzenia kilka razy w ciągu dnia, ale nie miała ochoty. Nie panikowałam. Każdy ma gorszy dzień, źle się czuję czy nie ma apetytu.
17.09.2021r piątek
Róża nadal nie chciała nic jeść, nawet gdy podawałam jej z łyżeczki. Cały dzień leżała. Nie bawiła się, nie przytulała. Chciała odpoczywać. Wiedziałam że czas na wizytę u weterynarza. Pojechałyśmy do Zwierzyńca w Gdańsku na wieczorną wizytę. Róża miała wykonane USG oraz RTG. Z opisu jej zachowania i wyników wstępna diagnoza FIP albo zapalenie trzustki. Musiała zostać na noc na kroplówce, rano pobieranie krwi.
18.09.2021r sobota
O godzinie 14:00 dostałam telefon "nie mam dobrych wieści, Róża ma straszną anemie i pasożyta we krwi, potrzebuje transfuzji na już, proszę szukać". Wykonałam kilkadziesiąt telefonów w całą Polskę aby znaleźć dla niej krew. Wszystkie banki krwi puste. Weekend, więc wiele gabinetów zamkniętych. Po kilku godzinach udało mi się znaleźć 3 miejsca. W Katowicach gdzie robią tylko na miejscu. We Wrocławiu i Łodzi na wysyłkę.
Pojechaliśmy do Róży i porozmawiać z lekarką. Kot przelewał się przez ręce, dyszała, 3 powieka była już na połowie oka. Została podłączona pod tlen. Nie było szansy zabrać jej do Katowic, nie wytrzyma transportu. Pozostaje sprowadzenie krwi albo mogliśmy sami po nią jechać. Nie było też czasu myśleć o kosztach bo liczyła się każda minuta. Musieliśmy ją ratować. Na szczęście Pani Doktor udało się dodzwonić i dostałam informację że kurier od razu wyjechał i będzie o 01:00 w nocy.
19.09.2021r niedziela
Transfuzja odbyła się o 03:00 a Pani doktor trzymała Różyczke za łapkę, wszyscy wierzyliśmy że będzie dobrze, chociaż ostanio ryzyko bo krew się rozwarstwiała. O 07:30 dostałam telefon, że Róża czuje się lepiej, łasi się do wszystkich, woła żeby ją głaskać i grucha. Ufff kamień z serca. Jest lepiej. Niestety jeszcze długa droga przed nami, żeby była zdrowa. Nadal przebywa na oddziale w klinice.
Niestety, koszty są ogromne. Samo sprowadzenie krwi i transfuzja to koszt 3000zł. Do tego badania, leki, pobyt w szpitalu. Obmyślenie planu co dalej, czy musi być na lekach, czy potrzebuje drugiej transfuzji. Na razie cieszymy się, że jest lepiej, to najważniejsze. Mój ukochany kotek przeżył. Wzięłam ją do siebie na Dom Tymczasowy a pokochałam całym sercem.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!